A
A
A
Czy Bóg może się gniewać?
"Panie, Boże Zastępów, dopókiż gniewać się będziesz, pomimo modlitwy ludu swojego?"
(Ps. 80,5)
Czy Bóg może się gniewać? Czy to możliwe? Wydaje się, że - jako wierzący - nie znamy Boga z tej strony. Nie przeżyliśmy plagi w zborze, a jeśli - na przykład - jest susza, to dotyczy całego kraju. Chyba wielu wierzących, rozradowanych w Panu, nie myśli o tym, że Pan Bóg może się gniewać.
Co my dziś wiemy o Bogu? Przede wszystkim wiemy, że Pan Bóg jest miłością. Pan Bóg jest dobry. Pan Bóg jest łaskawy. Pan Bóg jest miłosierny, dobrotliwy. Takiego Boga znamy i mamy dowody na to, że tak jest, czytamy w Bożym Słowie, że taki właśnie jest Pan Bóg. Wiemy też to na podstawie, której nie miał Asaf - na podstawie świadectwa Jego Syna. Jezus Chrystus przyszedł na ziemię i objawił nam Ojca; powiedział, że możemy nazywać Go swoim Ojcem, a On nazywa nas swoimi dziećmi. Wiemy, że choćby matka nas zapomniała, On o nas nie zapomni.
Czy Pan Bóg może się gniewać? Jest dla nas oczywiste, że Bóg gniewa się na pogan, ale na nas? Jak można pytać o Boży gniew i to "pomimo modlitwy ludu swojego"? Czy Asaf nie przesadził? Czy Bóg może się gniewać na człowieka, gdy ten modli się do Niego? Ale Asaf, chociaż to mąż starotestamentowy, znał Boga lepiej niż my.
Pan Bóg jest łaskawy, długocierpliwy i miłosierny. Ale Bóg też gniewa się. Dziś Pan Bóg też może się gniewać. Nie ma Boga starotestamentowego i Boga nowotestamentowego - Bóg jest jeden, od wieków na wieki ten sam. Boży gniew jest inny niż nasz ludzki i być może dlatego w naszym pojmowaniu gniew nie przystoi Bogu. Gniew znamy z autopsji, ale Boży gniew nie jest podobny do gniewu człowieka. Boży gniew "pasuje" do miłosiernego Boga, Jego miłości i cierpliwości. Człowiek popada w gniew z byle powodu, a często bez powodu. Gniew ludzki często jest niepohamowany, przejmuje władzę nad człowiekiem, wymyka się spod kontroli. Człowieka gniewając się nie jest sprawiedliwy, zapomina, co to przebaczenie, litość. Boży gniew to coś całkiem innego. Pan Bóg nie gniewa się bez powodu, nie chowa gniewu na wieki. Bożemu gniewowi nadal towarzyszy miłosierdzie, przebaczenie, łaska. W takim razie, może nie należy się zbytnio przejmować gniewem Boga? Przenigdy. Słowo Boże przestrzega , że "straszna to rzecz, wpaść w ręce Boga żywego" (Hebr. 10,31) i nie myślmy, że to dotyczy tylko pogan.
Co może być przyczyną gniewu Bożego?
Nie musimy zgadywać. U Boga wszystko jest jasne i wyraźne. Jest tylko jedna przyczyna gniewu Bożego - grzech. "Oto ręka Pana nie jest tak krótka, aby nie mogła pomóc, a Jego ucho nie jest tak przytępione, aby nie słyszeć. Lecz wasze winy są tym, co was odłączyło od waszego Boga, a wasze grzechy zasłoniły przed wami Jego oblicze, tak że nie słyszy" (Iz. 59,1-2). Zapamiętajmy dobrze ten wiersz, zaczynający się od zachęty. Bóg jest gotów pomóc i wysłuchać nas, pomimo gniewu. Bóg - w przeciwieństwie do człowieka - nie odwraca się od nas i nie porzuca. Bóg napomina i cierpliwie czeka, ale nie zmienia to faktu, że Pan Bóg nie odpowiada na wołanie swojego ludu - z powodu jego grzechu. Bóg jest stanowczy. Jeśli przeszkodą jest grzech, to mimo uporczywego wołania do Boga, Bóg milczy, nie odpowiada człowiekowi. Dlaczego Bóg jest taki nieustępliwy? Grzech jest jedyną przeszkodą, ale przeszkodą nie do przeskoczenia. Nie można tej przeszkody ominąć. Tę przeszkodę można tylko usunąć.
