Jest już o niej bardzo głośno. Zdaje się, że klamka już zapadła – będziemy mieli polską, chrześcijańską telewizję TBN.
Wypadałoby się cieszyć, ale... Mam złe przeczucia i raczej powody do obaw a nie do radości.
Bo czymże jest i co reprezentuje - znana nam do tej pory - zachodnia TBN?
Gdybym chciał wyrazić się zachowując tzw. „poprawność polityczną” - brzmiało by to mniej więcej tak: „Hmmmm, otóż jest to stacja przedstawiająca i promująca wartości chrześcijańskie. Występują w niej znane i popularne osoby, które na chrześcijańskiej niwie odnoszą wielkie sukcesy: pastorzy mega-kościołów, pełni mocy Bożej kaznodzieje, niosący niezwykłe poselstwo dla współczesnego świata, liderzy niezwykłych przebudzeń....”. Wybaczcie, ale dalej już nie mogę ciągnąć tych absurdów!
Bo czymże jest TBN? Chyba największym nośnikiem herezji i sfałszowanej Ewangelii. Oglądałem wiele audycji tej stacji i nie znalazłem bodajże jednej, która pocieszyła by serce...
Hinn, Ostin, Copeland, Hagin – dzierżący dzisiaj prym w zwiedzeniu - to główni bohaterowie stacji TBN. A za nimi cała plejada naśladowców, prześcigających się w tym, żeby być bardziej ekscentryczni, szokujący, oryginalni. Jedni szokują wyglądem i zachowaniem, inni brutalnym fałszowaniem przesłania Ewangelii, jeszcze inni opowiadaniem niesamowitych, wziętych chyba z chorej wyobraźni, wizji i objawień. Napisałem: „z chorej wyobraźni”, ale myślę: „z opętania”. Prawie każdy z tych aktorów na koniec popisuje się „mocą”, która ma się wyrażać w przewracaniu ludzi. Jeden macha marynarką, drugi dmucha, inny po prostu „wali z łokcia”. A wszyscy - o zgrozo - przyjmują to jako działanie Ducha Świętego!
W tle tych gwiazd - inne gorszące przesłania. Muzyka - w 100% naśladująca świat - narkotyczna, działająca na zmysły, mantrująca. Muzycy - istne dziwolągi: w czapce na bakier, z dredami, z kolczykami w uchu, z łańcuchami, w porwanych spodniach, wytatuowani. Gitarzyści - znęcający się nad gitarami, jak sławny Hendrix na narkotykowym haju. Solistki - naśladujące gwiazdy obrzydliwych świeckich scen: zmysłowe ruchy, bezwstydny - lecz zmysłowy, oczywiście - ubiór, namiętne odgłosy. Jeśli chodzi o zdolności wokalne... zresztą, nie tego oczekuje przecież widownia...
Reszty dopełnia falujący, skaczący, skandujący, oszalały tłum. Wszyscy skaczą, klaszczą, krzyczą, gwiżdżą, drgają jak w konwulsjach, są spoceni i bardzo podnieceni. Brakuje jeszcze tylko... cieknącej krwi z ran zadanych sobie, a widowisko przypominałoby - wypisz, wymaluj – upojenie proroków Baala na górze Karmel (zob. 1Krl 18,26-28).
I żadnej normalności! Zero normalności! Zero podobieństwa do Chrystusa.
Taki bandaż, sterylnie wyjałowiony z wartości chrześcijańskich.
I tyle samo na tych przedstawieniach obecności Boga – zero! A niby wszystko dzieje się tam dla Niego...
Tym nasączona telewizja wchodzi do Polski...
Nie oszukujmy się, to nie będzie inna, bo nasza - polska - telewizja. Służyć będzie temu samemu, co zachodnia – robieniu dobrego interesu i fałszowaniu Ewangelii.
Dlatego nie zobaczymy tam Chrystusa pokornego, cichego, cierpiącego. Tego świat oglądać nie chce. To nikogo nie bawi. A TBN – zgodnie z warrenowską teologią – jeśli chce osiągnąć sukces, musi wyjść do ludzi z tym, czego oni oczekują. A ponieważ twórcom TBN ponad wszystko rozchodzi się o sukces, więc trzeba zaprosić ludzi znanych, zjawiskowe gwiazdy, znane zespoły, zrobić dobre widowisko i... błędne koło się zamyka!
Nic więc dziwnego, że już w swoich pierwszych krokach, polska TV TBN reklamuje i ogłasza pierwszy, a potem drugi wykład, który poprowadzi... Joyce Meyer! Tak więc ludzie, zamiast o Chrystusie, będą uczyć się, jak w życiu osiągnąć sukces a zamiast o pokucie usłyszą, że z Chrystusem robi się dobre interesy. I w tym kierunku będzie szła polska TBN.
Nie usłyszymy o tym, że uczeń nie może być nad pana swego. Nie będziemy zachęcani, by szukać tego, co było w Chrystusie – pokory, cichości, wierności, prawdziwej czci dla Ojca.
Zobaczymy za to ludzi wyglądających i zachowujących się jak ci, którzy nie znają Boga, łamiących Boże standardy i biblijne normy – jakby ich w ogóle nie było, jakby można je zupełnie ignorować. Zamiast wskazywania na cnoty Chrystusowe, na owoce Ducha Świętego, zobaczymy blichtr, próżność, cielesność i szukanie swojej chwały.
Tych „wartości” nie zdoła ukryć telewizja TBN, gdyż nie jest w stanie, a poza tym – nie jest nawet tym zainteresowana.
