Dziwię się z jakim uporem - godnym lepszej sprawy - różni chrześcijańscy publicyści drążą, w celu wywrócenia prawdy, dwa „gorące” tematy: łaskę oraz krzyż.
Ciągle zastanawiam się, czy jest to wynikiem powierzchowności, bagatelizowania Słowa, czy świadomym działaniem w celu zyskania popularności.
Jeśli chodzi o łaskę, drążenie polega na coraz większym jej rozwadnianiu i... pomnażaniu. Na twierdzeniu, że jest tak przyjazna, tak dobra, tak obfita, że wprost namawia nas do całkowitego duchowego lenistwa. „Nic nie rób – bo łaska zrobiła dla ciebie (i za ciebie) wszystko! Nic nie rób, niczym się nie przejmuj, tylko bierz, bierz, bierz...”.
Jeśli chodzi o krzyż, można zauważyć dwa sposoby zagmatwania Bożej Prawdy. Jednym z nich jest ciągłe zwracanie uwagi na krzyż, na którym zmarł Pan Jezus Chrystus. Mówienie, że ważny jest tylko ten jeden krzyż, podkreślanie jego znaczenia i dokonanego przez Jezusa dzieła pojednania.
Oczywiście, wskazane jest ciągle o tym mówić, świadczyć o Bożym ratunku w krzyżu Chrystusa, o przebaczeniu, o Bożej miłości. Jednak, gdy chce się za tym ukryć znaczenie drugiego krzyża – tego o którym mówił Pan Jezus, że jeśli ktokolwiek chce pójść za nim, ma wziąć swój krzyż – jest to zwykłym fałszowaniem Ewangelii. Piętna tego fałszu nie zmażą wzniosłe i majestatyczne słowa o Golgocie, cierpieniu Chrystusa, o śmierci a potem – zwycięstwie.
Drugim sposobem jest... zwykłe kłamstwo. Wkładane przez miłe dla ucha, chwytliwe słowa.
Oto czytam na popularnym portalu chrześcijańskim takie słowa:
„Spotykam wielu ludzi, którzy bardzo kochają Boga, jednak żyją w wewnętrznym konflikcie, ponieważ walczą wciąż ze starą naturą.”
Sprytny początek, wiadomo, że wielu zainteresuje ten problem. Większość chrześcijan, których znam, ma wewnętrzny konflikt spowodowany starą naturą. Chcą czynić dobrze, a... wychodzi źle! Chcą pokonać pokusy i pożądliwości, lecz nie mają siły.
Mówi o tym wyraźnie Apostoł Paweł w Rz 7,14-24 – on też miał ten problem!
Jednak autor nie chce pozostawić czytelnika w rozdarciu duszy. Daje „rewelacyjną” radę:
„Bóg nie mówił nigdy, by pracować z tym co stare. Przeciwnie - mówi, żeby to ignorować.
>Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie< (Rzm 6:11).
W jednym tylko można zgodzić się z autorem – nie mamy pracować „z tym, co stare”.
„Stare przeminęło”, jest przekreślone. Dlatego musi być zniweczone, starte.
Jednak na pewno nie przez ignorowanie. Szkoda, że autor nie podaje konkretnego sposobu, jak zignorować starą naturę?
W jaki sposób młodzieniec ma zignorować cudzołożne myśli, które wzbudza przechodzącą obok wszeteczna i rozwiązła kobieta? Jak zniewoleni pornografią mężczyźni mają zignorować filmy pornograficzne? Jak rozzłoszczony zachowaniem żony mąż, ma zignorować szalejący w jego sercu gniew? Jak zignorować żal, który jak potężne fale zalewa duszę – gdy ktoś najbliższy zawiedzie - gdy mąż zdradzi żonę, gdy żona zdradzi męża?
I najważniejsze pytanie: czy Bogu rozchodzi się o to, by tkwiący w nas grzech ignorować, czy o to, by nas z niego oczyścić i uwolnić? Czy Świątynia Boża, którą jesteśmy ma być budowana pomiędzy walającymi się żądzami starej natury, czy w miejscu oczyszczonym, świętym?
Autor
chyba czuje, że takie pytania się pojawią, więc do powstałego
zamieszania dodaje dalsze:
„Ponieważ
Bóg całkiem usunął starą naturę, w ogóle nie mamy się na czym
skupiać. Bóg pracuje wyłącznie z nową naturą i my winniśmy
skupić się właśnie na tym.”
W tym miejscu twierdzenia brane są już „z rękawa”, pomijając całkowicie Słowo Boże. Jeśli stara natura jest bezpowrotnie zabrana, to co mają znaczyć słowa kierowane do nas przez Apostołów:
- Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość...” Kol 3,5. To stara natura.
- „Zewleczcie z siebie starego człowieka...” Ef 4,22.Wyraźniejszego stwierdzenia nie trzeba...
- „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami” Ga 5,24.Oto cudowna, a przede wszystkim - skuteczna rada na zadane wyżej pytania!
Kolejne twierdzenie pojawiające się w artykule, zwala z nóg:
„Masz zgodę na to, aby zaniechać zabijania starego człowieka. Bo tylko utrzymując przy życiu nowego człowieka, stary pozostaje martwy.”
Łoł! To strzał z potężnej haubicy! Mam zgodę! Rewelacja!
Czyją zgodę??? Chyba wyłącznie autora artykułu, bo przecież nie Pana Boga ani tym bardziej Pana Jezusa?
To właśnie Pan Jezus ustanowił krzyż, nasz krzyż! To On postawił warunek (!), że każdy kto chce iść za nim, musi zaprzeć się siebie (nie zignorować siebie!), wziąć swój krzyż na siebie codziennie i naśladować Jezusa. (zob. Łk 9,23).
Nawiązując przy okazji do drugiego zdania w powyższym cytacie, trzeba powiedzieć, że jest akurat odwrotnie: Bóg najpierw burzy naszą starą budowlę a potem stawia nową – Swoją, świętą i czystą.
To trzymanie starego człowieka na krzyżu pozwala na rozwój i wzrost nowego.
Smutne jest to, że tak wiele wysiłku podejmuje się w tym celu, by ukrywać wspaniałe rozwiązanie, które przyniósł Pan Jezus, jeśli chodzi o starą naturę.
„Ciało” było przekleństwem człowieka przez całe wieki. Ponieważ jego naturą jest grzech, nikt nie mógł wypełnić woli Boga, nikt nie doszedł do zamierzonej przez Boga społeczności. Byliśmy dalecy od Boga, żyliśmy w niewoli grzechu, a jeśli próbowaliśmy zadowolić Boga, popadaliśmy w gorzki zawód, towarzyszył nam płacz i narzekanie.
Nawet Zakon Boży nadany Izraelowi nie mógł poradzić sobie z problemem ciała (zob. Rz 8,3).
Dlatego Bóg posłał swego Syna, dając mu ciało...
„Nie chciałeś ofiar krwawych i darów, aleś ciało dla mnie przysposobił” Hbr 10,5.
W tym ciele Jezus był doświadczany we wszystkim jak my (Hbr 4,15). My wszyscy upadaliśmy, lecz On – zwyciężył! Alleluja!
„On grzechu nie popełnił”! 1P 2,22. Chwała Jezusowi! Odniósł zwycięstwo nie z pozycji Syna Bożego, lecz z pozycji Syna Człowieczego! Cześć i chwała niech będzie Jezusowi na wieki!
Problem starej natury rozwiązuje nasz krzyż. Ilekroć nasze JA chce wziąć ster naszego życia w swoje ręce, tylekroć może być ukrzyżowane w mocy Ducha Świętego. Dlatego zapieranie się siebie i noszenie krzyża codziennie, jest warunkiem uczniostwa.
Wtedy mamy możliwość - podobnie jak Pan Jezus – iść i pełnić wolę Ojca.
Dlaczego krzyż jest ciągle atakowany? Komu na tym zależy?
Przecież nie jest to tylko teologiczna teoria, jedna z wielu.
Przeciwnie – krzyż jest niezwykle skuteczny! Jakże wielu, a śmiem twierdzić, że każdy, kto zrozumiał istotę krzyża i podjął krzyż – doznał niezwykłej radości i przemiany! Zaczął zwyciężać! Nareszcie w serce wstąpiła nadzieja! Jest coraz dalej od świata, serce staje się coraz czystsze, złe i pożądliwe myśli znikają! Przychodzi Boże odpocznienie (zob. Hbr 4, 1 i 9-12).
Jak nie powikłane, mizerne i zaniedbane byłoby dotąd jego chrześcijańskie życie – teraz wszystko „staje na nogi”! Nareszcie Biblia staje się codziennym chlebem, nareszcie rozumie czym jest modlitwa – nie potrafi, nie może się bez niej obyć. Gdy trzeba - towarzyszy jej post. Tęskni za społecznością dzieci Bożych, nabożeństwa są dla niego największą radością.
Nikt nie musi go do tego wszystkiego namawiać. Po prostu – żyje! Alleluja!
Patrząc na Jezusa – zostaje przemieniony w ten sam obraz, z chwały w chwałę! (2Kor 3,18)
Zamiast biadolić nad swoją nędzą i bezsilnością – jako uczeń Jezusa, kieruje oczy na swego Mistrza. Idzie za Nim, ucząc się od Niego. Idzie tam, gdzie szedł Jezus, nawet gdy są to cierpienia. Na dobre i na złe. (zob. Obj 14,4)
Wie, że w ten sposób zwycięży i dojdzie tam, gdzie On!
Nie słuchaj złych doradców, nie szukaj łatwiejszej drogi, nie marnuj danego ci czasu łaski.
Jeśli jeszcze nie niesiesz swego krzyża – zacznij od dzisiaj!