Dziś nie mówi się o grzechu. Problem grzechu skrzętnie jest omijany nie tylko w mediach, ale nawet w Kościołach. Oczywiście, nie chcemy, by grzech był w naszych zborach. Ale kiedy się pojawia i tak trudno podjąć z nim walkę, czy nie uważamy, że lepiej "przymknąć oczy"? Coraz więcej grzechu w życiu chrześcijan znajduje usprawiedliwienie. Nie mówimy o tym, co jest grzechem. Nie mówimy o biblijnym nakazie odróżniania się od świata. Nie potępiamy grzechu. Grzech nie przychodzi w sposób widoczny i oczywisty, ale - jak korzenie - rozrasta się błyskawicznie i panoszy, jeśli nie jest tępiony starannie i konsekwentnie. A przecież to grzech jest największym problemem człowieka, największą i w zasadzie jedyną tragedią.
W dzieciństwie czytałem opowiadanie o sparaliżowanym chłopcu, który nie mogąc wychodzić na spacer przesiadywał przy oknie. Obserwował świat przez szybę. To było jego życie - czuł się bezpiecznie. Było mu ciepło, nie przeszkadzał mu deszcz i wiatr. Nie musiał bać się tych, co robili do niego głupią minę, złośliwie pokazywali język, drwili z niego. On czuł się bezpiecznie - mama była obok, a szyba oddzielała go od świata i chroniła go. Ale pewnego dnia ktoś nieżyczliwy rzucił kamieniem i stłukł szybę. I w tym momencie skończyło się poczucie bezpieczeństwa tego sparaliżowanego chłopca. To, co go dotąd chroniło, zostało zniszczone. Myślę, że to doskonała ilustracja, jak grzech niszczy naszą społeczność z Bogiem, niszczy nasz pokój, nasze bezpieczeństwo w Bogu. I wcale nie przesadzam. Wspomnijmy Adama i Ewę w raju. Grzech spowodował straszliwe skutki. Wymieńmy tylko niektóre z nich: wygnanie, przekleństwo, śmierć. A dlaczego Pan Jezus przyszedł na świat, musiał opuścić niebo, doświadczyć krzyża? Bo nas miłował, ale to raczej już skutek, a nie przyczyna. Powodem był grzech człowieka, czytamy o tym w Liście do Hebrajczyków, gdzie znajdujemy stwierdzenie, że Chrystus "drugi raz ukaże się nie z powodu grzechu" (Hebr. 9,28). Gdyby nie było grzechu, Bóg - miłując nas - nie musiałby dawać takiego dowodu miłości. Gdyby nie grzech, bylibyśmy z Panem - tak jak Adam i Ewa, spotykalibyśmy się codziennie z Bogiem w ogrodzie Eden i rozmawiali z Nim.
Boże milczenie
Czy należy się dziwić, że grzech powoduje Boży gniew i Jego milczenie? Ja naprawdę się cieszę, że tylko Jego milczenie i gniew. Nie dziwmy się, że kiedy grzech leży między nami a Bogiem, wszelka nasza prośba jest daremna, a Bóg milczy.
W przytoczonym na wstępie Psalmie czytamy, że Bóg milczy, chociaż Jego lud woła o przebudzenie. Nie każdemu musi zależeć na przebudzeniu, ale co w sytuacji, gdy chodzi o sprawy bardziej osobiste, na przykład uzdrowienie? W Liście Jakuba znajdujemy zależność między wyznaniem grzechu a uzdrowieniem: "Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego" (Jak. 5,16). Obawiam się, że zalecenie Jakuba, by ten, kto choruje, wzywał starszych zboru, rzadko jest praktykowane w naszych zborach. Bo jak mam wezwać starszych zboru, gdy uważam ich za gorszych od siebie? Jak wezwać pastora, gdy chciałbym, żeby już od dawna ktoś inny był pastorem? Myślimy tak, bo grzech mieszka w nas: zamiast miłości jest obraza, zamiast szacunku - pycha. Ale jeśli wierzysz, że to Bóg ustanowił starszych, i wzywasz ich, to kiedy przyjdą, by się modlić, powinni zapytać o problem grzechu. Jeśli tego nie robią, to chowają głowę w piasek, a modlitwa może być daremna. Mamy wyznawać grzechy jedni drugim. Nie musi to oznaczać, że grzech jest przyczyną choroby, ale grzech na pewno będzie przeszkodą w modlitwie, w uzdrowieniu.
Przeczytajmy jedną z najdramatyczniejszych modlitw wszechczasów: "Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu Twoim i w imieniu Twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu Twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Mat. 7,21-23). Tu nie chodzi o tych, którzy nie znali Boga. Chodzi o tych, którzy prorokowali i uzdrawiali w imieniu Pana, ale w ich życiu był grzech - bezprawie. Nie ulega wątpliwości: grzech zamknie wieczną bramę, drogę do Królestwa Bożego.
Ktoś może powiedzieć, że przecież problem naszego grzechu rozwiązał Pan Jezus, raz na zawsze, na wieki, bo Jego ofiara jest doskonała. To prawda. Ale nie mówimy tu o grzechu przed nawróceniem się. Przeczytajmy tekst, który wyjaśni, o jakie grzechy chodzi: "Tak i my giniemy od gniewu Twego, a srogością Twoją jesteśmy przerażeni. Położyłeś winy nasze przed sobą, tajne grzechy nasze w świetle oblicza swego. Wszystkie dni nasze znikają z powodu gniewu Twego. Lata nasze giną jak westchnienie" (Ps. 90,7-9). Tu chodzi o grzechy tajne, które my ciągniemy za sobą, o których może nawet nikt nie wie: zawiść, obmowy, ukryte ambicje, wysokie mniemanie o sobie, pożądliwość, nieczyste myśli...
Co uczynić, żeby Bóg zaniechał gniewu?
Co należy zrobić, by nasza nieprawość nie oddzielała nas od Boga? Co zrobić, by dni posuchy duchowej zamieniły się w obfity Boży deszcz? Bóg daje odpowiedź: "Wszakże jeszcze teraz mówi Pan: Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, w poście, płaczu i narzekaniu! Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty, i nawróćcie się do Pana, swojego Boga, gdyż On jest łaskawy i miłosierny, nierychły do gniewu i pełen litości, i żal mu karania!" (Joel. 2,12-13).
Bracia pastorzy, może to też nasza wina, że w zborach zanikły modlitwy pokutne? To prawda, że najwyższą modlitwą jest uwielbienie Boga. Ale prawdą też jest, że na nic się to zda, jeśli w naszym sercu jest grzech. Jeśli przychodzę do Boga, by Go wielbić, a w swoim życiu jestem nieposłuszny Bożym przykazaniom, to od Boga mogę jedynie usłyszeć: "Usuń ode mnie wrzask twoich pieśni! I nie chcę słyszeć brzęku twoich harf. Niech raczej prawo tryska jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający!" (Am. 5,23-24).
Gdy przychodzimy składać Bogu ofiarę i przypomnimy sobie, że brat ma coś przeciwko nam, ale myślimy, że to jego sprawa, bo my przecież i tak mamy za co wielbić Boga i Mu dziękować, to Bóg mówi do nas: "Zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim, a potem przyszedłszy, złóż dar swój" (Mat. 5,24).
Dzisiaj w naszych zgromadzeniach zanikły modlitwy pokutne. Pościmy, gdy ktoś choruje. Pościmy, by otrzymać wizję. Pościmy, bo był problem w zborze. Ale czy pościmy z powodu własnego grzechu, bo potrzebujem oczyszczenia? A Bóg przypomina: "Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, w poście, płaczu i narzekaniu! Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty, i nawróćcie się do Pana, swojego Boga" (Joel 2,12). Na nic rozdzieranie szat, gdy serca są zamknięte. Nie wystarczy powiedzieć: "Panie, przepraszam", ale trzeba pozwolić, by Duch Święty dokonał sądu w naszym życiu, objawił nam to, co niedobre. Trzeba zdecydowanego odrzucenia grzechu, odwrócenia się od niego.
