Przywódcy – żądni sukcesu, zabiegani, nad miarę aktywni, biorący coraz to nowsze wizje: jak zbudować kościół, w jaki sposób ewangelizować, jak rozwijać kościół...
I zebrani wokół nich ludzie - coraz bardziej zdezorientowani, zagubieni, sfrustrowani, rozczarowani...
Jedziesz na konferencję przywódców a tam jak z rękawa sypią się nowe, rewelacyjne pomysły: na ewangelizację... na życie... na rozwój... Programy, szkolenia, wizje - jak ściągnąć ludzi do kościoła... i... jak ich tam zatrzymać!
I ani słowa o Jezusie! No, może tyle, że On powinien przyklasnąć naszym pomysłom, bo przecież są takie trafione!
W mediach oglądasz różnego rodzaju przedziwne przedstawienia z udziałem tysięcy ludzi. Niby wierzący – i ci na scenie i ci w ławkach... Lecz to, w czym biorą udział jest tak dalekie od Ewangelii Jezusa, tak szokujące, więcej – wstrętne! A zachowanie widowni wręcz żenujące. Co ich tak porusza? Chrząkanie, nieopanowany śmiech, konwulsyjne podskoki, przewracanie, machanie marynarką, machanie flagami, „czadowa” lub zmysłowa muzyka? Opamiętanie nie przychodzi nawet wtedy, gdy ludzie popadają w konwulsyjne drgawki, gdy ich ruchy stają się nieskoordynowane, oczy uciekają na strony, gdy tracą świadomość...
O co chodzi? Gdzie się znalazłeś?
Otóż, jak głoszą te gwiazdy ze sceny... w centrum przebudzenia! W Bożej obecności! Właśnie nastąpiło wylanie Ducha!
Kiedyś nie dowierzałem, że gdy antychryst ogłosi się Bogiem – ludzie mu uwierzą. Myślałem – to jest niemożliwe. To się skończy jakimś totalnym buntem.
Gdy oglądam sceny ze współczesnych ośrodków przebudzeniowych – wiem, że będzie tak, jak mówi Pismo. Ludzie połkną objawienie się antychrysta jak zwykłą pigułkę. Te sceny, które teraz odgrywają się na pseudochrześcijańskich seansach służą m. in. temu, żeby ludzie przywykli do przełykania nawet wstrętnych i obrzydliwych pigułek. By – w niedalekiej przyszłości - nie przyszło im na myśl ich wypluć lub zwrócić... Przypomina to powolny proces podgrzewania, a w efekcie – ugotowania żaby.
Strasznie pogubił się ten świat! Dramatycznie zagubił się kościół. Tak naprawdę nie wie, co ma robić, gdzie iść, jak żyć, nie wie, jak osiągnąć cel – Dom Ojca.
Dlaczego tak się stało?
Ponieważ kościół zostawił Chrystusa, odwrócił się od Jezusa. Dał się złapać na obiecanki wizjonerów, hochsztaplerów i karierowiczów. Uwierzył w ich programy, metody i propagandowe chwyty.
Żyjemy w czasach wielkiego duchowego chaosu. Każdy może głosić i robić, co mu się tylko podoba. I tak, na chrześcijańskich zgromadzeniach możesz zobaczyć pokazy walk wschodnich, taniec cheerleaderek, uzyskać poradę tłumacza snów, itp. Kto ma więcej pieniędzy – krzyczy głośniej. I zbiera więcej zwolenników...
Jakże różni się to od postępowania Jezusa. On nie krzyczał na rogach ulic, nie spierał się, nie przekrzykiwał się z przeciwnikami. Mt 12,19
Wychodził na ... puste miejsce (!) i tam czekał na tych, co chcieli Go słuchać. I ciągnęły do Niego tłumy spragnionych PRAWDY. Szukających właściwej DROGI i prawdziwego ŻYCIA..
Tak, jest to czas wielkiego duchowego zamieszania, trwa duchowa zamieć, oślepiając oczy wielu. Gdy przychodzi wskazać komuś odpowiedni zbór w jakimś mieście - masz więcej wątpliwości niż pewności. Gdy przyjeżdża nieznany brat, masz wielkie obawy czy poprosić go o usługę. I vice versa – nie zaproszą do usługi kogoś, kto może powiedzieć coś przeciwko rozwodom, nazwać uznany przez większość czyn grzechem, lub wskazać na krzyż czy potrzebę uświęcenia.
Wraca słynne pytanie Piłata: „co jest prawdą?” J 18,38. Coraz więcej pytań o właściwą drogę, coraz więcej niepewności w ludzie Bożym, lęk przed zdemaskowaniem fałszywych proroków i nauczycieli, coraz większa bierność. Taki klimat sprzyja diabłu – może śmielej sobie poczynać, więcej oszukiwać i zwodzić. Taki klimat służy też rozwojowi grzechu i nieprawości w kościele.
Metody podpatrzone u „wielkich, namaszczonych sług Bożych” znajdują popyt również w naszym kraju. Są łatwe w powielaniu – wystarczy pokrzyczeć, podskoczyć, popchnąć by się przewrócił, zachować się jak gwiazdor – i efekt murowany. Szczególnie wśród tych, którzy nie mają zbyt wielkiego pojęcia o tym, czym jest Ewangelia.
