"W hebrajskim oryginale wyraz "odeszli" oznacza odejście od Boga w swoim sercu. Oni już odeszli. Stali jeszcze formalnie przed Bogiem, słuchali proroka, lecz ich serce było daleko. Lud stał przed Jeremiaszem i słuchał go, lecz Pan powiedział prorokowi: "Jeremiaszu, oni już odeszli ode mnie. Możesz patrzeć im prosto w oczy i głosić do nich, ale tak naprawdę, to sercem są daleko."1
"Tragedią jest to, że podobne sceny powtarzają się od wieków. Dzisiaj również jest wielu ludzi, którzy nazywają się imieniem Pańskim, ale tak naprawdę ich serca są daleko. Już dawno temu opuścili Jezusa i teraz znają Go bardzo słabo, albo nie znają Go w ogóle. Życie ich zajęły inne rzeczy – uganianie się za mamoną, nurzanie się w nieczystościach, folgowanie swojemu ciału itp. Chociaż wiedzą, że to, za czym się uganiają, Bogiem nie jest, jednak mimo to, w swoich sercach opuścili Tego, o którym wiedzą, że jest prawdziwy.
Nie mają już nawet pragnienia bojaźni Pańskiej. Mówią: "To się zdewaluowało. To jest „stara szkoła”. Tak wierzyli nasi ojcowie, a my jesteśmy przecież zupełnie innym, nowym pokoleniem. Nowe rzeczy dzieją się pośród nas. Mamy teraz nowego boga”1.
Prawda jest taka, że oni już odeszli i nie mówią w swoich sercach: "Bójmy się Pana, naszego Boga”.
Brak bojaźni Bożej to śmiertelna choroba dzisiejszego chrześcijaństwa. My po prostu nie chcemy przeżywać bojaźni Bożej. Nie chcemy nawet o niej mówić! Zamiast tego, chcemy widzieć znaki i cuda, pragniemy gromadzić się przed naszymi ołtarzami, gdzie można upajać się zmysłowym uwielbieniem i nurzać się w nieczystości. Nie chcemy, żeby naszym życiem rządziła bojaźń Boża. Zbyt wiele atrakcji się wtedy traci.
Dlaczego mamy czekać z inicjacją seksualną do dnia ślubu? Przecież daliśmy sobie już słowo przed Panem, więc jesteśmy jak mąż i żona.
Czyż całe życie mam męczyć się ze swoją nieznośną żoną? Przecież znam fakty, że ktoś opuścił swoją żonę i znalazł inną, z którą jest szczęśliwy, żeby nie rzec: wniebowzięty...
Dlatego Bóg powiedział Jeremiaszowi: „będziesz wprawdzie mówił do nich moje słowa i oni będą sprawiali wrażenie słuchających, lecz wiedz: ten lud już dawno mnie opuścił”.
"Gdyż w moim ludzie są bezbożni, którzy rozstawiają sieci jak ptasznicy, zastawiają zgubne sidła, aby łapać ludzi. Jak klatka pełna jest ptaków, tak ich domy pełne są zrabowanego mienia; dlatego stali się możni i bogaci. Są otyli i opaśli.. ( w BG : „Roztyli, lśnią się...”)
O, gdyby tylko współczesny Jeremiaszowi kościół przebudził się wtedy i posłuchał ostrzeżenia! Zostało do nich skierowane Słowo Boże ostrzegające, że bezbożnicy czyhają na ich życie. Bezbożni, o których mówi Jeremiasz, są jak ptasznicy polujący na ptaki - ukrywają się w krzakach, szykując pułapkę na tych, którzy niczego nie podejrzewają.
„Stali się możni i bogaci, lśnią się” - oto znak ostrzegawczy: fałszywi pasterze zawsze skupieni są na pieniądzach. Stale mówią o nich i wymyślają coraz nowsze sztuczki, żeby się wzbogacić. Dokładnie o tym mówi Jeremiasz. Są oni nieczystymi ptakami w nieczystym domu. Stali się wielcy w ludzkich oczach, ale nie w oczach Bożych. Wzbogacili się przez zwodzenie ludzi.
Oni lśnią. Można takich ludzi rozpoznać po ich olśniewających reklamach - oni lśnią.
Umiłowani, jeśli czytacie niektóre współczesne czasopisma chrześcijańskie, szczególnie te charyzmatyczne, lub oglądacie ich programy - wiecie już, o czym mówi Jeremiasz w tym rozdziale. Widzicie dokładnie to, co opisuje Jeremiasz: hardych, bogatych i lśniących fałszywych proroków. Ci ludzie przenikają do współczesnego Kościoła Jezusa Chrystusa i napełniają dom Boży swoją nieczystością"1.
Nie dbają o tych, którzy mają rzeczywiste duchowe potrzeby - ich jedyną troską jest dogodzenie sobie.