Któż jest bez grzechu? Wszyscy grzeszymy, ale nie wszyscy trwają w grzechu. Jeśli Duch Święty mówi: "Zmień swoje życie", nie możemy odpowiadać: "A ja nie zmienię, bo przecież, Panie, jest Twoja ofiara, Twoja krew, która mnie oczyszcza". Mamy być świętymi i czystymi w oczach Boga. Mamy odrzucić wszelką nieprawość. Mamy być doskonali - reagujący natychmiast na Boży głos. Nie możemy przyjmować postawy: "Wiem, że to niezgodne z wolą Boga, ale...". Jeśli wiem, że tam gdzie zamierzałem iść, jest grzech, jest pokusa, to nie pójdę, dlatego że boję się Boga, miłuję Go, bo wiem, że grzech powoduje Boży gniew. Mamy nie zanieczyszczać naszego serca i myśli, mamy zachowywać je w czystości. Mamy oczyszczać swoje serca przed Bogiem, rozdzierać je przed Nim.
Należymy do Chrystusa, mamy Ducha Świętego - jesteśmy święci. Ale to za mało, chociaż dla tak wielu to wystarcza. Słowo Boże wzywa, byśmy na tym nie poprzestawali, ale nadal się uświęcali: "... kto święty, niech nadal się uświęca" (Obj. 22,11).
Pamiętajmy, jeśli w naszym życiu ma miejsce grzech, jeśli Duch Święty wskazuje nam nieprawość, a my nic z tym nie robimy, to wywołuje to Boży gniew, odłącza nas od źródła łaski, społeczności z Bogiem. Grzech zasłania nam Boże oblicze, a wtedy Bóg naprawdę milczy. Milczy, pomimo modlitwy swojego ludu, i będzie milczał, dopóki nie usuniemy przeszkody, a nasza społeczność z Bogiem będzie zniszczona - jak szyba, w którą rzucono kamieniem.
Zna Pan tych, którzy są Jego
Jeśli naprawdę pragniemy odnowy, chcemy, by Pan w szczególny sposób rozjaśnił nad nami swoje oblicze, zróbmy remanent naszego serca. Nie usprawiedliwiajmy samych siebie mówiąc, że nie jesteśmy najgorsi. Pozwólmy, by Duch Boży poprzez swoje światło ukazał nam wszelką naszą nieprawość, nawet jeśli się nam wydaje, że serce nas nie oskarża.
Nie zasłaniajmy się tym, że przecież nie kroczymy drogą zagłady, bo zostaliśmy ochrzczeni, jesteśmy w ewangelicznym Kościele, czytamy Słowo Boże, jesteśmy zapisani w księdze życia... Nie bądźmy zadufani w sobie mówiąc, że znamy Pana. Czy zwróciliśmy uwagę na to, jak to będzie przy przyjściu Pana? To nie ci, co znają Boga, wejdą do Królestwa Bożego, ale ci, których Pan zna: "Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu Twoim i w imieniu Twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu Twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Mat. 7,21-23). Pan wie, kto jest Mu posłuszny, kto należy do Niego: "Zna Pan tych, którzy są Jego, i: Niech odstąpi od niesprawiedliwości każdy, kto wzywa imienia Pańskiego" (II Tym. 2,19). Ci, co należą do Bożej owczarni, słuchają Jego głosu: "Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną" (J. 10,27).
Jesteśmy nowym stworzeniem w Chrystusie, przeszliśmy z ciemności do światłości, ale mamy być czujni, prostować swoje ścieżki według pochodni Bożego Słowa, pozwalać Panu dokonywać korekty naszego życia, słuchać Jego głosu. Jeśli pragniemy odnowy, przebudzenia, niech słowa Dawida będą i naszą modlitwą: "Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje. Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną" (Ps. 139,23-24). Potrzebujemy Bożej diagnozy, jeśli chcemy trzymać się właściwej drogi - osiągnąć cel.
Redakcyjne opracowanie wykładu z Konferencji KZCh w Ostródzie (czerwiec 2000).
Copyright © Słowo i Życie 2000
http://slowoizycie.pl/