A A A
Postępująca destrukcja

Choć minęło już kilka miesięcy od tego wydarzenia, wciąż nie mogę przejść nad nim do porządku dziennego, zapomnieć i iść dalej.

Dotyczy to chrześcijańskiej konferencji, na której poruszony został problem usługiwania kobiet w zborze, a dokładnie rozszerzenia praw kobiet w kwestii nauczania i wykonywania posługi pastorskiej.

Po uporaniu się z problemem rozwodów i ponownych małżeństw (tylko w wyjątkowych społecznościach nadal się ich zabrania), przyszedł czas, by wprowadzić do kościoła następne żądanie świata – „równość” w dziedzinie nauczania i pastorowania.

Nazywam to destrukcją, ponieważ trudno o bardziej właściwe słowo. Kwestia nauczania przez kobiety jest w Biblii bardzo wyraźnie określona, nie pozostawia żadnych powodów do dyskusji, a jednak...

Kościół przeżywa dzisiaj niezwykle trudny okres. Trudny dla tych, którzy chcą dochować wierności Słowu, gdyż dla tych, którzy chcą wprowadzać różne innowacje w kościele, nawet te szokujące - jest to akurat wyjątkowo dogodny czas.

Destrukcji w kościele dokonuje świat i szatan. Rozpoczęli potężną ofensywę i zdobywają coraz większe pole. Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia coraz brutalniej wdziera się w szeregi ludu Bożego.

Jeszcze gorsza, bo bardziej podstępna, jest destrukcja od wewnątrz. Śliska i chytra jak wąż, i choć stosuje znany od zarania ludzkości wybieg, wciąż odnosi sukcesy: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział...?” 1M 3,1.

Nie usłyszeliśmy co prawda powiedzianego wprost „czy rzeczywiście Bóg powiedział” - w stosunku do poniższych wersetów Pisma Świętego:

  1. 1Kor 14,33-34 „Jak we wszystkich zborach świętych niech niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala im się mówić”

  2. 1Tm 2,11-12 „Kobieta niech się uczy w cichości i w pełnej uległości; nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża...”

Takiego błędu nie popełnił ani wykładowca ani uczestnicy dyskusji. Wiadomo - kto choć raz przeczytał Pismo Święte wie, że tak jest napisane.

Pytanie i sugestia były bardziej zawoalowane: „czy słowa zapisane w tych wersetach oznaczają dokładnie to, co czytasz?”

Innymi słowy: czy czarne jest naprawdę czarne, a białe czy jest naprawdę białe? Jeśli Bóg mówi: „nie pozwalam” – czy to naprawdę oznacza „nie pozwalam”?

Cały wykład polegał na przytaczaniu różnych sytuacji opisanych w Biblii, które mogłyby, powtarzam – mogłyby sugerować, że kobiety mają prawo do nauczania w kościele. Nazwano to argumentami.

Podam kilka przykładów z tej konferencji, żeby czytelnik mógł lepiej zrozumieć jakimi drogami postępuje destrukcja w kościele.

1. W Ef 4,11-12 czytamy, że Bóg „ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami”. Argument brzmiał: skoro kobieta może prorokować to dlaczego nie może nauczać? I prorokowanie i nauczanie jest wymienione „jednym tchem”, dlaczego więc na jedno pozwalamy a na drugie nie?

Odpowiedzi, że ten sam Bóg zakazał kobiecie nauczać, nie doczekaliśmy się...

2. Porównano Apostoła Pawła siedzącego u stóp Gamaliela do Marii siedzącej u nóg Chrystusa. Sugestia brzmiała: skoro Paweł był uczniem Gamaliela, to również Maria była uczennicą Chrystusa. W jakim celu Jezus nauczał swoich uczniów? Żeby mogli nauczać innych. Tak więc, dlaczego Maria nie może nauczać...?

3. Nie mogło oczywiście zabraknąć „solidnego” argumentu z Gal 3,28: „...nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie”.

Tego, że fragment ten dotyczy równości wszystkich w odniesieniu do zbawienia a nie do pełnienia służb w kościele również nie usłyszeliśmy...

Słowo wyraźnie naucza, że w odniesieniu do warunków zbawienia wszyscy jesteśmy równi. „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika i wolnego...” Gal 3,28.

Natomiast w odniesieniu do pełnienia służby istnieją różnice: „Czy wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokami? Czy wszyscy nauczycielami?...” 1Kor 12,29-30.

W dyskusji, która miała miejsce po wykładzie, padały inne „argumenty”:

  • dlaczego siostra nie może nauczać skoro ukończyła szkołę biblijną i ma akceptację pastora, i rady starszych? Odpowiedź jest prosta: bo nie ma akceptacji Boga. W „swoim” zborze – niech robi co chce. W Bożym zborze – nie. „Jak we wszystkich zborach świętych niech niewiasty na zgromadzeniach...” 1Kor 14,33-34. We wszystkich zborach świętych – nie tylko w korynckim.

  • ktoś oświadczył: ja nauczam w moim zborze razem z moją żoną od wielu lat i wszystko jest ok... No, niezły argument...

Inną grupą argumentów były te, które podnosiły osoby mające wiedzę teologiczną. Jest to bardziej niebezpieczne a to z tego powodu, że słuchacze darząc ich zaufaniem, mogą bezkrytycznie przyjąć wszystko, co mówią.

Zawiódłby się jednak ten, kto oczekiwałby głębokiego wykładu Słowa. Nic z tych rzeczy. Skupiano się głównie na uwarunkowaniach kulturowych:

  • w tamtych czasach kobiety były odsunięte od wykształcenia...

  • w zborze korynckim mogła być taka niepożądana, napięta atmosfera, wywołana przez kobiety, a Paweł – by ją uspokoić – zabronił niewiastom mówić.

Ktoś inny pociągnął ten wątek tak daleko, że głośno oświadczył: „tak, to było powiedziane do zboru korynckiego, więc nas nie obowiązuje!”

Przerażające! Można zauważyć, że wielu współczesnych nauczycieli, pastorów i wykładowców ma przedziwny stosunek do Biblii. Honorują (na razie) tylko słowa Pana Jezusa, te z Ewangelii. Natomiast listy Pawłowe traktują jako myśli Pawła, jako jego mądrość. A skoro tak – można je dowolnie interpretować, można zmieniać a nawet odrzucać jako nieaktualne. Ktoś nawet odważył się na sformułowanie, że przecież Biblia ewoluuje (zmienia się). Powołał się na sposób podejścia do rozwodów i powtórnych małżeństw: „Kiedyś – nie do pomyślenia, a dzisiaj...”? 

Nota bene: jeszcze jeden gorzki owoc duchowej nonszalancji.

Czyżby nie wiedzieli, że „całe Pismo przez Boga jest natchnione”? 2Tym 3,16.

Coś jest mocno nie tak. Coś jest nie tak z ich chrześcijańskim DNA. Skąd ci ludzie przychodzą?

Wszystkie te argumenty, wątpliwej zresztą natury, bo wynikające z domniemania, z przypuszczeń, kładziono na jednej szali, uzyskując wyraźną przewagę.

Bo na drugiej szali nie położono... niczego!

Tak! Ani razu nie położono na przeciwnej szali dwóch miejsc Słowa, zabraniających kobietom nauczania. Jakby ich w ogóle nie było w Biblii!

Nie skorzystano z tych argumentów, chociaż są one podparte dwoma nie budzącymi wątpliwości dowodami historycznymi (są one zawsze ważniejsze niż kulturowe czy społeczne):

  1. „najpierw został stworzony Adam, potem Ewa”. 1Tym 2,13

  2. „nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech”. 1Tym 2,14.

Może nie są to słowa poprawne politycznie, lecz... Boże.

W historii świata zdarzały się przypadki, że nowy rząd obalał lub zmieniał konstytucję. Zawsze wywoływało to polityczną burzę, zamieszki a nawet wojny.

W tych przypadkach ludzie zmieniali to, co przed nimi ustanowili inni ludzie.

Konstytucję Bożą ustanowił Bóg i jest ona niewzruszona na wieki!

Mógłby ją zmienić tylko Bóg.

Pytanie Jezusa: „czy znajdę wiarę na ziemi, gdy przyjdę” nie jest już takie irracjonalne, że nie wiadomo skąd się wzięło i czego dotyczy – świata czy kościoła?

Wiara jest ze słuchania Słowa, a jeśli Słowo przedstawiane jest jako zmienne i chwiejne, to skąd ma się wziąć wiara, której oczekuje Bóg?

Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju