Od chwili wylania Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy, rozpoczęła się nowa era – era Ducha Świętego. Nie należy przez to rozumieć, że zaczęło się coś zupełnie nowego. Nie! Duch Święty przyszedł by dalej prowadzić, rozwijać i umacniać Boże dzieło odkupienia, zapoczątkowane przez Pana Jezusa Chrystusa. Bóg Ojciec dzieło to zaplanował i jest jego konstruktorem, Jezus Chrystus zapoczątkował, zakładając fundament a Duch Święty w oparciu o ten fundament prowadzi, rozwija i umacnia wielkie dzieło zbawienia.
Często mamy problem, by rozsądzić co jest dziełem Ducha Świętego, a co nim nie jest. Przez cały okres „ery Ducha” takie problemy się pojawiały, lecz w dobie dzisiejszej ogromnie się nasiliły. Powodem jest coraz większe odstępstwo i odejście od Ewangelii. Pojawili się ludzie szukający łatwego interesu, chciwi chwały, zuchwali, wprost bezczelni. Dla pieniędzy zrobią wszystko i nie uszanują niczego – nawet Boga!
Wystarczy wpisać w internecie odpowiednie hasło a pojawią się dziesiątki wątków dotyczących działania Ducha Świętego we współczesnym świecie. Zobaczymy całą plejadę ludzi, którzy „odkryli” coś nowego w sposobie działania Ducha Świętego – najczęściej coś niezwykle ekscytującego.
Z najbardziej okrzyczanych to te, które skupiają się nie tyle na skutkach lecz na sposobie działania: przewracanie się (często „widowiskowe”, z pół-saltem), drgawki i konwulsje połączone z wywracaniem oczu, przewracaniem krzeseł i ogólnym bałaganem, histeryczny chichot, tracenie przytomności (jeden ze spokojniejszych objawów).
Nawiasem mówiąc, dziwię się, że ludzie nie uciekają z tych miejsc. Co ich trzyma? Chyba to samo pragnienie, które trzyma tłumy młodzieży przy ogłuszającej muzyce na koncertach i dyskotekach.
Byle było czadowo...
Ludzie przeżywający powyższe „doznania” nic nie mogą o nich powiedzieć, prócz tego, że poczuli „coś”, byli „gdzieś”, a najczęściej nic nie pamiętają. Nie usłyszysz, że doznali zmiany życia (na lepsze, bo na gorsze – często), że w wyniku doznanej „mocy” mają teraz zwycięstwo nad grzechem, że oczyścili swoje życie.
Próżno zresztą czegoś takiego oczekiwać, gdyż zmiany takie zachodzą wyłącznie w wyniku działania Ducha Świętego.
Inne rewelacyjne doniesienia o działaniu Ducha Świętego pokazują jak ktoś zaczepia ludzi na ulicy, dopytuje się, co im dolega, a potem modli się przy chorym i ten... zostaje uzdrowiony!
Ci, którzy się tym zachwycają jakoś nie widzą, że oświadczenie o uzdrowieniu jest mocno naciągane, że „uzdrowieni” są skonsternowani i sfrustrowani. Jakże to inne od uzdrowień z Ewangelii. Poza tym – dotyczy to takich (mini) dolegliwości, jak ból stawów, kolana, brzucha...
Nie zobaczysz jak chromy czy ślepy wyskakuje w górę, unosi ręce i wielbi Boga...
Nie chodzi jednak o wskazywanie ludzi, którzy te rzeczy robią lecz o to, by rozpoznać czy jest w tym Duch Święty.
Powyższe przykłady są tak różne od tego co widzimy w Ewangelii, że dzieli to nie tylko mała różnica, lecz przepaść.
Zwolennicy „różnorodności” w działaniu Ducha Świętego mówią, że Duch przychodzi skąd chce i kiedy chce ( w powyższych przypadkach z Toronto, Florydy, Danii), że różne są dary, lecz Duch ten sam, że Ducha nie da się zamknąć w ramki.