Wypadałoby się cieszyć, ale... mam wielkie obawy.
Wielu pastorów z obawą patrzy w przyszłość, widząc, co się dzieje w dzisiejszym kościele. Mówią o młodzieży (i nie tylko), u której narasta bunt przeciwko życiu zgodnemu z Ewangelią, gdyż chcą żyć jak świat. Chcą tak samo się ubierać, tak samo zachowywać, robić podobne interesy. Chcą pięknych żon, bogatych mężów, marzą o wspaniałych domach. Tych z cegły, gdyż jeśli chodzi o dom-rodzinę, o jej piękno i radość biorącą się z bogobojnego życia – mają o tym mgliste pojęcie. Zdecydowanie więcej wiedzą o rozkoszach, które daje seks, pieniądze i sukces. Jeśli chodzi o małżeństwa, to jeśli z pierwszą się „nie uda”, chcą mieć możliwość spróbowania z następną...
Chcą nabożeństw z megagwiazdami, głośną muzyką, dobrą rozrywką.
Gdy więc, dzięki TV TBN, zobaczymy cały ten blichtr świata, próżność i nieczystość... Gdy celebryci TBN z uśmiechem na ustach będą przekonywać nas, że można to wszystko pogodzić z życiem Chrystusowym - nastąpi wielka tragedia.
Tama chroniąca normalne życie chrześcijańskie – tam, gdzie jeszcze znosi napór ludzkich pragnień - pęknie i wielu młodych ludzi wypłynie wreszcie na utęsknione wody świata.
Skutki tego będą straszne.
Nie muszę chyba nikogo o tym przekonywać, gdyż sami widzimy - tam, gdzie tama już dawno pękła – dzieją się rzeczy okropne. Wśród nas...
Do naszych uszu dociera coraz więcej przerażających wieści: o kłótniach i rozłamach, o dramatach w rodzinach – o wzajemnej nienawiści, o braku odpowiedzialności, o „romansach”, a zaraz potem - o rozwodach.
I próby rozpaczliwego ratowania ludzi uwikłanych w tych dramatach – zakładanie poradni rodzinnych, chrześcijańskich poradni psychologicznych itp.
Jeśli takie rzeczy zaczynają się dziać w społeczności dzieci Bożych, świadczy to o tym, że odeszliśmy daleko od dróg Bożych.
Właściwe wyjście, to nie więcej poradni, lecz pokuta, czyli porzucenie grzechu, zwrócenie się do Boga i wejście na drogę uświęcenia.
Bo domy sprawiedliwych pełne są pokoju, radości i szczęścia! Wystarczy więc szukać sprawiedliwości Królestwa Bożego i według niej żyć, a problemy znikną! (zob. Mt 6,33).
Nie mogę zrozumieć, dlaczego pomija się tę prostą i skuteczną receptę, a zamiast tego tworzy się poradnie, powołuje doradców albo oferuje leki uspakajające?
Mam powody do obaw, gdyż jestem przekonany, że w tych problemach TV TBN nie tylko nie pomoże, lecz przez sympatyzowanie ze światem i folgowanie złym wzorcom - pogorszy stan rzeczy.
Myślę, że wielu czytelnikom, czytającym ten artykuł, już od dawna cisną się na usta słowa sprzeciwu: „przecież to totalna krytyka, tak nie można! Czyż nie ma w TBN nic dobrego?”
Myślę, że coś się znajdzie... Będą tam bez wątpienia programy dobre, którym nic nie można będzie zarzucić. Lecz ich udział procentowy w całości: 10, może 20 procent? A to nie może być usprawiedliwieniem i nie może wyciszać naszych obaw.
Bo nie jest tak, że 80, czy 90 procent dobrego zaczynu zniszczy odrobinę kwasu, która się w nim znalazła. Słowo Boże uczy, że jest odwrotnie: to odrobina kwasu powoduje, że cały zaczyn nadaje się tylko do wyrzucenia... 1Kor 5,6.
W programach TBN kwas zajmuje nie odrobinę, lecz zdecydowanie więcej telewizyjnej przestrzeni, niż zaczyn...
Ktoś z reklamujących tę stację z zachwytem mówił, że będzie to donośny głos, wspaniała tuba chrześcijańska.
Wypadałoby się cieszyć...
Będzie to, owszem, głośna tuba, w niczym jednak nie podobna do głosu, który rozlegał się najpierw na pustyni (Jan Chrzciciel), potem od Jezusa a następnie od Apostołów.
TBN nie będzie nawoływać do pokuty i zmiany życia, lecz będzie reklamować życie byle jakie, cielesne, letnie. I będzie głosić, że takie właśnie życie jest właściwe i wyczerpuje standardy życia chrześcijańskiego, a więc – zadowala Boga. Wielu w to uwierzy.
Będzie głosem starającym się pogodzić ciemność ze światłością.
Zdrowy na duchu chrześcijanin, nie zatruty miłością do siebie i do świata, nie może znieść próżnej paplaniny, populistycznych działań i zachowań, a przede wszystkim fałszu i obłudy jakie emituje zwiedzione chrześcijaństwo. Zachodnia TBN jest bez wątpienia silnym nośnikiem zwiedzenia. Obawiam się, że polska TV TBN będzie nią również. Będzie wodą na młyn dla wielu chrześcijan, którzy chcą w Ewangelii znaleźć elementy sprzyjające cielesności i naśladowaniu świata.
Tak, jest to „czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom” 2 Tm 4,3.