A A A
Młodzieńcy i dziewczęta - bądźcie wstrzemięźliwi
Chciałbym dzisiaj z wami porozmawiać. Zanim jednak zaproponuję wam temat: „Czystość we wzajemnych relacjach” lub „Rozmowa o wstrzemięźliwości” chcę przypomnieć kilka prawd. 
Tak już Bóg ustroił nasze życie na planecie Ziemia, że żyją na niej dwie przeciwne płcie: mężczyźni i kobiety. I należy przyznać się nam, bracia, że jeżeli nie byłoby sióstr to życie na Ziemi byłoby szare i jednostajne. Dlatego siostry, to niewątpliwie dane od Boga upiększenie planety Ziemia. Bracia wy się zgadzacie ze mną? Tak, tak jest!
  Chcę zaproponować ten temat, jako rekomendację, która pomoże zająć wam odpowiednią pozycję. Jestem zainteresowany tym, abyście wysłuchali tego tematu, w którym z Bożą pomocą postaram się odzwierciedlić przepiękne ideały chrześcijańskich odnoszeń pomiędzy dwoma przeciwnymi płciami, aby każdy z was mógł zauważyć cenność życia w tej sferze.
  W Piśmie Świętym zapisane są takie słowa; I Tymoteusza 2;22 „Młodzieńczych zaś pożądliwości się wystrzegaj” To jest powiedziane do młodego pokolenia. Tytusa 2;6 „Młodszych zaś napominaj, aby byli wstrzemięźliwi”. Temat, na który będę mówił znajduje bezpośrednie odbicie w Słowie Bożym. Powinniśmy tak się nauczyć żyć, aby „młodzieńczych pożądliwości się wystrzegać”, aby „młodzieńcy żyli wstrzemięźliwie”. Powołując się na to, spróbujmy otwarcie porozmawiać na ten temat.
  Są ludzie, którzy zachwycają się „koszykówką”. Są ludzie, którzy interesują się hokejem, szachami, biologią, astronomią itd. Nie wszyscy ludzie interesują się „koszykówką”, ale mała część. Jakaś tam małą część interesuje się łyżwiarstwem figurowym lub hokejem, ale wzajemnymi relacjami z płcią przeciwną interesują się absolutnie wszyscy. Ktoś może udawać, że to pytanie go nie interesuje. Ale ja ogłaszam, że to pytanie interesuje wszystkich. Tak już jest stworzony człowiek na Ziemi, że chce mu się wiedzieć wszystko o płci przeciwnej. Chcę powiedzieć jeszcze więcej! Gdy człowiek osiąga dojrzałość i staje się młodzieńcem lub panną, wtedy pomiędzy ludźmi przeciwnej płci pojawiają się wzajemne relacje. W tych stosunkach chrześcijanin powinien znać granicę, dzięki której nie skala się przed Bogiem. Oto dlaczego mamy takie otwarte rozmowy. Jest potrzeba, abyśmy mieli otwarte duchowe oczy i abyśmy byli ludźmi, którzy wiedzą i rozumieją, czego oczekuje od wzajemnych relacji między przeciwnymi płciami Bóg.
Zaproponuję wam kilka porad odnośnie tego tematu, abyście wiedzieli czego macie się trzymać.
  Po pierwsze - wzajemne bliskie relacje między braćmi i siostrami, które nie mają na celu zawarcia ślubu - są grzeszne i potępione. 
Jak sądzicie -czy właściwa jest przyjaźń, która przeradza się w miłość? Chcę wyświetlić cały rząd pytań, które pomogłyby wam zobaczyć w czym tkwi niebezpieczeństwo. Dlaczego mówię o wzajemnych relacjach, które nie mają na celu zawarcia ślubu, że są potępione i grzeszne? 
Siostry są tak stworzone, posiadają taką cechę, aby marzyć, każdego razu, gdy poświęca się im uwagę – ktoś obdarzy miłym uśmiechem lub szczególnie je przywita. Gotowe są wtedy rozłożyć skrzydła i wzlecieć. One wzlatują w swoich myślach: „na pewno mu się podobam, on nie jest wobec mnie obojętny”. Dlatego jedna z porad, którą chciałbym dać siostrom: „siostry strzeżcie się zakochiwania”! To pierwsza rada. Niech ona was nie przeraża, ja zaraz wyjaśnię dlaczego. Bracia mają taką naturę, aby flirtować z siostrami. W tych stosunkach jest wyznaczona odpowiedzialność dla braci, równolegle jak i dla sióstr. Gdy młody człowiek szuka sposobności, aby spędzić wieczór inaczej niż zwykle, w obecności jakiejkolwiek siostry, nie mając na uwadze dalszego wspólnego życia - jest to niebezpieczeństwem. Chcę abyście mogli zrozumieć w czym jest niebezpieczeństwo.
  Pierwsze niebezpieczeństwo - kiedy widzicie, że młody człowiek poświęca wam uwagę, wtedy zaczynacie się zakochiwać. A ja mówię: „strzeżcie się zakochiwania”. Dlaczego? Dlatego, że kiedy twoje serce ogarnia miłość, wtedy dzieją się z tobą dziwne rzeczy. Uczucie miłości w sercu dziewczynki nigdy nie da jej spokoju. 
Innymi słowy mając miłość w sercu, będzie ona tak postępować, aby osiągnąć odwzajemnienie. I można zapytać:cóż jest w tym szczególnego? Siostra, która ma w sercu uczucie zakochania prowadzi się odpowiednio. 
Zbliża się kolejne nabożeństwo młodzieżowe. Ona wszystkich wita: „Witam ciebie bracie! Witam ciebie bracie!” Ale kiedy będzie witać tego, w którym się zakochała, to w taki szczególny sposób uściśnie mu dłoń, popatrzy w oczy, obdarzy ujmującym uśmiechem i powie: „Witam ciebie” uczucie miłości zmusza człowieka do działania. Wy nie widzicie na tym etapie żadnego niebezpieczeństwa. Ale ja niosąc służbę pastorską, powiem wam w czym tkwi niebezpieczeństwo. Uczucie zakochania zmusza was do postępowania i mówienia takich słów, aby osiągnąć wzajemność.
  Teraz siostry, proszę posłuchajcie mnie uważnie. Mając to uczucie, uśmiechacie się do niego, szczególnie go witacie, staracie się zalotnie przejść przed nim, aby on na ciebie (tylko na ciebie) zwrócił uwagę. Robicie to miesiąc, dwa, sześć miesięcy, rok… Wiecie do czego to was prowadzi? To przywodzi was do głębokiego rozczarowania samą sobą. Ja nieraz spotykałem takie siostry, które trafiły w niewolę miłości i starały się o wzajemność, a wzajemności nie było. Te siostry patrząc na siebie w lustrze wmawiają sobie: „o widzisz jaki ja mam krzywy nos, jak mi uszy odstają itd. Ona uważa się za najbrzydszą. Ja mówię z nutą ironii dlatego, że chcę, abyście zrozumieli, że jest to bardzo poważna tragedia dla takiej duszy. Spotkałem niejedną taką młodą siostrę i nie dwie, które pozwoliły się zakochać swemu sercu. Mając to uczucie, one nie mogą spokojnie siedzieć. To uczucie zmusza je do działania. One robią próbę za próbą, a kiedy ze strony tego brata jest absolutny chłód, nie ma żadnej reakcji, siostra się rozczarowuje. Ona uważa się za nieszczęśliwą, najbrzydszą, myśli, że nikomu się nie podoba. Uważa, że jej nos rośnie nie tak jak powinien, i usta nie mają tej grubości i uszka odstają i włosy nie tego koloru. Ona ma wszystko nie tak. Strzeżcie się zakochiwania! Tylko wtedy możesz dać „zielone światło” swoim uczuciom, aby one wzrastały, gdy młody człowiek złożył wam propozycję, a ty masz do niego otwarte serce. Zapalaj wtedy „zielone światło” i pozwalaj uczuciu zakochania wzrastać w tobie. Odpowiadaj mu „tak”. Jako błogosławieni idźcie pod ręce błogosławionego Boga i zaczynajcie życie, budując je na prawidłowym fundamencie.
  I tak pierwsza rada: siostry strzeżcie się zakochiwania. Ja mam przyzwoite doświadczenie w pracy z młodzieżą i dlatego mówię wam to, co wam wszystkim jest dobrze znane. Może po prostu nie wiedzieliście, że w tym jest niebezpieczeństwo.
  Dzisiaj chcę was ostrzec, jeśli podkrada się do was to uczucie, to zadajcie sobie jedno proste pytanie: „Czy on mi złożył propozycję”? Jeśli na to pytanie sami sobie odpowiecie: „nie”, to wtedy zapalajcie w sobie „czerwone światło” sygnalizatora i „hamujcie” uczucie zakochania, dlatego, że ono doprowadzi was do katastrofy. Całe życie będzie wam niemiłe. Nie będzie wam potrzebna praca, ani nauka. Tata będzie zły, mama, cały świat przewróci się do góry nogami. Wszystko będzie szare, bezbarwne...Całe życie będzie wyglądać jak jeden czarny dzień. Oto jakie jest niebezpieczeństwo i dlatego powtarzam: „siostry strzeżcie się zakochiwania”. Zazwyczaj młode siostry są zajęte takim pytaniem: „no, kiedy on przyjdzie zaręczyć się? Kiedy on przestąpi próg mojego domu i złoży mi w końcu propozycję?” Ja daję wam kolejną radę: o wiele lepiej być zajętą pytaniem, czy ja mam wszystko, czy potrafię zrobić śniadanie, ugotować obiad, czy potrafię przygotować kolację, czy ja wiem wszystko, aby wejść w życie rodzinne? Jeśli wy siostry będziecie zajęte takim pytaniem, to wy same nie zauważycie, jak polubiwszy was, pan młody zapuka do waszych drzwi i przychodząc złoży wam propozycję, a wy będziecie dla niego błogosławieństwem. Jeśli jednak drogie siostry, robicie tylko tyle, że siedzicie w miękkim fotelu i marzycie: „no gdzie on jest, drogi, czego nie przychodzi?”, to jeżeli przyjdzie i złoży wam propozycję w takim stanie (nie daj Boże) a wy nie jesteście przygotowane do życia rodzinnego, to wtedy będziecie nie błogosławieństwem, a poważnym pokuszeniem. Będziecie dzwonić do mamy i pytać: „mamo jak rozbić kurze jajko na patelni?” lub „mamo, jaką stroną zmienia się pampersa dziecku?” Są młode siostry zajęte tylko jedną myślą: „za mąż...za mąż”, a przy tym do niczego nie są gotowe. Kiedy wy będziecie myśleć o tym, czego wam trzeba się jeszcze nauczyć, co umiecie, a czego nie umiecie, jak być dzielną, to będziecie miały bogobojnego męża i będziecie dla niego błogosławieństwem, i prawdziwą nagrodą, wieńcem, który będzie dla niego chwałą, a nie nieprzyjemnym zmartwieniem.