Chytry, oszukańczy wybieg.
Bo prawdą jest, że Duch przychodzi skąd i kiedy chce, lecz gdy tylko zaczyna działać – jest rozpoznawalny, gdyż działa tak, jak oglądamy to w Ewangeliach i Dziejach Apostolskich.
Prawdą jest, że dary są różne, lecz Duch ten sam, jednak lista darów jest wyraźnie określona.
Prawdą jest również to, że Duch Święty jest jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, doskonały, nie do podrobienia i nie musi oczarowywać ludzi, podszywając się pod ducha kundalini, naśladując szamanów, czarowników i okultystów.
To raczej oni próbują podszyć się pod Ducha Świętego, lecz są natychmiast - gdy dzieje się to w obecności Ducha – demaskowani.
Dobrym tego przykładem jest wydarzenie, gdy egipscy kapłani dokonują niby tego samego cudu, co Mojżesz zamieniający laskę w węża (zob. 2M 7,8-13).
Dlaczego brak takiego zdemaskowania we wspomnianych wyżej przestawieniach? Ponieważ brak tam Ducha - można więc robić co się chce i jak długo się chce... Zarówno aktorzy na scenie jak i widownia, dobrze się bawią.
Tak Pan Jezus, jak i Duch Święty – nie przyszli zachwycać ludzi niezwykłymi cudami, nie przyszli zdobywać fanów. Ich cel jest o Niebo wyższy i ważniejszy.
Jaki jest więc główny cel, główna praca Ducha Świętego? Po czym możemy poznać, że to Duch Święty?
Po tym, że czyni to, co zapowiedział o Nim Pan Jezus (zob J 14,26 i 16,8-15), czyli:
-
uczy i przypomina nauki Jezusa,
-
przekonuje świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie,
-
wprowadza we wszelką prawdę,
-
oznajmia o tym, co ma przyjść,
-
uwielbia Jezusa, gdyż: „z mego weźmie i wam oznajmi”.
To, co zaskakuje, to fakt, że działanie Ducha nigdy nie jest skierowane na Niego samego, lecz na Chrystusa. Z pięciu przestawionych wyżej cech aż trzy (1,3,5) dotyczą bezpośrednio Jezusa.
Czy w przypadku opisanych na początku tego artykułu zgromadzeń widać takie działanie? Czy widać Jezusa? Jeśli jest, to zepchnięty w kąt. Pominięty całkowicie. Przywoływany tylko wtedy, gdy trzeba wypowiedzieć sakramentalne: „w Imieniu Jezusa...”. Zamiast Jezusa, błyszczy człowiek. Bohater przedstawienia zamiast mówić o Jezusie, mówi o sobie, zamiast głosić Słowo Boże, opowiada swoje objawienia i „doznania”.
Jestem głęboko przekonany, że w czymś takim ani Pan Jezus ani Duch Święty, nie uczestniczy.
Należy współczuć tym, którzy fascynują się takimi przedstawieniami, uczestniczą w nich a jeśli nie mogą uczestniczyć – marzą, by to się stało.
Mogą nigdy nie poznać Jedynego, niezwykłego, niedoścignionego – Syna Bożego.
Chyba, że pozwolą Duchowi Świętemu na wykonywanie Jego dzieła: „on z mego weźmie i wam oznajmi”.
Zdaje się, że wielu wierzących nie poznało Ducha Świętego od tej strony. Znają Go od strony języków, proroctw, uzdrowień, cudów, lecz w dziele objawiania Jezusa - nie. Można ich poznać po smutnej minie, po monotonii chrześcijańskiego życia wypisanej na twarzach, po rozmowach pełnych nudy i narzekania oraz po nagłej zmianie nastroju na euforię, gdy „coś” się dzieje.
Czego im brakuje? Objawienia Jezusa Chrystusa!
Znają Go wyłącznie z kartek Ewangelii, z opisów wydarzeń, z relacji innych. Gdy czytają Biblię od paru lub kilkunastu lat, myślą, że wszystko o Nim wiedzą...
Co za nieporozumienie!
Tego, który był od wieków, który nie ma początku ni końca...
Tego, który stwarzał światy...
Tego, któremu całe Niebo, archaniołowie, cherubowie, aniołowie, starcy oddają chwałę... Obj 7,9-11
Tego, w którym zamieszkała cała pełnia (Bożej chwały, prawdy, mądrości, mocy)! Kl 1,19
Czy Jezusa Chrystusa można pojąć i poznać w pełni, przeczytawszy kilkadziesiąt stron?
Nie! Przenigdy! To może stać tylko dzięki objawieniu Ducha Świętego.
Jak to się dzieje? Zwyczajnie. A zarazem – niezwyczajnie!
Czytasz znany ci od lat wiersz ze Słowa Bożego i nagle zostaje poruszony cały twój duch, serce i umysł. Radość wzbiera jak potężne fale, oczy zachodzą łzami... To objawienie Ducha.
Budzisz się w środku nocy z pieśnią chwały w sercu i na ustach. Nawet nie wiesz kiedy przyszedł poranek a ty ciągle uwielbiasz Jezusa za miłość, dobroć, łaskę, miłosierdzie. To objawienie Ducha.
Spacerujesz leśną drogą, i nagle jakiś fragment pejzażu przykuwa twój wzrok, a z serca zaczyna płynąć pełna chwały i zachwytu pieśń uwielbienia dla Stwórcy. To objawienie Ducha.
Siedzisz jak w każdą niedzielę na nabożeństwie i nagle zwiastowane Słowo staje się jak żywe perły, wydaje ci się, że Jezus stoi tuż przy tobie, że dostrzegasz Jego twarz pełną chwały, że słyszysz Jego głos... To objawienie Ducha.
Modlisz się wieczorem, jak każdego dnia. Ale tym razem modlitwa jest dłuższa, nie chce ci się jej kończyć, czujesz, że Jezus jest blisko, już dawno przestałeś mówić, ale w sercu cały czas coś się dzieje. Coś niezwykłego, miłego, ciepłego. Tyle myśli o Jezusie... twarz mokra od łez... ogrom szczęścia...
To Duch wziął z Jezusa i przyniósł tobie...
Poznałeś więcej niż może to objawić ciało i krew. Zobaczyłeś o wiele więcej niż widzą twoje oczy, usłyszałeś o tajemnicach, o których nie słyszały twoje uszy.
Ten, kto nie doznaje objawienia Ducha, po jakimś czasie nie ma motywacji do życia z Jezusem, do służby, do naśladowania Jezusa. Ba, zdarza się, że … sprzedaje Jezusa za blichtr świata, bo ten wydaje się mu atrakcyjniejszy.
Dzieło, do którego został posłany Duch Święty jest niezwykle istotne, ponieważ ciało i krew nie mogą objawić piękna i ogromu Boga ani Jego dzieła, nie mogą zobaczyć bogactwa i chwały jaka jest w Chrystusie.
Piotr przez krew i ciało mógł widzieć Jezusa jako proroka, Bożego sługę, kogoś niezwykłego i nic więcej. Przez objawienie zobaczył to, co było dla wszystkich zakryte – Syna Bożego. (zob. Mt 16,16-17)
Nic dziwnego, że Pan Jezus, gdy przygotowywał uczni na swoje odejście do Ojca, mówił: „Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was” J 16,7.
Gdy pozwalamy Duchowi wykonywać jego posłannictwo, wtedy Pan Jezus jest dla nas ciągle żywy, jesteśmy Nim nieustannie zafascynowani, serce pełne jest uwielbienia i chwały dla Jezusa. Nie możemy wyjść z podziwu nad Jego wspaniałością i chwałą.
Żadna rzecz tego świata, żadna super-oferta nie przysłoni piękna Jezusa, a zachwyt Nim nigdy się nie skończy.
Będzie nam towarzyszył przez całe ziemskie życie a potem... przeniesie się do wieczności! Alleluja!