Ponieważ lud zarzucił bojaźń Bożą a hołduje swoim pożądliwościom – ci „prorocy” mają pełne pole do popisu.
„Rzeczy okropne i ohydne dzieją się w tym kraju. Prorocy prorokują fałszywie, a kapłani nauczają według własnego widzimisię..." . Jr 5,29-31.
Nie mają pojęcia o zbawczej mocy Boga, objawionej w Nowym Przymierzu. Nie mają pojęcia o ukrzyżowaniu swojego JA i poddaniu całego życia Panu oraz o procesie przemiany na podobieństwo Chrystusa. Nie mają pojęcia o tym, jak Duch Święty przychodzi, by uzdolnić człowieka do życia dla Boga – w pokorze, świętości i sprawiedliwości. Mają natomiast pojęcie, jak rozbawić ludzi, jak powalić drugiego kopnięciem w brzuch, jak zrobić show.
To, co czytamy dalej jest tak okropne, że przeraża:
Ludzie to kochają!
Kochają „duchowe fajerwerki”, błazenadę, powierzchowność, zmysłowość i tym podobne rzeczy. Cieszą się jak dzieci, że świat i rozpusta znalazła się w domu Bożym. Kiedy znajdują w kościele zmysłowość, folgowanie pożądliwościom i miłość do świata – cieszą się jak dzieci, które odnalazły w błocie swoją dawną, ulubioną zabawkę. Kiedy serwuje im się śmiech, żarty i głupotę – klaszczą w dłonie i podskakują z radości.
Wielu bogobojnych ludzi, w ostatnich latach często było zaszokowanych absolutną głupotą, jaka przeniknęła do Kościoła Jezusa Chrystusa oraz faktem, że ludzie kochają te bzdury. Są prowadzeni drogą zmierzającą do piekła, lecz kochają się w niej.
Chyba trzeba się zgodzić z tym, że pojawienie się tej ewangelii było Bożym sądem nad drzemiącym kościołem! Nad kościołem, który pragnął dobrobytu i psychicznego komfortu! Oni nie chcieli krzyża, twardego pokarmu, upamiętania, rozcinania do szpiku kości ani żywej wody! Chcieli słuchać tych, którzy wmawiają im, że są „sprawiedliwi w Chrystusie”, chociaż żyją niesprawiedliwie. Chcieli mieć dobre samopoczucie i zezwolenie na życie według ciała!
„Lud krnąbrny i przekorny...”
Boża sprawiedliwość dotyka narodu, który odrzuca prawdę. Tak więc Bóg wylał ducha pijackiego odurzenia na tych, którzy określali siebie mianem Kościoła Jezusa Chrystusa. Jest to sąd Boży. Zaczął się on w kościele - zgodnie z tym, co napisał Apostoł Piotr (1P 4,17).
Póki co, odchodzący od Bożej Prawdy ludzie, zbory a nawet całe kościoły, mają się dobrze. Cieszą się, że zrzucili z siebie Boże jarzmo. Życie ich kręci się wokół świateł jupiterów na mega-konferencjach, na scenie pojawiają się coraz to nowe „charyzmatyczne i namaszczone” postacie, głosząc rewelacyjne, fantastyczne wizje. Czasami pojawia się niesmaczny zgrzyt, kiedy to „namaszczony prorok” porzuca swoją żonę na rzecz młodszej i atrakcyjniejszej, lub urząd podatkowy wszczyna postępowanie w sprawie malwersacji podatkowej. Jednak z reguły bywa to szybko zatuszowane i barwny korowód tańczy nadal. Grunt, że dzieją się cuda (tego też nikt nie sprawdza), że jest tzw. „obecność Boża”.
Co zrobicie, gdy skończy się obłuda, gdy opadną wszelkie teatralne dekoracje, gdy skończą się „duchowe doznania”, bo okaże się, że były tylko umiejętnie rozdmuchaną zmysłowością?
Co zrobicie, gdy trzeba będzie pójść przed oblicze Boże tylko ze swoim życiem i ze swoimi uczynkami – nie tylko jawnymi, czynionymi na nabożeństwach i wśród ludzi, ale również tymi uczynionymi w skrytości? Gdy trzeba będzie pokazać nie duchowe tricki, nie emocje i dumnie brzmiące hasła, lecz przemienione przez Słowo i Ducha - na obraz Jezusa Chrystusa - swoje wnętrze?
Pan Jezus wyraźnie powiedział: „Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną, by oddać każdemu według jego uczynku” . Obj. 22,12
„...odstąpili i odeszli...” - jeśli jesteś wśród tych, co myślą odejść – porzuć te zamiary. Jeśli już odszedłeś, ale jeszcze słyszysz ostrzegający cię głos – zawróć jak najszybciej! Uciekaj z duchowej pustyni!
Stój przy Panu, trwaj w Jezusie! Blisko, jak najbliżej...
1 - cyt. z http://www.tscpulpitseries.org/polish/cc010916.htm