Współczesne chrześcijaństwo jest w dużej mierze komercyjne. Jest tak bardzo zaangażowane w pozyskiwanie ludzi dla Chrystusa, że w pogoni za coraz to nowymi formami dotarcia do słuchacza zatraciło swój szczególny, wyjątkowy charakter. Większości przywódcom rozmaitych kościołów przyświeca tylko jeden cel – pozyskanie nowych członków. O kościołach, w których następuje liczebny wzrost mówi się, że rozwijają się, że ich metody są godne naśladowania, a liderzy tych społeczności postrzegani są jako osoby charyzmatyczne i duchowe.
Pozyskanie ludzi dla Chrystusa jakimkolwiek sposobem wydaje się tak oczywiste i bezdyskusyjne, że nie wahamy się iść na wszelkie ustępstwa, byle tylko „nie zrazić” człowieka do Ewangelii.
Myślę, że takim przywódcom nawet na myśl nie przyszłyby cytowane w tytule słowa, nie mówiąc już o tym, żeby je głosić z kazalnicy.
Jozue nie bał się mówić w ten sposób do wielkiej rzeszy ludzi. Czy dlatego, że był nieczuły i nie rozumiał „problemu zbawienia”? A może był hardy i nieokrzesany?
„a jeśliby w jakiejś miejscowości nie chciano was przyjąć ani słuchać, wyjdźcie stamtąd i otrząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim.” Mr 6,11
Czy nie wydaje nam się to dziwne? Coś tu nie pasuje; jakże to - tak szybko zawrócić, tak szybko zrezygnować?
My raczej stoimy u bram miasta i zamiast strząsnąć proch – negocjujemy warunki. Wynik takich „negocjacji” z reguły jest zawsze taki sam – obniżenie pułapu wymagań Bożych, zgoda na warunki podyktowane przez „grzesznika”, zarzucenie niektórych „mniej istotnych” przykazań Bożych. Rezygnujemy z głoszenia i prowadzenia ludzi do pokuty na rzecz „przyjęcia Jezusa do serca”. Cieszymy się, że w głównych dogmatach udało się nam porozumieć.
I tak chrześcijaństwo zatraca swój niepowtarzalny charakter i swoją wyjątkową wartość. Skoro bowiem można trochę nim „pohandlować” - nie jest już tą wyjątkową perłą, za którą trzeba oddać wszystko.
Przytoczony powyżej przykład z księgi Jozuego oraz z Ewangelii, mówią, że od początku było inaczej. Nigdy w historii ludzkości największym skarbem nie był człowiek. Największym skarbem był zawsze Bóg i społeczność z Bogiem, a w naszych czasach – Królestwo Boże.
Ewangelia – to nie humanizm. (Humanizm – prąd filozoficzny, etyczny i kulturowy, uznający człowieka za najwyższą wartość i podkreślający jego godność).
„Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym” Rzym. 14,17
To stąd bierze się jasne i zdecydowane postawienie sprawy przez Jozuego a potem przez Jezusa Chrystusa. To dlatego ich mowa jest dla wielu współczesnych chrześcijan szokująca.
Chwała Bogu, że Ewangelia przynosi wolność! Nie tylko wolność od potępienia i od grzechu. Również wolność wyboru!
Wybieraj tego, który ci się spodoba! Wybierz tego, który pozwoli ci się „realizować”, który da ci wolność we wszystkim. Wybierz tego, który niczego ci nie odbierze lecz odwrotnie – pozwoli spełniać wszystkie twoje zachcianki i żądze – nawet te najbardziej obrzydliwe.
Ten werset powinno się umieścić w wielu kościołach, tam, gdzie panuje cielesność i letniość. Tam, gdzie krzywdą dla „wiernych” są żądania „niezrozumiałych” Bożych przykazań. Tam, gdzie ludzie są wygodnie rozparci w swoich kościelnych fotelach, i na każde „dokuczliwe” przykazanie Boże mają przeróżne deklaracje, oświadczenia, teologiczne wywody i „przedyskutowane problemy”. Myślą, że gdy wyciągną w stronę Boga taki „papier” - Bóg zawróci i da im spokój. Są zadowoleni z osiągniętego celu – mogą zachować „swoje życie”, mogą dalej miłować świat i robić „krótkie wypady” na szeroką drogę.
Bo nikt nie odważy się powiedzieć, jak Jozue: „a jeśliby się wam wydawało, że źle jest służyć Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć”. Tak, wybierz kogo chcesz, opuść Dom Boży i idź służyć obranemu bożkowi, bo dwom panom nie da się służyć.
„Biada tym, którzy ukrywają nieprawość” – mówi Bóg. To wielkie przestępstwo, jeśli przywódcy nie piętnują grzechu, nawet wtedy, gdy już wszyscy o tym wiedzą. Odpowiedzą za to przed Bogiem. Jeśli nie zrobią tego, co wynika z ich powinności – Bóg to wyprostuje, ale z niepowetowaną stratą zarówno dla pasterzy jak i podległych mu owiec. W Ewangelii Mateusza czytamy, jak to będzie: „Syn Człowieczy pośle swoich aniołów i zbiorą z Królestwa jego wszystkie zgorszenia, i tych, którzy popełniają nieprawość, i wrzucą ich do pieca ognistego”. Mt 13,41-42
Bóg ostrzega, że w takim przypadku zażąda krwi bezbożnego od pasterza. Ez. 33,8
Są również, dzięki Bogu, w tym samym wierszu piękne słowa, niosące radość i nadzieję: „lecz ja i mój dom, będziemy służyć Bogu”!
Jest to wspaniałym świadectwem tego, że życie dla Boga nie jest ciężarem, że przykazania Boże nie są ciężkie, że warto oddać wszystko, byle tylko Chrystusa zyskać! (por. Flp 3,7-8)
Zero kompromisu, żadnego powrotu do świata, żadnych układów z ciemnością, koniec życia dla samego siebie!
"Ja i mój dom..."
Czy jesteś oddany Jemu całym sercem i całą duszą?
Jeśli chodzi o Boże sprawy – czy nie znasz kompromisu, nie chwiejesz się, nie dzielisz serca z nikim? Bóg jest wszystkim we wszystkim. Czy tak jest w twoim osobistym życiu?
Druga sprawa: co z twoim domem?
„Ja i mój dom...” - to nie buńczuczne „gardłowanie”, i „politycznie poprawne” wyznanie wobec lękliwych i niezdecydowanych chrześcijan. To mocne i odważne wyznanie, które poprzedziły lata ciężkiej pracy na (swoim) duchowym polu, dziesiątki ciężkich wyrzeczeń, wiele dni w poście i modlitwie. To czas uniżenia i pokory, czas wytężonej nauki w Bożej szkole.
Ale, czy tylko mamy modlić się o innych? Chwała Bogu, że nie! Słowo Boże zachęca nas do czegoś większego:
„Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków..... biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami...” Hebr. 12,1
Nie tylko ktoś inny – ale ty sam jesteś do tego zachęcany!
Często jesteśmy dzisiaj zachęcani do podejmowania nowych i ciągle nowych działań ewangelizacyjnych. Tak bardzo zależy nam na tym, by żyjący obok nas ludzie poznali Boga, że decydujemy się wprowadzać w ewangelizowaniu elementy na wskroś świeckie, nierzadko wprost żenujące. Zdaje się, że w tej dziedzinie przyjęliśmy zasadę, iż cel uświęca środki. Tłumaczymy nasze kompromisowe działania mówiąc, że przecież człowiek dramatycznie potrzebuje zbawienia.
Tym, którzy gardzą łaską Bożą i świadomie brną w świat i grzech, należy za Jozuem powtórzyć: „wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć”.
Stąd większą potrzebą niż programy i akcje – są chrześcijanie podobni do Jozuego, którzy powiedzą: „lecz ja i mój dom, będziemy służyć Bogu”.
Choćby większość odrzuciła Boga, choćby cała reszta poszła na dziedzińce pogan – ja i mój dom będziemy służyć Bogu!
Służmy zatem wiernie Bogu – byśmy sami byli zbawieni, jak również mogli dać szansę tym, którzy nas widzą i słuchają. (por. 1 Tym 4,16)