A A A
Rzuć w proch złoty kruszec. Job 22,24-28
Rzucić w proch złoto... Czy jest to mądre? Wyrzucić między kamienie potoku... Kogo na to stać? 

Po co wyrzucać? Przecież się przyda. Przecież jest piękne, cieszy oczy! Wszyscy się za złotem uganiają. Złote ozdoby, złote zastawy od zawsze były świadkami zamożności i wielkości królów ziemskich. Gromadzili złoto całe swoje życie, przekazywali spadkobiercom, a ci je pomnażali. Kto miał złoto, miał wpływy, władzę i poważanie świata.

I nagle przychodzi ktoś, kto miesza cały porządek rzeczy! Wywraca do góry nogami wartości poukładane od wieków przez kolejne pokolenia. Zachęca: porzuć złoto, rzuć je w proch! Pogardź tym, za czym ludzie się uganiają.
Kim On jest? Jakie ma prawo, by tego żądać? A przede wszystkim – kto go posłucha? Ot, słowa rzucone na wiatr i z wiatrem polecą....
A jednak... nie poleciały. W wielu sercach znalazły dobrą glebę. Wyrosły i dały piękny plon.

Kto więc wychodzi z tą propozycją, by złoto rzucić w proch? Pan Bóg, nasz Stwórca. Mówi to do swojego ludu.

Może powiesz – chętnie bym to zrobił, ale... nie mam złota! Ależ masz, i to wiele! Nie chodzi tu tylko o literalne złoto. Każdy z nas ma pełne skarbce cennych rzeczy: swoje marzenia, cele, oczekiwania, plany, przyjemności. Skarbem może być dla ciebie twoja mądrość, wykształcenie, uroda, inteligencja, niezależność finansowa. Chlubisz się nimi, czerpiesz z nich profity, trzymasz je zazdrośnie i jeszcze pomnażasz...

Czy słyszysz, jak Pan Bóg mówi do ciebie: rzuć to między kamienie potoku!

Ależ, Panie! W imię czego? W tym momencie wiele serc zamyka się. Wielu odwraca się i wraca do pomnażania swoich skarbów, inni odchodzą na zawsze, bo nie mogą znieść takich słów. Tak, jak tamci, którzy powiedzieli: twarda to mowa, któż jej może słuchać... Albo jak bogaty młodzieniec.

Dlaczego Bóg tego żąda? Nie jest to jakieś dziwne widzimisię Boga. On ma w tym cel:

„Jeżeli Wszechmocny będzie twoim złotem i srebrem pełnym połysku dla ciebie...” w. 25.

Tak, Bóg chce być jedynym naszym skarbem. Chce doprowadzić nas do tego, by jedynym, który ma wartość, jedynym, który błyszczy i pociąga nasze oczy i serce – był Bóg! 
Dlatego mówi: wyrzuć swoje dotychczasowe skarby do potoku, wyrzeknij się tego, co dotychczas było dla ciebie drogie i cenne.

- Ale, czyż nie można mieć jednego i drugiego? Przecież kocham Cię, Panie i naprawdę nie widzę potrzeby pozbywania się innych wartości. Ty, Panie jesteś na pierwszym miejscu, a te inne rzeczy są na dalszym planie!

My na pewno możemy ( i chcemy!) to pogodzić. Pana kochamy najwięcej. Jak jesteśmy na nabożeństwie, to przecież On jest dla nas wszystkim! Nie ma nic droższego!
Jednak Bogu to nie wystarcza! Zbyt długo znosił taki stan rzeczy, gdy ludem Jego był Izrael. Cierpiał z tego powodu, że Jego lud, owszem, wiernie wydeptywał ścieżki do świątyni, przestrzegał świąt i sabatów, ale serce jego było dalekie od Pana (zob. Amos 5,21-27). 
Gdy kończył się czas „przed Panem”, wracali do swoich skarbów i do swoich przyjemności. 
Ba, do swoich świątynek, gajów i ... obcych bogów!

Nie o taką więź i nie o taką miłość Bogu chodzi. On chce, by w naszym życiu było tak, jak w życiu Dawida, który wyznaje: „Tyś Panem moim, nie ma dla mnie dobra poza tobą”! Ps. 16,2.

Jedna rzecz to – Tyś Panem moim, ale druga – poza Tobą nie mam żadnego dobra! Nic, tylko Ty! Powiedzieć - Tyś Panem moim - to za mało. Bo poza Nim mamy jeszcze wiele innych, cennych rzeczy.

Szczególnie w dzisiejszej dobie, kiedy świat walczy o to, by zająć nasze serce. Robi wszystko, byś jemu poświęcał swój czas, byś też go kochał. I... święci triumfy!! Życie wielu „chrześcijan” przypomina ten starotestamentowy obraz z Księgi Amosa.

W niedzielę i święta idą „przed Pana”, wielbią go, podnoszą swoje ręce, nawet ... tańczą. Przez godzinę, dwie. Ale niech tylko pastor przedłuży o 15 min. przyjęty czas nabożeństwa! Potem zadowoleni wracają, jedzą obiad, włączają telewizor i ... siedzą przed nim do późnego wieczora! Bo tyle w nim pięknych obrazów, ciekawych akcji, pięknych kobiet, przystojnych mężczyzn. Tyle rzeczy błyszczy, świeci, pociąga nasze oczy, rozbudza namiętności... 

W następnych dniach tygodnia życie toczy się „normalnym torem” – zabieganie, praca, dorabianie się. Często na tygodniowe nabożeństwo nie ma już czasu ani sił. Po pracy, w domu, są drobne sprzeczki, większe kłótnie, sporo plotek, niecierpliwość, złość, zazdrość. I codziennie telewizor, film, internet...

Aż chce się krzyknąć na cały głos: czyż można tak żyć dla Boga!? Przenigdy!!

Dla bałwanów, dla bogów tego świata – owszem, można. Oni nic więcej nie chcą, bylebyś przyniósł im ofiarę, pokłonił się i... wracaj do swoich brudów! Są niemi i dlatego nic nie powiedzą, mają oczy, ale nie widzą, mają uszy, ale nie słyszą... Ps. 115,4-8
Ale nasz Bóg jest żywy! Wszechobecny, wszystko widzący, Święty! I jest Bogiem zazdrosnym...

Policz, ile jeszcze jest w twoim sercu rzeczy drogich, cennych, miłych. Rzeczy, które nie mają nic wspólnego z Bogiem. Nie możesz wtedy powiedzieć jak Dawid - poza Tobą nie mam i nie chcę mieć żadnego dobra!

Dlatego Pan Bóg zachęca – porzuć swoje złoto...
Jeżeli je porzucisz – Ja stanę się twoim złotem.
A jeśli Ja stanę się „twoim złotem i srebrem pełnym połysku dla ciebie”...
„Wtedy Wszechmocny będzie twoją radością i podniesiesz ku Bogu swoje oblicze. Gdy będziesz się do niego modlił, wysłucha cię, i swoje śluby spełnisz, cokolwiek postanowisz, uda ci się, a nad twoimi drogami zabłyśnie światło”!

Chwała Bogu! To jest powód, dla którego Bóg mówi: porzuć swoje złoto! Tylko nierozumny może pytać: dlaczego?

Wszystko jest jasne i proste! Bóg nie ma zawiłych dróg. Nie mówi niezrozumiale. 
Jeśli jesteś chrześcijaninem, któremu brak radości, to teraz wiesz dlaczego tak jest - poza Bogiem masz „swoje” skarby. A służba dla dwóch panów jest zaprawiona goryczą i niepewnością. Pojawia się niechęć, zdrada a nawet nienawiść do jednego z nich. Mt. 6,24

Gdy serce jest podzielone – musi być obłudne. Rozdwojone życie nie sprawia radości i nie przynosi pokoju. Wtedy nie ma się co dziwić, że modlę się, lecz brak odpowiedzi, przyrzekam Bogu, że będzie lepiej, a jest gorzej, nic mi się nie udaje w duchowym życiu, a zamiast światła częściej widzę chmury.

„Rzuć w proch złoty kruszec” – z tych słów nie przemawia surowość i oschłość Boga, lecz Jego miłość.

Nie wahaj się! Zapłać konieczną cenę. Jeśli chcesz doświadczać pełnej mocy Ewangelii. Tylko lekkomyślni i powierzchowni mówią, że nic nie trzeba płacić. Za bylejakość i płyciznę – owszem, nie trzeba nic płacić, ale za pełnię trzeba płacić wszystkim!

Szczęśliwy i błogosławiony ten, kto nie zamknie przed słowami Boga serca lecz pozwoli, by wpadły, wyrosły i obrodziły. Dla naszego zbawienia i dla chwały Bożej!

Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju