Nadszedł czas dziwny, niespotykany dotąd. Bez ostrzeżeń, bez zapowiedzi - jak złodziej w nocy.
Poruszony jest cały świat. Nie trzeba było następnej wojny światowej, koalicji wojennych, tajnych planów, super wywiadu, tajnych posiedzeń rządowych i super tajnych operacji.
Wystarczył... wirus! Atakujący cicho, niewidocznie i bezboleśnie. Niektórzy nawet nie wiedzą, że go mają. A skutek – piorunujący!
Chaos, niebywałe poruszenie, gorączkowe działania objęły cały świat! Coraz większe przerażenie ogarnia bezradnych ludzi. W tym strachu godzą się na wszelkie posunięcia rządów, na wszelkie ograniczenia, co jeszcze kilka tygodni temu nawet najtchórzliwsi odrzucili by jako atak na ich wolność.
Strach jednak robi swoje. Strach przed chorobą, cierpieniem a przede wszystkim – przed śmiercią.
I trudno się dziwić. Jeśli ktoś widzi życie tylko w kategorii: tu i teraz, to widmo utraty czegokolwiek z takiego życia napełnia ślepym przerażeniem.
Zastanawiam się nad tym, ilu ludzi zweryfikuje swoje życie, ilu pomyśli poważnie o wieczności, ilu zwróci się do Boga?
Zastanawiam się też nad tym, ilu chrześcijan rozpozna w tych wydarzeniach nie tylko pandemię jakiegoś wirusa, ale wyraźny znak rychłego przyjścia Jezusa Chrystusa po swój Kościół? Czyż to nie wyraźna informacja, że świat jest gotowy na pojawienie się antychrysta? Jeden rząd, powszechna inwigilacja, nadchodząca potężna inflacja a więc potrzebny jeden skuteczny, charyzmatyczny i silny władca. Scenariusz jest gotowy – wystarczy reżyserskie kliknięcie, filmowy klaps...
Zastanawiam się, ilu letnich i śpiących do tej pory chrześcijan obudzi się wreszcie ze swego letargu?
Może niewielu...
Bo letniość jest straszna – Bóg odrzuca letnich bardziej zdecydowanie, niż zimnych. Ap 3,15-16.
Bo duchowy sen, to według Boga – śmierć! Ef 5,14.
Ale mimo to – jest jednak szansa!
Taką szansę – jak nikłe światełko w tunelu – widzę również w tym, że... zamykane są kościoły.
Ostatnie rozporządzenie ustalające limit 5 osób w kościele (poza osobami sprawującymi posługę) w praktyce zamknęło prawie wszystkie kościoły.
Jako chrześcijanin – nie widzę podstaw, by nie respektować takiego ograniczenia(liczby wiernych na nabożeństwie). Nie jest to atak na moją wiarę, nie jest to żądanie wyparcia się Chrystusa. Dotyczy nie tylko mojego kościoła ale wszystkich kościołów, wszystkich organizacji a także całego społeczeństwa. Jest działaniem rządu w celu maksymalnego ograniczenia skutków zarazy.
Życie kościołów w tych warunkach jest możliwe, są na to różne sposoby. Znam zbór na Ukrainie, mający ponad 1500 członków, który „żyje”, nie łamiąc rozporządzenia ustalającego liczbę osób w jednym miejscu na 10.
Co więc, gdy zamykane są kościoły...?
Czy nie jest to czas, by poruszył się i zaczął „żyć” Kościół, którym jest... każdy z nas?
Ba, nie tylko poruszył się, lecz zabłysnął pełnym blaskiem i chwałą Bożą!
„Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią...?” 1Kor 6,19.
Czy nie jest to cudowna Boża mądrość, że stworzył Swoją Świątynię w nas? Gdybyś pokazał Bogu chrześcijanina i jakikolwiek budynek kościelny, to kogo by wskazał jako Swoją Świątynię? Budynek z cegły?
Ten czas, to wyjątkowy czas dla tych, którzy dotąd żyli pobożnym życiem i praktykowali swoją wiarę tylko w czasie pobytu w kościele. A poza nim spali i odpoczywali od „dobrych uczynków”, albo byli zajęci „swoim życiem”.
To dobry czas, by wejść do tej wewnętrznej świątyni i w niej odnaleźć Boga.
To dobry czas, by odnaleźć swoją komorę modlitewną i tam spotykać się z Bogiem.
To dobry czas, by doświadczyć Bożej radości i obecności Ducha Świętego, gdy jest się skazanym na samotność, na różne ograniczenia.
Społeczności z Bogiem nic nie może przeszkodzić. Nie ma takiego wirusa, który zamknąłby Bożą Świątynię! Bo tam mieszka żywy, jedynie prawdziwy Bóg i wszelkie wirusy, złe moce lub inni nieprzyjaciele nie mają dostępu. Życie w tej Świątyni pulsuje cały czas, nie ma przerw, nikt nie może wprowadzić ograniczenia. Czy znasz to życie? Jeśli tak, to nie przeraża cię kolejne rządowe rozporządzenie. Jeśli nie – to jest okazja, by to zrozumieć i wejść w codzienne „nabożeństwo”.
To również dobry czas, by zrozumieć, czym jest zbór i - gdy skończą się ograniczenia – umieć docenić ten dany nam od Boga skarb – braterstwo (zob. J 17,9-22). Może po tych trudnych dla nas przejściach zniknie problem pustych ławek kościelnych w niedzielę a także w zwykłe dni.
Zamykane kościoły... To może być dobry czas dla nas wszystkich! Możemy przekonać się, że nawet w takich niepomyślnych warunkach, Jezus jest z nami. Tak jak powiedział: „a oto jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Mt 28,20.
Życząc wszystkim doznawania Bożej obecności i Jego błogosławieństwa w naszym czasowym ograniczeniu, pozdrawiam słowami zmartwychwstałego Jezusa, które wypowiedział w... zamkniętym kościele: „Pokój wam”.