A A A
Dorosnąć do wymiarów pełni Chrystusowej
Ef. 4,13 „Aż dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej”
W tym wierszu Biblia wyraźnie mówi o pierwszorzędnym celu jaki ma Pan Bóg wobec tych, których odrodził do nowego życia.

Jaki cel przyświeca ludowi Bożemu? Na to pytanie najczęściej odpowiadamy, że naszym najważniejszym zadaniem jest świadczyć innym o Jezusie. Taka odpowiedź nie jest wprawdzie „strzałem w dziesiątkę”, ale jest dobra.

Problem zaczyna się wtedy, kiedy jest to jedyna odpowiedź. Kiedy poza tym zadaniem ludzie wierzący nie widzą żadnego innego celu do osiągnięcia. A, niestety, dla wielu jest to jedyny cel. Na domiar złego, jeśli uznają, że nie są z powołania „ewangelistami” – duchowe lenistwo i gnuśność stają się ich domeną. I zgubą...

Wiele osób może mieć problem z określeniem tego, co jest ważniejsze – głoszenie innym ewangelii czy mój wewnętrzny wzrost?

Oddajmy głos największemu i najgorliwszemu z ewangelistów: „Ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony” 1Kor 9,27.

Dorosnąć do wymiarów pełni Chrystusowej... Oto cel! Nie - trochę nauczyć się Chrystusa, spróbować, czy się uda i najczęściej raz się uda a pięć razy nie... A skoro więcej razy nie udaje się, wniosek z tego taki, że ten cel nie jest osiągalny.

Wniosek słuszny i niepodważalny.... jeśli taki cel postawiłby sobie (wymyślił) człowiek. Ale ten cel postawił nie człowiek, lecz Bóg! Nie stworzenie, lecz Stwórca! Chcesz twierdzić, że się pomylił, że przesadził?

Myślę, że szczególnie ze względu na niedowiarków, Pan Bóg użył słowa „właśnie”, kiedy w innym miejscu mówi o celu dla którego nas przeznaczył: „Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby stali się podobni do obrazu Syna jego...” Rzym. 8,29.

Dlaczego myślimy, że nie dorośniemy, że to nie jest osiągalne? Czy jest to wyraz naszej pokory? Czy chcemy uniknąć pychy? Może nie chcemy być oskarżeni o wyniosłość i zarozumialstwo?

Trzeba to jednak nazwać inaczej. Takie myślenie to raczej wyraz:

  • braku zrozumienia woli Bożej wobec nas, (Rzym. 8,29)
  • niewiary w moc Ewangelii. Wierzymy, że Ewangelia ma moc zbawić każdego, nawet najgorszego grzesznika, ale nie wierzymy, że ma moc przemienić nasze życie, (Rzym.5,10 !)
  • duchowego wygodnictwa, beztroski, wręcz „cwaniactwa”(o czym za chwilę).

Warunkiem dorośnięcia do pełni wymiarów Chrystusa jest naśladowanie Jezusa. Tu nie wystarczy tylko „poetyckie marzenie” lub intelektualne pragnienie. Trzeba stać się Jego uczniem. Wejść na wąską drogę. Krok po kroku uczyć się chodzić Jego śladami. Coraz dalej i dalej... Od duchowego niemowlęctwa, przez młodość, wiek dojrzały – do doskonałości!

Z kolei, aby stać się uczniem Jezusa Chrystusa, trzeba – zgodnie z Łuk. 9,23 – zaprzeć się samego siebie, wziąć codziennie swój krzyż (by na nim umierać dla swego „ja” – „tak ja codziennie umieram” 1Kor. 15,31) i naśladować Jezusa Chrystusa.

By dorosnąć do pełni Chrystusowej, trzeba:

  • wyrzec się całego świata! Gal. 6,14
  • porzucić wszelki grzech. Hebr. 12,1
  • cierpieć. 1P. 2,21
  • biec w wyścigu. 1Kor 9,24
  • toczyć trudny bój – ciągły! 1Kor. 9,26


Nie za wiele tu miejsca na poetycki romantyzm, na leniuchowanie. Raczej ciężka praca: „...kto przyłoży rękę do pługa...” Łuk. 9,62.

Dlatego powszechniejsze jest zrozumienie, że ten cel nie jest dla nas. Nazwałem to wcześniej duchowym wygodnictwem a nie pokorą.

