Jak wiele naszych łez wylewamy, myśląc że są one „słuszne”. Ale tak nie jest. Oto przykład, z mojego życia.
Nasze życie codzienne jest najlepszym
sprawdzianem na to, że wiele łez wylewamy niepotrzebnie. Upieramy
się przy swoich racjach, mamy swoje plany na życie, które w żaden
sposób nie mogą być naruszone, mamy swój obraz Boga jak powinien
nas prowadzić i co nam posyłać. Wszystko chcemy mieć pod swoją
kontrolą i bardzo źle zaczynamy się czuć kiedy to, co wydawało
się słuszne i logiczne, zostało zachwiane. I co robimy? Zaczynamy narzekać: Boże, co się dzieje? A dzieje się. Nasza budowla jest
rozwalona, nasze ciało zostało urażone i zaczyna krzyczeć,
lamentować, bronić się. Chodzimy obrażeni, manifestujemy swoje
niezadowolenie, na naszej twarzy pojawia się to wszystko, co mamy w
sercu.
„Mądrość rozjaśnia oblicze człowieka, lecz srogość
jego oblicza zniekształca go” Przyp. Sal. 8:2
I
wtedy wylewamy „słuszne” łzy, bo Bóg robi nam krzywdę. W ten sposób sam sobie robisz krzywdę, kiedy nie chcesz przyjąć Bożej łaski,
która Cię chce nauczyć jak żyć. Lecz ty dalej wylewasz łzy,
zachowujesz się jak ptak w klatce, który ciągle macha skrzydłami
i chce wylecieć, a nie może.
Tak jest z tobą - Pan Jezus chce Ci
pomóc, daje Ci wolność (Psalm 124-7) - ale ty upierasz się przy
swoich racjach i wylewasz swoje „słuszne” łzy, i myślisz, że
tak ma być. Tak będzie jeżeli nie powiesz sam sobie: dosyć
takiego życia!
Piszę to z własnego doświadczenia - naprawdę
tak nie może być. Nie marnujmy swoich „słusznych” łez przez
nasz upór i bunt, ale prośmy Boga o odpowiednie przyjęcie jego
pomocy w naszym życiu.
Nasza postawa ma się zmieniać względem
Bożego prowadzenia każdego dnia. Wszystko na co Bóg zezwala, służy
jedynie większemu poznawaniu Bożego miłosierdzia względem nas.
Tylko wtedy, kiedy przeciwności w swoim życiu nauczysz się
przyjmować z pokorą, wtedy doświadczysz głębszej społeczności
z Bogiem.
Nie dyskutuj z Bogiem: po co, na co mi to, lecz proś o
pokorne serce i Boże światło na daną sytuację, która przyszła
do twojego życia. Tylko pokorne przyjęcie przyniesie nam pokój i
lepiej poznamy naszego Pana Jezusa. On nas zachęca do cierpliwego
znoszenia codziennych prób i walk, które są niezbędne.
Reagujmy
właściwie na wszystkie doświadczenia jakie przychodzą do naszego
życia, nie poddawajmy się żalom, niezadowoleniu wobec Boga, nie
wylewajmy naszych „słusznych” łez, lecz wykorzystajmy swe
cierpienie, by obróciło się to na dobro. Nigdy nic wartościowego
nie rodzi się bez bólu i kosztów.
Piszę o tym, bo może jest
jeszcze ktoś taki, jaką i ja byłam, i wylewa swoje „słuszne”
łzy.
Proszę Cię nie płacz, ale przyjdź z pokornym sercem do Boga a On da Ci pomoc i rozjaśni Ci to, co wydaje się ciemne i niewidoczne, On Cię poprowadzi i przeprowadzi.
Moje życie jest
teraz radośniejsze, bo uczę się „z Panem umierać i dla niego
żyć” (Śpiewnik Pielgrzyma, pieśń nr 495).