  A teraz do braci. Bracia tak są stworzeni, że im chce się patrzeć. Ja wiem doskonale, że wy siostry znacie słabość braci. I ponieważ bracia mają taką cechę, aby patrzeć, wy staracie się jakoś szczególnie ubierać, aby wzrok braci był zwrócony, nie na kogoś innego, ale tylko na was. I w tym momencie mam dwie porady: 
  Pierwsza porada, z którą zwracam się do braci: „Bracia, należy umieć chronić swoje oczy przed lubieżnością, aby nie wpijały się w szczegóły ich figury, zaspokajając swoje zmienne, grzeszne uczucie”. Lubieżność - to patrzeć lub rozpatrywać coś z grzesznym pożądaniem. Tak więc bracia powinni umieć chronić swoje oczy przed lubieżnością. Siostry wiedząc, iż ich rolą jest cierpliwie czekać, aż któryś brat zauważy je i złoży propozycję, starają się jakimś sposobem „podnieść” swoją wartość, aby braterskie spojrzenie spoczęło dokładnie na niej wśród dużej ilości sióstr. Dlatego siostrom towarzyszy myśl, aby ubrać się szczególnie, zrobić fryzurę, obuć coś szczególnego itd, aby pokazać siebie w lepszym świetle.
  A teraz drogie siostry, chcę dać wam małą poradę. Wy powinnyście umieć ubierać się prawidłowo. Powiedzcie proszę: kto z was chociaż raz w życiu widział pieczonego kurczaka? Wyobraźcie sobie, że jest już kolacja, a wy nie mieliście nawet kęsa w ustach od śniadania.
I oto wyciągają z piekarnika pieczonego kurczaka. Jak on wygląda? Zarumieniony, z chrupiącą skórką, pachnący przyprawami. Wy jedliście tylko śniadanie, a tutaj już kolacja...Jakie pojawi się w was życzenie patrząc na tego kurczaka? Będziecie mieli taką chęć: „O, urwać chociaż kawałeczek dla siebie”. 
A kto z was chociaż raz w życiu widział zachód słońca? Słońce zachodzi za masyw leśny lub za górę, albo chowa się w dali oceanu... Powiedzcie jakie pojawi się w was uczucie, oglądając to zjawisko? Myślę, że to uczucie będzie wyrażone słowami: „Panie jakie to piękne, jakie to majestatyczne”! Tak więc siostry, teraz uwaga! Daję wam poradę: „powinnyście ubierać się tak, aby bracia patrzyli na was nie jak na pieczonego kurczaka, a jak na zachód słońca”! 
Czasem popadamy w pokuszenie. Kiedy kończy się młodzieżowe nabożeństwo, bracia po nabożeństwie idą i mówią jeden do drugiego: „Ty, patrz jaki pieczony kurczak”! 
Siostry posłuchajcie mnie uważnie! Bóg was szczególnie stworzył. I dla braci, przedstawicieli płci męskiej, jest normalnym patrzenie na przedstawicielki płci żeńskiej. W Piśmie napisano: „musicie przejść zgorszenia, ale biada tym przez których zgorszenia przychodzą”. Chcę powiedzieć siostry, że wy jako Boże stworzenie, nie jesteście przeznaczone do tego, aby spacerując po mieście, być obiektem niepotrzebnego, prostackiego i grzesznego oglądania części waszego ciała. Jesteście powołane do tego, aby jeśli zatrzyma się na was męski wzrok, mógł wypowiedzieć takie wychwalające słowa: „Panie jak to pięknie, jak cudownie”! Oto dlaczego mówię: „drogie siostry, wy jako chrześcijanki, żyjące bogobojnie przed Bogiem, powinnyście ubierać się tak, aby nie wywoływać, prostych i pożądliwych uczuć u płci przeciwnej.”
  Bracia, wy wszyscy kierujecie samochodami. Wy wiecie, że w samochodzie jest długie i krótkie światło. Długie światła - widzisz daleko, krótkie widzisz blisko, przed sobą. Kiedy idę po mieście, szczególnie w czas letni i widzę; z lewej i prawej (wybaczcie mi) chodzą dokładnie takie pieczone kurczaki, to mówię do braci, którzy idą ze mną: „bracie przełączaj na krótkie światła”! Wyminąłeś, włączaj długie światła i kontynuuj swoją drogę. Ważnym jest dla chrześcijan, tak żyć, aby się nie kalać. 
Odnośnie sióstr daję kolejną poradę: „droga siostro ubierz się tak, aby przedstawiciel płci męskiej nie grzeszył”
  U nas w mieście jest młodzieżowe centrum. Pewnego razu oczekiwałem na siostry, które miały jechać razem z nami. Zwróciłem uwagę na patrol wojskowy; sierżanta i dwóch szeregowych żołnierzy. Stali oni obok wejścia, do tego centrum młodzieżowego, aby nikt znajdujący się na „samowolce” tutaj nie przyszedł. Wiecie czemu się dziwiłem? Jak zachowywali się ci żołnierze. Gdy przechodzili obok dwaj młodzieńcy, w żaden sposób na nich nie reagowali. Ale jak tylko w pole ich wzroku trafiły dwie dziewczyny, które były ubrane w spódniczki takiej długości, że pojawiało się zmartwienie iż w kraju jest deficyt tkanin, to oni zjadali je wzrokiem, przepatrując od nóg do głowy. Spoglądają i wzdychają...
 Siostry zrozumiejcie mnie prawidłowo. Męską cechą jest patrzeć. Dlatego w Piśmie napisano: „kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim” Tak już jest zbudowany mężczyzna, młody chłopiec. Jeśli ty siostro chrześcijanko ufasz Panu i w Nim pokładasz nadzieję, nie powinnaś być przyczyną pojawiania się u przedstawicieli płci męskiej pożądliwych uczuć, a podniosłych i majestatycznych. Oto dlaczego mówię: „ubierz się tak, aby nie stać się przyczyną niskich, pożądliwych uczuć u płci przeciwnej.” Spotykałem takie siostry, które mówią: „A...niech nie patrzą”. A ja chcę ci powiedzieć: „Jemu jest ciężko nie patrzeć” W tym jest sedno sprawy, on jest tak zbudowany, że jemu chce się patrzeć. Biblia mówi: „zgorszenia muszą przyjść, lecz biada człowiekowi przez którego zgorszenie przychodzi”.
