A A A
Szpitalne lekcje

Moja ziemska droga zaprowadziła mnie ostatnio do szpitala. Znalazłem się tam wskutek krwotoku do przewodu pokarmowego. Jak powiedział lekarz: „sprawa poważna, lecz miał pan szczęście”. Dla niego – szczęście, a dla mnie - kolejna realna Boża pomoc i okazane miłosierdzie w potrzebie. Dziękuję Ci, Boże! To kolejny dowód, że Pan Bóg jest niezawodnym i najlepszym ratownikiem. Coraz bardziej cieszę się, że w młodym wieku powierzyłem swoje życie Bogu. Nic nie straciłem, a tyle zyskałem! Głęboko ubolewam nad tymi, którzy jeszcze tego nie uczynili, jeszcze się wahają, jeszcze kluczą. Czy nie wiedzą, co tracą?

Dwie sprawy jakby na nowo stanęły dla mnie otworem.

Przez kilka dni byłem skazany na grający od rana do wieczora telewizor. Pacjenci, ledwo się wybudzili a już wrzucali pieniądze i telewizor grał bez przerwy. Za jednym wyjątkiem – i to mogę zapisać jako cud: w niedzielę, dopóki nie skończyło się w zborze nabożeństwo, na sali było cisza jak makiem zasiał! Mogłem bez przeszkód uczestniczyć w duchu w nabożeństwie. Oglądając mimo woli programy i słuchając tego, co płynęło ze szklanego ekranu, byłem zmęczony, lecz wdzięczny Bogu, że mój dom tego nie zna. Jak można normalnie żyć w takim szalonym młynie? Nie mogę zrozumieć, dlaczego w rodzinach wierzących telewizor gra, może nie od rana do wieczora, ale po kilka godzin dziennie. Boże, co za duchowa oziębłość i absolutny brak rozsądku! Pozwalać, by w moim domu, przez ekran, wylewała się jedna z najbrudniejszych, duchowych rzek świata!

Filmy, gdzie krew leje się jak woda z hydrantu a dialogi są przesiąknięte nienawiścią, nierzadko przeplatane przekleństwami. Bohaterowie, czyli ewentualne wzorce do naśladowania, to z reguły ludzie z poplątanym życiem, szukający nowych partnerów życiowych, zbuntowani, bezwzględni. Jedyne, co im w życiu wychodzi, to brutalne okładanie przeciwników i strzelanie do ludzi, jak do kaczek. Nic, tylko się zachwycać...

„Lekkie i banalne” seriale – gdzie jako zmianę na lepsze promuje się odbijanie cudzych żon lub przeżycie kolejnego romansu. Dialogi aż do mdłości sterujące w stronę sukcesu i ... seksu. Razem z tym oczywiście szokujące kreacje, odsłaniające nieprzyzwoicie wszystko, co jest do pokazania, drapieżny makijaż, powabne (tzw. seksowne ) ruchy, takie same pozy i wystudiowane miny. Żadnej normalności. Wszystko sztuczne, niemoralne i obleśne.

Nawet dzieci są koszmarnie wypaczone. Wydaje się, że jedyny uśmiech dziecka – to ten z reklamy – pusty i nienormalny. Ich głupawe lecz pełne egoizmu okrzyki, czy to zachwytu, czy żądania reklamowanego produktu... Wychowaliśmy sześcioro dzieci, lecz nasze śmiały się inaczej i nigdy się tak nie zachowywały...

I ten wszechobecny, wprost histeryczny pęd, pośpiech... Mowa sprawozdawców jak seria z automatu, napięty ton, akcja za akcją, reklama za reklamą, jeden film jeszcze nie skończony a już promowany następny, szybko, szybko, byleś nie odwrócił wzroku, byleś nie odszedł od telewizora!

Gdy myślę o chrześcijańskich domach, w których pobłyskuje zimny (to dobre określenie) ekran, na usta ciśnie się tylko jedno pytanie: „Dlaczego to robisz! Co z tego masz?”

Może powiesz: „nie tragizuj, to tylko film”. Odpowiem: „bzdura! To twoja szkoła, która uczy cię „wartości”, wytycza ci cele i uczy zachowania”.

Teraz wiem, dlaczego większość problemów między mężem a żoną rozwiązuje podniesiony głos, krzyk, wskazywanie palcem i niewybredne personalne zarzuty. To normalna scena w każdym filmie.

Wiem, dlaczego chrześcijanie gonią za mamoną. Domy i apartamenty w filmach są niezwykle malownicze i imponujące.

Wiem dlaczego dorastająca córka podmalowuje oczy, ubiera się w buty z wysokim obcasem i trzaskając drzwiami wypada z domu na dyskotekę, pozostawiając rodziców z twarzą ukrytą w dłoniach, płaczących.

Wiem, dlaczego syn wymyka się wieczorem z domu i wraca późno, chyłkiem, omijając rodziców, bo jak im spojrzeć w oczy?

Teraz wiem skąd się bierze kilkudniowy zarost na twarzy, wygolona głowa i muskulatura u zborowych młodzieńców. W filmach właśnie tacy mężczyźni zdobywają najpiękniejsze kobiety. Znam źródło dziwnych ruchów głową i biodrami u dziewcząt. Wiem, dlaczego dziwnie wytrzeszczają lub mrużą oczy, machają kończynami, potrząsają głowami i robią dziwne (czyt. uwodzicielskie) grymasy w czasie rozmowy. Wiem, dlaczego włosy powinny być tylko kruczo-czarne lub olśniewająco blondaskie, a brwi powyrywane do wąskiej kreski. Bohaterki romansów tak właśnie oczarowują najprzystojniejszych chłopaków.

Wiem, dlaczego wierzący rodzice przyprowadzają na nabożeństwo dzieci z „irokezem” na głowie, z kolczykiem w uchu, z wymalowanymi paznokciami.

Tak wyglądają i zachowują się telewizyjni bohaterowie. Tak wygląda „medialna droga” do sukcesu i szczęśliwego życia.

A my to akceptujemy... Myślimy, że tak właśnie wygląda normalne (?) życie.

A Boga.... właściwie nie ma sensu pytać o opinię. Co On może o tym wiedzieć? Najwyżej powie coś o ciasnej bramie i wąskiej drodze, o opuszczeniu świata... Stare frazesy!

Obyś mógł zrozumieć, jak straszne skutki w duchowym życiu twoim i twoich dzieci powoduje okazywana pobłażliwość i brak trzeźwego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość! Zastanów się i nie skwituj tego słowami, że czepiam się zewnętrznego wyglądu. Wygląd, zachowanie i cele, przed którymi ostrzegam, to jest tylko preludium do życia, które funduje szatan temu światu. Ono przyniosło ludziom takie skutki, jakie dzisiaj widzimy. Jeśli my sami, jeśli nasze dzieci będą szły „medialną drogą sukcesu”, spadną na nich te same nieszczęścia, gdyż jest to nieunikniony owoc bezbożnego życia.

Umiłowany w Panu, zachęcam – nie pozwól, by brudne wody płynęły do duszy twojej i twoich domowników. Zamień to na czas szukania Bożego oblicza, czytanie Słowa i modlitwę. Wtedy zamiast wściekłej kakofonii dźwięków, wiadomości i reklam usłyszysz cichy, kojący głos Boga. On przynosi pokój, radość i szczęście.

W zborze śpiewamy w jednej pieśni: „duchowi czasów sprzeciw się...”. Strasznemu, wszechobecnemu i demonicznemu duchowi czasów.

Boże, daj siły i zachowaj mój dom z dala od tej ciemności!


Pierwsza lekcja była bardzo przykra i niemiła. Chciałem uciec z tej klasy, lecz byłem przykuty do szpitalnego łóżka.

Druga była całkiem innej natury.

Przez dwa kolejne razy Słowo Boże otwierało mi się na tym samym wersecie z Ewangelii Łukasza 22,41-43

Samotny Pan Jezus w największym, śmiertelnym boju swojego życia. Nikt nie stał za Nim, nikt go nie wspierał.

Ja, będąc w nic nie znaczącym (w porównaniu z Jezusem) doświadczeniu wiedziałem, że cała moja rodzina, zbór i wielu przyjaciół modli się o mnie. Otrzymałem wiele smsów i telefonów z wersetami biblijnymi i zapewnieniami, że są ze mną w modlitwie. Te modlitwy sprawiły, że gdy po dwóch dniach wykonano gastroskopię, lekarz mógł powiedzieć: „mam dla pana dobrą wiadomość – wrzód już nie krwawi”. Jaka ulga! Chwała ci, Panie Boże!

A mój miły Jezus, gdy zmagał się z brzemieniem grzechów całego świata, ze swoją słabością, z całą mocą ciemności – nie otrzymał żadnego telefonu, żadnego pocieszającego smsa. Ci, których prosił o modlitwę – znużeni spali obok. Widząc to – przeniknięty do głębi duszy, płakałem.

A On – nie cofnął się! Nie zawrócił, nie zwątpił! O mój miły Jezu! Któż jest większy niż Ty!

Umiłowany Jezu! Kto zmierzy Twoje posłuszeństwo i pokorę, gdy mówiłeś: „wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie”?

Zawiedli ludzie, zawiedli przyjaciele, zawiedli uczniowie. My też zawiedliśmy! Wszyscy go opuścili...

Był Ktoś, kto go nie opuścił – Bóg! Niebo się nie odwróciło!

„A ukazał mu się anioł z nieba, umacniający go”.

Zapamiętaj to – choćby wszyscy cię opuścili – Bóg cię nie zostawi! Niebo odpowie ci w najczarniejszą noc, w największym doświadczeniu, w najbardziej przeraźliwej samotności! Niebo nigdy nie zawodzi i błogosławiony jesteś, gdy temu wierzysz!

Choćby miał to być bój śmiertelny – Bóg cię nie zostawi samego. Otrzymasz siłę, pójdziesz i zwyciężysz! Chwała Bogu! On jest naprawdę dobry.

Gdy w środku nocy pojechałem do szpitala, moja najmłodsza córeczka nie mogła powstrzymać płaczu. Gdy parę dni potem, po wynikach badania, powiedziałem jej: „Aniu, widzisz? Bóg jest dobry”, wyszeptała mi do ucha: „Tatuś, nawet za dobry”. Myślę, że była zdziwiona, że Bóg tak szybko wysłuchał również jej modlitwy. Tak, Bóg jest dobry zawsze i wszędzie. Nie traktujmy modlitwy jako formalności. Gdy wstawiasz się za innymi – to dociera do Boga. I powoduje Bożą reakcję. Bóg chętnie słucha modlitw i zachęca, byśmy z każdą troską przychodzili do Niego. Wykorzystujmy tą szansę!

Przeżywając śmiertelną walkę Pana Jezusa w Getsemane, byłem pełen uwielbienia dla Jego wierności, posłuszeństwa Ojcu i odwagi. Kocham go całym sercem. Nie imponują mi filmowi czy książkowi bohaterzy. Jezus jest niedościgniony! Chcę iść wiernie za Nim, przez cokolwiek ta droga miała by prowadzić. Bo gdzie prowadzi, wiem – w Dom Ojca! Chwała Panu Jezusowi!


Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju