Zacznę od tego, że urodziłam się i wychowałam na Ukrainie w katolickiej rodzinie, mającej polskie korzenie. W dzieciństwie i młodości byłam bardzo „pobożna”. Kościół, służba, spowiedzi i moralność życiowa! Gdy jednak poszłam w świat dorosły, na studia, a później do pracy, to o Bogu przestałam myśleć. Przecież ja sobie sama tak dobrze radzę!
Świat pięknie mi wmawiał, że to ja jestem sukcesem swego życia! Tylko ja się liczę i moje chęci, a świat będzie mi sprzyjał! I powiem, że nawet tak było! Podążanie za światem i zanurzenie się w grzech było takie łatwe i nawet przyjemne! W końcu moje wartości moralne z okresu wczesnej młodości zatarły się całkowicie a ich miejsce zajęły inne „wartości”. Związek pozamałżeński - coś normalnego, małżeństwa jednopłciowe - może być, nic mnie to nie interesuje, narkotyki, alkohol, prostytutki, pornografia - wszytko jest ok!
Ponieważ nie tkwię w tym osobiście, mogę to tolerować i nawet cieszyć się z takiej różnorodności!
Wyjechałam do pracy w Holandii i tam moje życie szybko staczało się w dół, do tego stopnia, że zaszłam w ciążę z mężczyzną, który miał już rodzinę. Szybko zostawił mnie samą – w ciąży, bez kasy, bez mieszkania i bez legalnego pobytu w kraju! Miałam same problemy! Takie są skutki „pięknego” życia w świecie! Jego sukces!
Ale powiem wam, że w tym wszystkim doświadczyłam, jaki Bóg jest dobry i wspaniały! Jak On mnie kochał - pomimo mojego okropnego życia! Jak mnie zawsze chronił i chciał wyciągnąć z brudu!
Po pierwsze, my jako ludzie, mamy wolną wolę wybierać i decydować o sobie w większości przypadków swego życia! Wybór pracy, żony, męża, grzechu czy Boga i zbawienia.
Tym, na co jednak nie mamy wpływu, są nasi rodzice, nie wybieramy sobie rodziców. Bóg dokonuje tego wyboru za nas! I Chwała Bogu za moich rodziców! To pierwsze Boże błogosławieństwo dla mnie!
Tata był jaki był - ani dobrym ojcem, ani mężem dla mamy. Pił, bił, awanturował się przez co żyliśmy w ciągłym strachu. Natomiast moja mama była wspaniałą matką (nadal taką pozostaje) i mocno wierzącą kobietą! Wiem, że była i nadal jest z dala od łaski Bożej, ale Bóg przez nią działał w moim życiu i to bardzo, za co dziękuję Bogu i mojej mamie! Ona wpajała mi pojęcia moralności, ona mi ciągle mówiła, że Bóg jest wszechmogący i sprawiedliwy! Że On istnieje. Ona – dopóki mogła - utrzymywała mnie przy Bogu. Moja mama to pierwsza osoba, którą Bóg się posługiwał dla mego wybawienia w późniejszym czasie!
Bóg jeszcze wiele razy okazywał mi swoją łaskę i dobroć! Na studiach, w pracy, w życiu codziennym, wszędzie! Trzeba by było zapisać wiele kartek, by wymienić wszystkie działania i ingerencje Boga w moim życiu. Ale powiem o tym największym działaniu, które dotknęło mnie do głębi serca i obudziło mnie z duchowej śmierci.
Gdy znalazłam się w Holandii to całkowicie straciłam chęć bycia z Bogiem. Rozmowy o Bogu wprost mnie irytowały! Złościło to, że mama mi ciągle mówiła co jest stosowne a co nie - względem Boga i ludzi! Robiłam wszystko na przekór, aby udowodnić, że to ja wiem lepiej jak trzeba żyć i co jest dobre!
Wskutek tego, jak powyżej pisałam, zostałam sama na ulicy, w ciąży i bez prawa pobytu w Holandii legalnie!
Człowiek bezbożny już tak ma, że zwraca się do Boga tylko w potrzebie. I również ja w ten trudny czas miałam do Boga wielką prośbę, aby moje dziecko urodziło się zdrowe i żebym mogła legalnie zostać w tym kraju! No, i jakieś mieszkanie dla nas, bo mieszkać w „garażu” z dzieckiem byłoby trudno.
Bóg dał mi wszystko! Dosłownie wszystko! Zdrowe dziecko, obywatelstwo (co jest kolejnym cudem) i nawet mieszkanie! Dostałam wszystko czego tak pragnęłam!
No i... odstawiłam Boga, bo dalej już Go nie potrzebowałam...
Dalej już poradzę sobie sama ! I znów zabrnęłam w światowe życie. Powiem Wam, że nie miałam nigdy problemu z alkoholem, narkotykami, nikogo nie zabiłam... Byłam takim zwykłym grzesznikiem, który żyje i myśli, że w sumie chyba Bóg jest zadowolony z jego życia!
Bo nic aż tak złego nie popełniłam! Więc jest ok!
Nigdy nie zawarłam małżeństwa, żebym w razie czego nie musiała się rozwodzić, ale życie partnerskie wcale nie było dla mnie takim poważnym grzechem! Przecież nie ślubowałam nikomu wierności aż do śmierci, więc mogę zmienić partnera. Co za absurd! I wstyd! (Całe szczęście, że nie muszę Wam tego mówić w oczy, bo chyba bym się spaliła ze wstydu).
Tak, byłam zadowolona ze wszystkiego co miałam, niczego mi nie brakowało, i niczego nie szukałam! Bóg mnie wcale nie interesował! On jednak ciągle próbował dotrzeć do mego serca - przez ludzi, przez różne okoliczności. Jednak mnie tylko to irytowało i jeszcze dalej oddalało od Niego.
Aż przyszedł pewien wieczór, gdy On Sam objawił mi się! Było to w okresie, gdy nad Europą szalały potężne wichury, w połowie lutego 2020r. Stałam wtedy przy oknie i patrzyłam jak huragan się rozkręca, jak łamie drzewa, zrywa dachy i rozrzuca wszystko po stronach. Był to przerażający widok.
Nagle usłyszałam wyraźny głos: „Ja już idę! Zaraz będę! Zbliżam się”.
Ogarnął mnie tak przerażający strach, że przez kolejne dni bałam się sama przebywać w domu! Strach mnie wprost paraliżował!
Byłam pewna tego, że to Pan Bóg mówił do mnie!
I zaczęłam Go gorączkowo szukać, gdzie jest, gdzie Go mogę spotkać? Zaczęłam - jako katoliczka - modlić się do Boga przez różaniec, przez pośredniczkę Marię, przez wszystkich świętych i aniołów.
Ale moje serce nadal nie miało spokoju! W tych dniach całkiem straciłam sen! Chodziłam na spacery, wpatrywałam się w niebo i wołałam do Boga: „gdzie Jesteś, czemu moja dusza nie ma pokoju?” Strach i obawa, że Pan nadchodzi a ja Go nie znam, męczył mnie niesamowicie! Powiem Wam, że ja nic nie wiedziałam o Jezusie, chyba tylko to, że Jezus umarł na krzyżu za nasze grzechy. No i tyle!
Bóg przychodzi do takich zagubionych osób bezpośrednio oraz przez swój lud.
W internecie usłyszałam świadectwo takiego chłopca który miał zaledwie 20-21 lat. Mówił o Jezusie! I to co on mówił, mnie przerażało bo nie pasowało do mej wiary katolickiej. Pomyślałam, że to jakiś sekciarz! Ale on w końcu swego świadectwa zaczął się modlić i ja zrobiłam to samo! Pamiętam jak siedziałam na łóżku i płakałam przemawiając: „Boże, jeśli Ty jesteś, to pomóż mi dowiedzieć się prawdy! Powiedz mi ją! Uratuj mnie! Chcę Cię poznać!”
I tak płakałam, że nie mogłam się opanować!
Po tej modlitwie Pan zaczął przemawiać do mnie na różne sposoby! Któregoś dnia natrafiłam w internecie na Rafała, który mówił o niezgodnościach nauki katolickiej z Biblią, i który mnie tak oburzył swoimi stwierdzeniami, że zmusił mnie, bym po raz pierwszy wzięła Biblię do ręki, i zaczęła ją czytać!
Chwała Panu za Jego działanie z pomocą tego Brata! Niech Bóg go błogosławi wszelkimi dobrami!
Zaczęłam czytać od Starego Testamentu, żeby nikt mi nie powiedział, że nie znam się na całości! Czytałam w różnych wyznaniach! Katolicką, prawosławną, dla muzułmanów i protestancką! Aby się upewnić, że Biblia jest jedna, bo miałam co do tego wątpliwości. Czytałam w języku ukraińskim, żeby lepiej zrozumieć.
Czytałam niecierpliwie bo chciałam zacząć czytać już Nowy Testament, a gdy zaczęłam go czytać i przez to poznawać Jezusa, to wszystko się zmieniło! Nagle wszystko zaczęłam rozumieć, z przerażeniem zobaczyłam jak nędzne było moje życie. W czym tylko mogłam zaczęłam je zmieniać. Przyszła ogromna radość, że sam Pan Jezus mnie uczy, że wskazuje moje grzechy, że zaczynam rozumieć jak mam żyć by podobać się Bogu. On mi wszystko wyjaśniał, wszystko stało się zrozumiałe!
Moje serce się tak ucieszyło, tak się rozradowało, że chciałam krzyczeć o tym całemu światu! Żeby się obudzili! Żeby szukali Boga!
Chciałam jak najszybciej ochrzcić się! To był mój cel i priorytet! Ale nikogo dookoła nie miałam! Rodzina powiedziała, że odeszłam od zmysłów, że potrzebuję pomocy psychiatry! Nie rozumieli mnie...
Ale najbardziej martwiło mnie to, że ja mam tyle pytań, tyle nie wiem, nie rozumiem i nie mam kogo zapytać! Jak się nawróciłam, to słuchałam tylko kazań przez internet. Dostrzegałam już różnice w rozumieniu Pisma Świętego i to powodowało, że miałam wielką nieufność do wszystkich kaznodziejów. Mówiłam sobie: „zostanę sama, aby z Panem! Nikogo nie potrzebuję! Będę przynajmniej pewna, że mnie nikt nie oszuka już więcej! I na tym przestanę!”
Ale z czasem zauważyłam jak mi jest trudno. Świat mnie atakował, wyśmiewali mnie i zadawali tysiące zgryźliwych pytań, a ja nie miałam żadnego wierzącego w pobliżu. Ciągle się pytali: czemu to, a czemu tamto, a jak z tym? Tysiące pytań do mnie, do osoby, która sama potrzebuje „mleka”....
Było mi ciężko i czułam jak mocno się myliłam, co do społeczności Bożych ludzi. Zrozumiałam jak bardzo tego potrzebuję.
W tym czasie chyba najwięcej modliłam się o to, żeby Bóg zachował mnie od fałszywych ludzi, fałszywych nauk, żebym już nigdy nie musiała błądzić.
I Bóg zaczął odpowiadać na moje modlitwy. Gdy jechałam na urlop do mojej Mamy, która mieszka w Polsce, miałam już w planie odwiedzić pewien zbór. Chyba do końca życia będę pamiętać jakie wspaniałe chwile tam przeżyłam, jak wracałam pełna radości, że poznałam wielu wspaniałych Braci i Sióstr.
Miałam już uzgodniony termin chrztu w tym zborze, ale zanim nadszedł ten czas, Bóg pozwolił mi odkryć, że całkiem blisko mnie, w Holandii jest podobny Polski zbór.
Umówiłam się na odwiedzenie tego zboru! Pamiętam, jak od razu po umówieniu wizyty uklęknęłam przed Panem i powiedziałam: „Panie Boże, Ty nad wszystkim panujesz i Ty mnie nie oddasz nikomu! Zrób tak, żebym tam nie pojechała, jeśli to nie jest od Ciebie. Nie wiem jak, ale ufam że to uczynisz”.
I przyszła niedziela, obudziłam się, ubrałam się, samochód działa, drogi otwarte, żadnych przeszkód no i... jestem w tym zborze! Przyjęli mnie bardzo serdecznie, pastor okazał się wspaniałym i szczerym Bratem, również Siostry i Bracia są wspaniałymi Bożymi ludźmi. Niezmiernie się z tego cieszę!
W tym zborze się ochrzciłam i do niego należę.
Takie jest to moje świadectwo Chwały i Mocy Bożej, choć bardzo skrócone. Trwa ono dalej, codziennie Pan jest dla mnie rzeczywistością!
Wielbię i wysławiam z całego serca mego Pana za Jego obecność w moim życiu! Za Jego dobroć i łaskę! Za to, że uratował mnie, przyjął, wybawił i nie opuszcza mnie! Że uczy mnie wszystkiego od nowa, prowadzi mnie i trzyma mocno w Swoich rękach!
Mamy życie wieczne w Nim! Amen!
Iana