Chcę was zapytać: „co jest lepsze dla takiego człowieka”? Biblia mówi: „lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza”. Wy sobie wyobrażacie jakie to jest niebezpieczne? I dlatego chcę drogie siostry, abyście zaczerpnęli z tego zdrową i mądrą myśl. 
  Teraz będę mówił do braci. Bracia wybaczcie mi, ale ja chcę dać wam, myślę, że mądrą radę. Kiedy rozmawiam z poszczególnymi braćmi, którzy postanowili się żenić, to mówię im: (nie do wszystkich braci mówię, tylko do niektórych) „posłuchaj zanim złożysz propozycję, radzę ci; stań przed lustrem, nawet i pół godziny, popatrz na siebie, abyś mógł zrozumieć kim jesteś, abyś składał propozycję odpowiadającą tobie”. 
Dla rozjaśnienia, przedstawię to następująco; jeśli macie w swoim domu kapcie i zgubiliście jeden z pary, powiedzcie mi czego będziecie szukali - pantofla czy kozaczków? Oczywiście kapcia!
  Mówię tak do braci: „wybacz mi przyjacielu, ale posłuchaj, jeśli ty jesteś kamaszem, to do ciebie pasuje tylko kamasz. Jeśli jesteś kamaszem, to szukanie przez ciebie pantofla jest bezowocne. Nie jest on odpowiedni dla ciebie. W żaden sposób nie będzie on dla ciebie parą”. Czasem dziwię się braciom. On ma np. wartość jednego centa (wybaczcie mi) a przymierza się na sto dolarów. Przecież to oczywista sprawa. Stu dolarowa siostra, znając swoja cenę, popatrzy na jedno centowego brata i powie: „Słuchaj, ale my nie pasujemy do siebie”. A on biedak bardzo ciężko znosi słowo; „nie” na złożoną przez siebie propozycję. Dlatego mówię do braci: „wcześniej niż złożycie propozycję, może warto postać przed lustrem, popatrzeć na siebie i zrozumieć; „kim jestem”. Jeżeli zrozumiałeś, to teraz idź i składaj propozycję odpowiednią dla ciebie. Nie wyżej, nie niżej i wtedy wszystko będzie w należytym porządku, bo inaczej nie wygrzebiesz się z problemów. 
 Czy wyobrażacie sobie jak mogliby żyć razem kamasz i pantofel? Dlatego, jeśli rozpatrujemy pytania dotyczące ślubu, należy rozumieć, iż trzeba dokonywać odpowiedniego wyboru. Dlaczego mówię to do braci? 
Bracia mają właściwość prowadzenia „gry” z siostrami. I w tym jest swego rodzaju niebezpieczeństwo. Kiedy brat „zagrywa” z siostrą, (a siostry mają z reguły bardzo czułą naturę) to nie ma on na celu związywać się z nią dla wspólnego życia, a po prostu chce spędzić jakoś czas, lecz u niej pojawia się uczucie zakochania i kiedy on odwraca się i odchodzi, to postępuje bardzo nierozsądnie i niesprawiedliwie przed Bogiem. Sprowokował w jej sercu uczucie miłości, a potem odwrócił się od niej i odszedł. Chcę ci powiedzieć drogi bracie: „To co siejesz, będziesz żąć”. Oto dlaczego mówię, bogobojni ludzie nie mają nic wspólnego z flirtem, zagrywaniem, spotykaniem się przez długi czas, spacerowaniem w świetle księżyca. Nie ma potrzeby takich spotkań pomiędzy chrześcijanami. 
  Przytoczę wam kilka przykładów. Nieraz i nie dwa rozmawiając z młodymi ludźmi zapytywałem: „Do czego wam te spotkania?” Oni odpowiadają: „żeby lepiej poznać jedno drugiego”. To wszystko nieprawda. Opowiem wam teraz o niektórych przypadkach z życia. Wyobraźcie sobie, że zapraszam dziewczynę na spotkanie, bo myślę o niej jako kandydatce na narzeczoną dla siebie. Teraz chcę was zapytać: „Jak myślicie głównym moim zadaniem będzie pokazać jej moje negatywne wartości? Tak? Żeby wiedziała za kogo za mąż pójdzie? Nic podobnego. Moim głównym zadaniem jest wyglądać jak najlepiej. Jeżeli jestem drażliwy to najgłówniejsze nie podpaść. Należy zrobić takie wrażenie, że niby jestem opanowany, dobry, współczujący. I okazuje się, że na spotkanie idzie nie Igor realny, ale aktor. O co martwi się dziewczyna, kiedy idzie na spotkanie? Ona jest np. niechlujna, nie dba o siebie, nigdy naczyń nie myje w domu, ale gdy idzie na spotkanie, to staje się dobra, starając się, aby w niczym nie zrazić narzeczonego. Dlatego wciela się w rolę uważnej, starannej. W takiej sytuacji ja mówię, że pod topolą spotykają się dwaj artyści, jedno przed drugim grają role bardzo uczciwych i uważnych ludzi. Ale kiedy ci dwaj artyści biorą ślub, pojawia się realność życia. Pewien człowiek mówił tak: „Gdy się z nią spotykałem, ona takim wysokim głosikiem śpiewała, a kiedy wyszła za mąż zaczęła śpiewać basem”. A myślałeś, że jak będzie? Gdy trzeba było wyjść za mąż, musiała tak postępować, by cię nie zrazić, a kiedy się ożeniłeś, wszystko wyszło na wierzch i zobaczyłeś jaka jest. 
Wiecie, jak jedna siostra mówiła do ukochanego? „Kochany ja będę dzielić z tobą wszystkie gorycze, wszystkie twoje nieszczęścia, wszystkie twoje problemy...” On odpowiada: „słuchaj ja nie mam goryczy, problemów, nieszczęść!” A ona mu odpowiada: „to nic. Będą!”
 U nas w zborze, gdzie jestem pastorem, jest ponad trzydziestu młodych ludzi. Możecie zapytać mnie o którąkolwiek siostrę z młodzieży (z żadną z nich nigdy się nie spotykałem) i na 75% znam ich charaktery. Teraz wy zapytacie mnie: „skąd?”
Czy wy wiecie, że nie ma potrzeby chodzić na spotkania, aby poznać jedno drugiego? Wystarczy odwiedzać młodzieżowe zebrania, wystarczy angażować się w jakiś trud wśród młodzieży. I w takich warunkach widać, kto czym oddycha. Gdy jesteście w coś zaangażowani, np. wybraliście się w odwiedziny do innego zboru, w drodze widać, kto narzeka, kto jest grubiański, kto staranny, kto delikatny, a kto zuchwały...Wszystko widać. I nie potrzeba żadnych topól, żadnych nocnych spotkań. Samo życie mówi, kto czym oddycha.
Oto dlatego mówię, że spotkania dla chrześcijan nie są potrzebne, a nawet są niebezpieczne. I wyjaśnię dlaczego. Dlatego, że w chłopcach i dziewczętach jest zakodowane przez Boga „prawo przyciągania”. Po prostu ciągnie ich jedno ku drugiemu. I gdy zostajecie sami pod topolą, i nie ma więcej nikogo, oświadczam wam, że nie dyskutujecie o 25 rozdziale Ew. Mateusza. Nie mówicie: „a jak ty rozumiesz 14 rozdział Listu do Koryntian”. Macie całkowicie inny temat rozmowy. Kiedy ludzie zostają sami we dwoje, w nich po prostu zaczyna działać prawo, które przyciąga jedno ku drugiemu. On wziął ją z początku za rękę, potem położył rękę na barku, potem opuścił ją na talię itd., a na końcu wychodzi tragedia. Gdy rozmawiasz z młodymi ludźmi przygotowując ich do ślubu i zadajesz im pytanie: „co było między wami?” Oni odpowiadają: „wszystko oprócz grzechu”. Okazuje się, że tam już wiele było, tylko oni tego nie nazywają grzechem. A czy wy wiecie, że pocałować bez ślubu -to jest grzech? A czy wy wiecie, że dotykanie dziewczyny, która nie jest twoją żoną jest zabronione? 
Chcę dać siostrom pewną myśl. Bóg tak was stworzył fizjologicznie, że jesteście swego rodzaju listem. Kiedy list zostanie napisany, umieszczają go w kopercie i zaklejają. I jest bardzo źle, gdy list był adresowany do was, a przeczytał go wasz przyjaciel, czy znajomy. Siostry zrozumcie tą myśl: „Bóg tak was stworzył, że zapieczętował was jak list. I wy jako list od Boga nie jesteście przeznaczone dla wszystkich, a dla jednego. Dla jednego adresata, który jest wam naznaczony przez Boga i dlatego wy jako ten zapieczętowany list nie powinnyście pozwalać na obejmowanie się przez wszystkich, kto tylko zechce. Waszym zadaniem jest umieć zachować siebie zapieczętowaną do tego czasu, w którym dane będziecie temu, komu zaadresował was Bóg. Oto dlaczego zadaniem i celem dziewczyny, która chroni swoją cześć, nie jest oddawanie się wszystkim w objęcia, kto tylko zechce. Umiejcie uchronić siebie jako zapieczętowany list i powiedzieć: „Nie. Ja należę do jednego, przeznaczonego mi przez Boga”. 
Słyszałem od jednego pastora w Kijowie, że piętnastoletnia dziewczynka w szkole średniej, gdy ją obstąpiły koleżanki z klasy pytając: „Powiedz czy chociaż raz w życiu całowałaś się?” odpowiedziała: „nie!”. A chociaż raz obejmowałaś się z chłopcem? Ona znowu odpowiedziała: „nie”. Wtedy ją wyśmiały. Dziewczynka poczekała, aż przestaną się śmiać i powiedziała takie przepiękne zdanie: „Taką jak wy, które obejmowano i całowano ja mogłam być już dawno. Ale taką jak ja, której nie obejmowano i nie całowano wy już nigdy nie będziecie!” 
To nie jest dumą dla chrześcijanki, że może powiedzieć swojej przyjaciółce: „Ja całowałam się z Piotrem, A Wasyl mnie obejmował”. To absolutnie nie przynosi jej chwały. Mówię to specjalnie z odrobiną ironii, aby podkreślić ważność czystego, bogobojnego chodzenia przed Bogiem. 
Młode siostry, chcę, abyście mogły zrozumieć, że waszą dumą jest to, gdy możecie śmiało powiedzieć: „mnie nikt nie obejmował, mnie nikt nie całował, ponieważ ja uważam, że nie do wszystkich należę, a do jednego”. Bóg zaadresował mnie jednemu i dlatego zapieczętował. Doczekam tego, gdy on pojawi się w moim życiu i tylko jemu się otworzę po to aby mógł w małżeństwie całować mnie i obejmować. To jest ważne do zrozumienia, ponieważ ty nie jesteś ścierką na tej ziemi, o którą każdy kto tylko zechce, może wytrzeć nogi.
Ty masz wartość, wielką cenę i wysokie ideały! 
Odnosi się to także do młodych braci. Nie jesteście powołani, aby sprawdzać wszystkie listy; do mnie czy nie do mnie? Jesteś powołany, nie po to, aby chować gdzieś koperty i zaglądać w treść; do mnie, czy nie do mnie? Masz tylko jeden raz dokonać wyboru i na tym koniec, bez różnych eksperymentów, bez żadnego praktycznego doświadczania.
  My chrześcijanie musimy umieć uciekać przed młodzieńczymi pożądliwościami, musimy chronić siebie i pozostać wstrzemięźliwymi. Jest pewna przepiękna wartość. W Piśmie nazwana jest jako wstydliwość. Chcę, abyście mogli zrozumieć, że ta wartość jest bardzo cenna i bardzo piękna.
Pozwólcie mi przedstawić prosty obraz. Oto dziewczyna stoi wieczorem w przedsionku Domu Modlitwy i nagle, nie wiadomo w jaki sposób, obok staje młody człowiek, który wyciąga swą rękę i dotyka jej ręki. Siostry, co będziecie robić? Wydaje mi się, że uczynicie krok w tył, wyszarpniecie swoją rękę i powiecie: „co ty ręce rozpuszczasz”? Powiedzcie mi co zmusza wasze policzki do zarumienienia się, gdy ktoś dotknął waszej ręki? Wiecie co? Uczucie wstydliwości. To uczucie dane jest człowiekowi od Boga, dlatego, aby on mógł prawidłowo postępować, wtedy gdy nie wie jak postąpić. Prosty test. Widziałem w USA na reklamowych tablicach obnażone kobiety. Wyobraźcie sobie taki obraz: jedziecie samochodem, podnosicie wzrok i widzicie obraz z obnażoną kobietą. Jeżeli nie straciliście uczucia wstydliwości, podnosząc wzrok, opuścicie go szybko w dół. Pobudza was do tego uczucie wstydliwości. A jeśli straciliście wstydliwość, to zachowacie się tak ; podniesiecie wzrok i ach...mmm... i będziesz wpijał się oczami, kalając swoje ciało lubieżnością. 
W pewnym miejscu podałem barciom taki przykład:  
 Z niewyjaśnionych przyczyn pewien brat znalazł się w barze piwnym, gdzie spożywano tylko piwo. Były w tym barze duże okna tuż przy chodniku. I oto przechodzi obok tego baru pastor z żoną, a jego głowa obraca się w twoją stronę... Pytam braci: „Bracia co będziecie robić”? Jeden z braci tak mi odpowiedział: „Ja mu powiem wejdź do środka”. Tak jeśli straciłeś uczucie wstydliwości, to możesz tak powiedzieć, ale jeżeli nie straciłeś, to zanurkujesz pod stół widząc głowę pastora, oby tylko schować się przed jego wzrokiem. Wstydliwość- jest nam bezwzględnie potrzebna. 
  Powiem wam otwarcie, teraz, gdy pozwala na to sytuacja. Czternaście lat jestem żonaty, ale czasem od młodych ludzi słyszę takie rzeczy dotyczące intymnego życia, że mi (żonatemu człowiekowi) zaczynają czerwienieć uczy i czuję się niezręcznie. Myślę sobie: „Patrz on nawet nie jest żonaty, a tak spokojnie mówi o tym”. Mam jedną diagnozę w takim wypadku: ten człowiek stracił wstydliwość. Jeżeli lekko znosicie rozmowy na intymne tematy, nie czerwienią się wam wasze policzki i uszy nie płoną, to coś jest nie w porządku z waszą wstydliwością.
Pewnemu człowiekowi mówiłem takie słowa: „Powiedz mi proszę, gdy w domu pracujesz na swoim osobistym komputerze i nagle pojawiają się podłej treści obrazy, a w tym samym czasie do pokoju wchodzi mama. Co zrobisz”? Skoczysz jak kangur do miejsca gdzie znajduje się gniazdko i wyszarpniesz cały zwój kabli. Pytam go: „Co cię do tego popycha”? Wstydliwość!
Jeżeli uważnie przypatrzycie się dzisiejszemu światu poprzez telewizję, radio, gazety i czasopisma, to zauważycie co się dzieje. U młodego pokolenia zanika wstydliwość. Według myśli tego świata moralność wygląda tak: „Masz prawo w stroju kąpielowym przespacerować się po centrum miasta - to nie twój problem, to problem tych, którzy na ciebie patrzą”. A człowiek wstydliwy - to człowiek, który chroni swoje sumienie czystym. Kiedy żyje w tobie to uczucie, to jeśli ktoś dotknie się twojej ręki, ty zareagujesz prawidłowo.
Młody chłopiec, żyjący ze wstydliwością w sercu, zobaczywszy reklamę z obnażoną kobietą, od razu spuści oczy.
Wstydliwość jest danym przez Boga mocnym uczuciem, popychającym nas do prawidłowych, i świętych uczynków. Nie trzeba w sobie zabijać tego uczucia. Należy go podtrzymać, aby w wymagającej tego sytuacji postąpić prawidłowo, nie kalając się prostackimi i pożądliwymi grzechami, które są na tym świecie. I dlatego droga siostro, jeśli w college zapytają cię: „Ani razu się nie całowałaś”? Miej za honor odpowiedzieć: „ani razu, ponieważ ja nie jestem ścierką, którą wszyscy mogą dotykać. Ja należę do jednego. Doczekam się go i tylko jemu pozwolę się do mnie zbliżyć, objąć i pocałować.” Chcę siostry, abyście znały swoją cenę. Chcę, abyście mogły zrozumieć piękno i wielkość świętego obrazu życia. Zrozumcie, ten, kto ociera się o grzech, już utracił prawo podnieść wysoko głowę, a jeśli ochroniłeś swoją uczciwość, to masz prawo do pochwały. Masz prawo powiedzieć, że ciebie nikt nie całował i ty nikogo nie całowałeś. Ty znasz swoją cenę. Byłem świadkiem w USA interesujących rzeczy. Słyszałem takie zdania o młodych ludziach: „za półtorej roku będą mieli ślub.” Jest to dziwne dla mnie. A co oni będą robić przez te półtorej roku, będąc narzeczeństwem?
Chcę wyjaśnić wam jeden ważny detal. Kiedy młody człowiek składa propozycję małżeństwa dziewczynie i ona zgadza się, to stają oni pod błogosławiące ręce Wszechmocnego Boga i zaczynają wspólne życie (posłuchajcie tego uważnie, to jest bardzo ważne). Bóg w pierwszym kroku ich wspólnego życia daje im miłość. I to uczucie zakochania czyni ich drogimi jedno dla drugiego. Gdy ludzie zaczynają życie rodzinne, to doświadczają realności. Gdy np. zaczniecie jeść obiad, to okazuje się, że wasz kochany mąż, gdy je barszcz, wydaje efekty dźwiękowe. I jeśli zawarliście ślub z miłości, a ona dana jest od Boga na krótki czas, może na pół roku, to kiedy słyszycie jak wasz mąż je, powiecie: „Jedz mój malutki, jedz” Nie rozdrażnią was jego efekty dźwiękowe. Tak samo i odwrotnie. Kiedy on w czasie zakochania zauważył jakąś bliznę na waszym ciele to powie: „Ach moja maleńka, bolało cię tutaj” Uczucie zakochania pobudza was do delikatności.
Chcę, abyście mogli to zrozumieć. Jeśli młodzi ludzie postanowili ożenić się za półtorej roku, to pod topolą już dawno się wypalili. I tego drżenia i przychylności już nie ma. Nawet po ślubie, kiedy zaczną życie rodzinne, gdy tylko pojawią się u męża efekty dźwiękowe to u niej zaczyna nakręcać się sprężyna i jest w stanie powiedzieć: „przestań już siorpać. Czego jesz jak świnia?” Ludzie są bardzo różni, różnią się kulturą, różnie byli wychowywani. Jeśli gdzieś pod dębem lub topolą stracie uczucie zakochania, gdy spacerowaliście w nocy w parku, to zaczynając życie rodzinne nie doświadczycie ani kropli uroczystej rozkoszy. Będziecie się „znosić” nawzajem, a nie rozkoszować się sobą. Oto dlaczego mówię, że chrześcijanie nie mają potrzeby w spotkaniach przedłużających się półtora roku. 
Sprawa jest prosta: pokochałeś ją, złóż propozycję i za miesiąc, dwa ślub. Zaczynacie od drżącego, danego przez Boga uczucia, z którym lekko szanować jedno drugiego z wszelkimi wadami. I gdy przebudzisz się w nocy, a od twojego męża będzie rozlegało się mocne chrapanie, to powiesz: „Jakiż on jest silny”. I będziesz wdzięczna Bogu. A jeśli wypaliliście się i nie ma drżenia w uczuciach, to będziesz gotowa jak najszybciej uderzyć go po głowie swoją poduszką, aby przestał szumieć. Jeden człowiek powiedział interesujące zdanie odnośnie chrapania: „Sen bez chrapania, to wesele bez muzyki”. 
Chcę, abyście mogli odczuć, piękno, wzniosłego, świętego chodzenia przed Bogiem. Chronić siebie nie jest poniżające. Nie jest poniżającym powiedzieć do tych, którzy wyciągają ręce: „zabierz ręce”. To uczciwość. To jest jak najbardziej to, do czego powołał cię Bóg. Grzech ma zawsze następstwa. Dlatego, abyście zawierając małżeństwo, otrzymali nie 50% a 100% błogosławieństwa. należy strzec siebie przed grzechem. Są ludzie, którzy w młodości dodają grzech do grzechu, (w tej liczbie również z kobietami) a potem, kiedy wstępują w związek małżeński, naiwnie chcą otrzymać 100% błogosławieństwa w życiu rodzinnym od Boga. Nie uda się! Straciłeś błogosławieństwo grzesząc i chodząc w ciemności. Kiedy oni byli narzeczeństwem to starsi zboru nie mogli ich rozłączyć, tak mocno się kochali, a kiedy się ożenili to bracia nie mogą ich zbliżyć jedno ku drugiemu, ponieważ uciekają od siebie. 
Gdy jesteś młody, grzech cię atakuje, gdyż wie, że jeśli cię zwiedzie, stracisz szczęście. A wy i ja powinnyśmy wiedzieć, że o szczęście trzeba walczyć. Walka o szczęście polega na tym, aby nie poddawać się kalaniu, a zachować siebie nieskalanym; w myślach, uczuciach, pragnieniach. Jeśli zachowasz siebie czystym i przyjdziesz pod błogosławiącą rękę Boga, to otrzymasz nie 50% a 100% błogosławieństwa w życiu rodzinnym i nie będziesz wzdychał.
„Najpierw mówi się: trzeba jej wyjść za mąż, a kiedy za mąż wyszła - same kłopoty. Wtedy mówimy lepiej aby nie wychodziła”. Mówię wam otwarcie: „jestem 14 lat po ślubie. Przez 14 lat życia rodzinnego (mówię to przed Bogiem i chwalę się tylko Bogiem) między mną i moją żoną nie było nawet maleńkiej sprzeczki. Szczycę się Bogiem”. Nie mówię, że jestem taki dobry, lub moja żona jest taka dobra, ale rozumiem jedno; gitara ma sześć strun. Kiedy grasz na jednej strunie i na drugiej to mogą brzmieć harmonijnie. Innymi słowy: jedna drugą dopełnia i dźwięk staje się słodszy i pełniejszy.
A jeśli gitara jest rozstrojona, to chwytasz jedną i drugą, a one jedna drugiej przeszkadzają... 
Jeśli ty chcesz, aby twój związek małżeński brzmiał tak, żeby upajał słuch twoich pastorów, twoich rodziców, to nie ocieraj się w młodości o grzech. Wtedy zawierając ślub otrzymasz 100% błogosławieństwa. Bóg nastroi twój charakter i twojego męża jak strunę i będziecie brzmieć łagodnie dopełniając się nawzajem. Słodycz waszego rodzinnego życia będzie docierać do wszystkich, którzy was znają. Oto dlaczego nie wolno zabawiać się grzechem. Należy zrozumieć, że grzech w latach młodzieńczych to niebezpieczeństwo. Możesz stracić Boże błogosławieństwa na związek małżeński. 
Ostatnia myśl, którą chcę powiedzieć. W Piśmie jest taka treść: „Dzielna kobieta przypadnie w udziale bojącemu się Boga” 
Siostry! Wy chcecie mieć bogobojnego męża? Ja znam pragnienie waszego serca. Teraz posłuchajcie mnie uważnie: „Dzielna żona przypada w udziale bogobojnemu mężowi”. Jeżeli jesteś dzielna to będziesz miała bogobojnego męża. Musisz być dzielna. Pamiętacie jak to było gdy do studni, przy której zatrzymał się sługa Abrahama, przyszła Rebeka? Jeśli Rebeka popatrzyła by na sługę Abrahama, a on miałby lat 20 lub 24, to pomyślała by: „o...opłaca się naczerpać wody. Może zaproponuje mi małżeństwo? ”. Podeszła by i powiedziała kokietując: „dam ci pić i wielbłądy twoje napoję...” Ale wy wiecie, że sługa Abrahama był starcem. A teraz powiedzcie mi, dlaczego Rebeka zgodziła się czerpać wodę? Wszak to nie było takie lekkie. Ona czerpała i czerpała, a obok stał nie młody człowiek, lecz starzec. Rebeka była dobrotliwa. I jeśli ty jesteś dobrotliwa w uczynkach, a nie na pokaz, wtedy mam dla ciebie Rebeko bogobojnego Izaaka, któremu cię podaruję.
  A u nas często zdarza się, że siostry, jeżeli są dobrotliwe to na pokaz. Gdy są bracia, to ona może i podłogę przetrzeć i kurz wytrzeć, a gdy nie ma gości w domu i mama prosi: „córeczko umyj naczynia” to córka odpowiada: „Mamo przestań. Zbrzydły mi już twoje naczynia”. I tak okazuje się, że twoja dobroć jest na pokaz.
  Umówmy się, niech każdy zrobi postanowienie: „Ja wybieram czystość. Czystość w we wzajemnych odnoszeniach,w podobaniu się, w uczuciach, w myślach”. Zrozumcie, to jest wielką czcią nie dotykać się grzechu. Jeszcze raz i jeszcze raz powtarzam: „Drogie siostry, Bóg was zapieczętował jak list i zaadresował tylko jednemu adresatowi. Więc strzeżcie siebie i nie pozwólcie nikomu naruszać pieczęci, którą zapieczętował was Bóg.”
  Bracia miejcie strach Boży i nie eksperymentujcie, ażeby dowiedzieć się czy to wasz list, czy nie? Wiedz, że ty masz tylko jedną propozycję dla jednej siostry. Dla ciebie Bóg przygotował tylko jedną siostrę, która stanie się twoją żoną. Nie możemy pozwolić sobie na życie „jak mi się chce” a później pretendować do szczęścia. Tak się nie uda. Jeśli chcesz szczęścia to umiej zapłacić za nie cenę. Unikaj grzechu w czasie twojej młodości. „Młodzieńczych pożądliwości się wystrzegaj!” Chroń siebie świętym i nieskalanym, wtedy otrzymasz od Boga pełne pocieszenie i błogosławieństwo na całe rodzinne życie. Żyjąc będziesz rozkoszował się szczęściem. 
W dzisiejszym czasie mamy takie małżeństwa, gdzie żona odprowadzając męża raduje się: „Uff...Poszedł do pracy!” A kiedy wraca z pracy wzdycha z żalem: „Ach znów wraca...” Wiele rodzin przechodzi sztormy 9 w skali Beauforta. O ileż piękniej, gdy żona odprowadza z żalem, a wita z radością. Jeśli jest tak u ciebie, to jesteś szczęśliwy. Wtedy rodzina nie jest dla ciebie więzieniem, ale oazą, w której przyjmują cię z radością. Jeśli chcesz mieć taką rodzinę, nie zatracaj siebie dotykając grzechu. 
Niech was Bóg błogosławi, droga młodzieży. Zrozumcie i oceńcie wzniosłe i przepiękne prawo - żyć bez grzechu i tworzyć życie rodzinne nie dotykając zabronionego. To słodko umieć tworzyć życie rodzinne tak , aby otrzymać od Boga nie cząstkę, a pełnię błogosławieństwa. Zaczynać życie w szczęściu i szczęśliwie je zakończyć. Zapewniam was; Bóg ma dla każdego z was szczęśliwą przyszłość. Bardzo ważne jest doczekać się jej w nadziei, w służbie Panu, w świętym chodzeniu przed Jego świętym imieniem.

  Proście Boga, aby pomógł wam poczuć cenę życia w świętości, aby pomógł zrozumieć te granice, w których należy się chronić nie skalanym, żeby otrzymać całą pełnię błogosławieństwa w życiu rodzinnym.



  „Słyszeliście iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył.
  A ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej,
  już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim.”
  Mat 5;27-28
Oto jaskrawy przykład kalania ducha.

Nie trzeba żadnych rzeczy, nie trzeba żadnych spotkań - wystarczy samo spojrzenie, aby znaleźć się w liczbie nieczystych, skalanych grzechem. Bóg nie zabronił patrzeć na kobietę z zachwytem, podziwem, nawet z oburzeniem, ale bez żadnej pożądliwości.

 


Igor Azanow

z rosyjskiego tłumaczył Sz.W.

Kościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju