Przypatrzmy się temu, jak głęboko przeniknął dzisiaj do kościoła fałsz. Można powiedzieć, że rozsiadł się wygodnie, bezwstydnie i drwiąc z Boga, ciągle poszerza swoje wpływy. Czy to tylko wina fałszywych nauczycieli i proroków?
Problem starej natury rozwiązuje nasz krzyż. Ilekroć nasze JA chce wziąć ster naszego życia w swoje ręce, tylekroć może być ukrzyżowane w mocy Ducha Świętego. Dlatego zapieranie się siebie i noszenie krzyża codziennie, jest warunkiem uczniostwa.
Wtedy mamy możliwość - podobnie jak Pan Jezus – iść i pełnić wolę Ojca.
Bez uczniostwa – chodzenie do kościoła, słuchanie Słowa, śpiewanie, (zmawianie) modlitwy, dziesięcina – to tylko martwe rekwizyty czegoś, co tak naprawdę już dawno przestało żyć...
Prorok Habakuk woła: „Kościele, czy nie widzisz, że Pan jest w swym świętym przybytku? Umilknij przed Nim!”
Tak, jak w Ofrze – ludzie zamiast odwrócić się od pogaństwa, są przekonani, że Gedeona należy zabić bo naruszył ikonę pogaństwa.
Jedyna nadzieja w głębokiej pokucie...
Mocne to Słowa i lepiej przed nimi schylić czoła, niż je zlekceważyć...
Druga była całkiem innej natury.
Wyrokuje Słowo – nie proroctwo! Proroctwa są tylko uzupełnieniem. Służą „ku zbudowaniu i napomnieniu, i pocieszeniu” 1Kor. 14,3
A potem przynoszą ci ... rachunek!
Jednym z objawów tych nadchodzących wydarzeń, poza gwałtownym wzrostem nieprawości, jest szerzenie się fałszywych nauk. Prawdy Boże są atakowane wprost, bez skrupułów i bez najmniejszego zażenowania.
Pan Bóg wysyła ostrzeżenia nie tylko do świata, także do nas – chrześcijan. Ostrzeżenia, jedno po drugim.
Na pewno któreś z kolejnych będzie ostatnim...
Stwierdzić trzeba ze smutkiem, że coraz częściej nasi współcześni „spece od duchowego marketingu”, wplatają w przesłanie Słowa Bożego elementy stricte świeckie, a więc bezbożne.