Większość ludzi jest zadowolona z tego stanu. Mają nauczycieli, którzy głoszą, co ucho łechce (2Tm 4,3), mogą więc pozwolić sobie właściwie na wszystko, co kiedyś było „zakazane”. Teraz mogą się pośmiać z takich „staromodnych zakazów” jak telewizja, rozwiązłość w ubieraniu i zachowaniu, współżycie w narzeczeństwie, powtórne małżeństwa...Jednak jest wielu, którzy trapią się tym stanem. Są uciśnieni jak Lot w Sodomie. Oni też pytają się, czy jest i jaka jest prawda?
Z wielką radością i z całą pewnością mogę zaświadczyć: jest WŁAŚCIWA DROGA! Jest JEDYNA PRAWDA! Jest PRAWDZIWE ŻYCIE!
Jezus jest DROGĄ! Jezus jest PRAWDĄ! Jezus jest ŻYCIEM! J 14,6.
Na pewno powiesz na to: AMEN! Ale to nie wystarczy! Jeśli chcesz poznać tą DROGĘ – musisz pójść do Jezusa. Nie tego z XXI wieku, współczesnego... Tego z lat 30-tych naszej ery. Bo mimo upływu wieków, ta DROGA nie zmieniła się nawet w jednym szczególe!
Pójść i :
-
posłuchać, co Jezus mówi o DRODZE
-
przypatrzyć się jak On idzie tą DROGĄ
-
przyjąć zaproszenie („Pójdź za mną”)
-
zgodzić się na postawione warunki (bo takie są! Łk 9,23)
-
zacząć iść, ucząc się każdego dnia.
Ludzie muszą zrozumieć to, że:
-
Jezus jest treścią Kościoła
-
Jezus jest treścią zwiastowania
-
Jezus jest jedynym wzorcem do naśladowania.
Czy widzisz Jezusa, czy słyszysz o Jezusie w tych uwłaczających Bogu i Duchowi Świętemu seansach?
Czy widzisz świętego Jezusa w codziennym życiu kościoła, w chrześcijańskich rodzinach?
To nie mogą być dwa różne obrazy! Jezus nie jest oddzielony od Kościoła. On przejawia się w Kościele! Jezus nie wypełnia twojego życia tylko na nabożeństwie. A w domu, w szkole, w pracy, nosisz zupełnie inny obraz, swój obraz...
Eksperci od poprawy stanu kościoła wymyślają co chwilę inne sposoby, by ożywić Kościół, wzmocnić go, uatrakcyjnić: „Zróbmy to i to... zróbmy to tak... wdrażajmy nowe programy... zaangażujmy takich a takich ludzi...” To nie uczyni Kościoła mocnym.
Kościół jest wtedy mocny – gdy jest oddzielony od świata i wypełniony mocą Bożą.
Kościół pierwszego wieku był mocny - Chrystus dopiero co, wyprowadził go ze świata: odłączył i oczyścił.
Do tak oczyszczonego Kościoła mógł przyjść Duch Święty i wypełnić go Swoją mocą. Na próżno wołamy o moc Ducha, gdy nie chcemy oczyścić swego serca, życia, rodzin i zborów. Nie przykrywa się śmieci i brudu ładną narzutą. Duch Święty nie będzie przebywał tam, gdzie ma miejsce grzech.
Mówimy o kryzysie kościoła, a główną przyczyną tego kryzysu jest to, że kościół jest coraz więcej wypełniany światem.
Jak okręt z dziurawymi burtami – nabiera wody. Lecz o okręcie, który nabiera wody – nie mówimy, że przezywa kryzys, lecz katastrofę! Kościół przeżywa katastrofę i raczej wiadomo, jak kończą się katastrofy... Jedyna nadzieja w głębokiej pokucie...
Pierwszy Kościół był mocny, gdyż szedł właściwą DROGĄ. Naśladował swego Mistrza – Jezusa.
Dzisiejszy Kościół może być tak samo mocny i piękny – lecz wyłącznie na tych samych zasadach!
Kościół potrzebuje nie tyle uczonych w Piśmie, ludzi zdolnych i ambitnych, lecz – uczniów, to jest tych, którzy przystaną do Jezusa i pójdą za Nim, ucząc się Jego życia.
Duch Święty jest potrzebny Kościołowi nie po to, by błyszczeć na scenie, by wzbudzać wrzawę, robić dymy, i wprowadzać ludzi w drgawki...
Duch Święty jest potrzebny, by wziąć z Jezusa i oznajmić nam. J 16,14.
Bo życie – jest w Chrystusie! On jest ŻYCIEM!
Kościół nie potrzebuje jeszcze lepszych nauczycieli, głębszych wykładów, więcej konferencji, niezwykłych nauk, przedziwnych objawień...
Potrzebuje Jezusa – gdyż On jest PRAWDĄ!
Chwała Bogu, że PRAWDA wciąż żyje! Przetrwała wszystkie mroki dziejowe, prześladowania, duchowe zawieruchy i burze ciemności.
Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki! Hbr 13,8