Dlaczego duchowe wygodnictwo i „cwaniactwo”? Bo jeśli moje życie nie musi być czyste i święte jak życie Jezusa, to:

  • nie trzeba zawsze zapierać się samego siebie,
  • po kłótni w małżeństwie, można bez pojednania spokojnie położyć się spać,
  • można mieć udział w plotkach i obmowach,
  • nie muszę pozbywać się telewizora, a mogę oglądać... prawie wszystko!
  • mogę ubierać się tak, jak chce tego świat,
  • mogę mieć swego chłopca, a z nim randki, dyskoteki,
  • mogę iść do kina – nawet na skandalizujący film...
  • mogę mieć ...seks przedmałżeński,
  • mogę otworzyć w internecie... każdą stronę!!


O takie właśnie „wolne” życie walczy wielu pseudochrześcijan. Kościoły, które przyzwalają na wszystko, odnotowują rekordy we wzroście ilościowym. Kaznodzieja, który przekonuje swoich słuchaczy, że sprawiają Bogu niezwykłą radość, jeśli choćby raz w tygodniu przyjdą na „uwielbienie” – szybko zdobywa popularność.

Niestety, takie zachowanie ma „krótkie nogi”. Euforia skończy się przed zamkniętymi drzwiami...

Bożym zamiarem jest wykształtowanie w nas charakteru swego Syna. Mamy dorosnąć do wymiarów pełni Chrystusowej. Jest to osiągalne tylko w uczniostwie. Co za tym idzie, jest to związane z wielkim, ba – z całkowitym wyrzeczeniem się wszystkiego! Łuk. 14,33
Jeśli nie spełniam warunków uczniostwa i nie mogę się zaliczyć do grona uczniów Jezusa, to należałoby pilnie znaleźć odpowiedź na następujące pytanie:
„Czy oprócz uczni, Bóg ma jeszcze jakąś inną grupę ludzi, do której się przyzna, gdy przyjdzie po swoich”?

Od odpowiedzi na to pytanie może wiele zależeć...
Przed jednym tylko chcę ostrzec: nie licz na „łut szczęścia” na końcu twojej drogi...
„Łut szczęścia” już znalazłeś – gdy spotkałeś Jezusa! Wykorzystaj to!!! Teraz, póki jest dla nas wszystkich czas łaski!

Nie licz na to, że prawdopodobnie, gdy Jezus przyjdzie, będę miał (miała) czyste serce, nie będę w grzechu (lenistwa, obrazy, kłótni itp.). Nie będę w tym czasie w kinie, na dyskotece, lecz na .....nabożeństwie.

Tak naprawdę, to parafrazując: dwoje będzie na nabożeństwie, jeden będzie wzięty, drugi zostawiony...

Jednak mimo tego, wejście do Królestwa Bożego to nie loteria...
Piotr Apostoł pisze: „w ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela” 2P.1,11  

Nie loteria, lecz szeroko otwarte wejście! Amen! 

W jaki sposób? O tym jest napisane w wierszach 3-10 (nie zraźcie się, proszę, słowami: „i właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań..”. Raczej dołóżmy wszelkich starań).

Żadną miarą(!) nie można dorosnąć do wymiarów pełni Chrystusowej – rosnąc razem z tym światem:

  • żyjąc tak jak świat,
  • kochając to, co kocha świat,
  • chodząc z nim we wspólnym jarzmie.

Dorośniemy tylko na Bożych pastwiskach. W Jego owczarni. Naśladując Jezusa, czyli ucząc się żyć tak jak On. Dopiero naśladując Jezusa, idziesz właściwą drogą, gdyż to właśnie sam Jezus jest drogą. On nie wskazał jakiejś odrębnej drogi do Nieba, nie dał aktualnej mapy na jakąkolwiek z dróg. Powiedział: „ja jestem drogą – pójdź za mną.”

Gdy przyjdzie oczekiwany czas i staniemy przed Panem, nie będzie liczyło się to, ile wielkich dzieł dokonaliśmy za swego życia, czy zdobyliśmy popularność, czy założyliśmy megazbór lub wybudowaliśmy szkołę biblijną.  Liczyć się będzie to, czy naszym nadrzędnym celem było upodobnienie się do Jezusa. Na ile ubyło mnie a wzrósł On (Kol. 3,9-10).

Pan zwleka ze swoim przyjściem ze względu na nas (2P 3,9). Czeka aż dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej.

Wykupujmy czas!

Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju