Widziałam Twoją śliczną twarz, gdy śpiewałaś i brałaś udział w nabożeństwie. Przypominasz mi mnie sprzed siedmiu lat.
A potem, po nabożeństwie, patrzałam jak siadasz do samochodu z tym chłopcem, który nie zna Boga...
Siedem lat temu byłam w podobnej sytuacji.
Od najmłodszych lat znałam Boga. Wyrosłam w chrześcijańskiej
atmosferze . Uczęszczałam na
nabożeństwa, brałam udział w
różnych spotkaniach i emocjonalnie wydawało mi się, że wszystko
było w porządku. Lecz w rzeczywistości nie przeżyłam jeszcze
tego momentu, kiedy Boża wola i moja byłaby ze sobą w zgodzie .
Pobraliśmy się choć ci, co mnie kochali, płakali i przeżywali. Już w sześć miesięcy potem zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę moje życie, a w szczególności moja społeczność z Bogiem, jest w olbrzymim niebezpieczeństwie.
Zaczęłam się gorąco i szczerze modlić, by Bóg pomógł mi uchwycić się Go mocno i na zawsze.
Teraz zaczęła się walka. NIE, nie pójdzie ze mną do kościoła na nabożeństwo. Zanim wyszłam za Niego za mąż, nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Jak strasznie byłam samotna... On mnie pokochał... Tak myślałam ...
Lecz teraz dopiero wiem, co to jest SAMOTNOŚĆ.
SAMOTNOŚĆ – to przeżywanie radości z Bogiem i powrót do domu do męża, z którym nie można rozmawiać o tym, co mnie cieszy. Jego to nie interesuje.
SAMOTNOŚĆ – to chodzenie samej na spotkania i baczne obserwowanie młodych małżeństw, jak cieszą się i wspólnie wielbią Boga. Ty możesz iść sama, albo zostać sama. On ma inne zainteresowania.
SAMOTNOŚĆ – to świadomość, że Jezus wraca po swój kościół, po tych którzy Go przyjęli i są mu posłuszni..., a Ty wiesz, że ten którego kochasz nie jest gotowy i wcale o to nie dba...
SAMOTNOŚĆ – to przyjście dwojga dzieci na świat i.... strach. Jak się będą czuły i kim będą w podzielonej rodzinie.
SAMOTNOŚĆ – to letnie ciche i ciepłe wieczory, gdzie młode
małżeństwa stanowią rzeczywiście
jedno...
SAMOTNOŚĆ – to bezsenne noce i zmaganie się z podejrzeniami, że może on jest mi niewierny...
SAMOTNOŚĆ – TO TERAZ!
Moje dzieci i ja idziemy do ciemnego i pustego mieszkania, który będzie naszym domem, aż... adwokat zawiadomi nas, że już wszystko skończone...
Gdy patrzę w lustro, widzę, że te siedem lat niezbyt zmieniło moją twarz.
Ale wewnątrz jestem stara i COŚ, co kiedyś żyło i było tak piękne – teraz jest martwe.
Oczywiście, nie jest to nadzwyczajna historia...
Nadzwyczajnym jest to, że nie przestałam ufać Bogu i nie odeszłam od Niego. Wdzięczna jestem mojej rodzinie, za ich wsparcie w modlitwach i za modlitwy ludzi w kościele. Bez względu na to, co mi przyniesie przyszłość, wiem że minęłam się z doskonałą wolą Bożą dla mojego życia i wiem, że nie można zbudować szczęścia na nieposłuszeństwie wobec Bożego Słowa.
Dziś wiem, że nigdy nie przestanę płacić za złamanie Bożego przykazania.
Niech Tobie się to nie przydarzy.