A A A
Stać nad gruzami...
„Wychodzisz na spotkanie tych, którzy czynią sprawiedliwość i o twoich drogach pamiętają.

Oto Ty gniewałeś się, bo grzeszyliśmy przeciwko tobie...”  Iz. 64,5-12

Przeczytajmy ten fragment do końca. Jest to swego rodzaju kazanie. Chociaż pisane ponad 500 lat przed narodzeniem Chrystusa, porusza ono ważne również w XXI wieku, kwestie naszego życia.

Jaka szkoda, że takie i podobne w brzmieniu słowa są dzisiaj skrzętnie omijane w głoszeniu zza kazalnicy. Mówi się: „to Stary Testament. To dla narodu izraelskiego. Dzisiaj Bóg jest inny (?!). Możemy liczyć na Jego miłość i łaskę”. 

Pamiętam, jakie smutne wrażenie sprawiły na mnie cytowane przez Brata Wilkersona słowa pewnego kaznodziei, który po objęciu służby pastorskiej w pewnym zborze powiedział: „ Nie jestem tu po to, by wpędzać was w stresy. Nie przyszedłem tutaj, by kogokolwiek zasmucać. Chcę głosić miłość, łaskę i dobroć Boga!” 

Jeśli będziesz głosić tylko to – masz murowane powodzenie. Wszyscy będą cię chętnie słuchać, chwalić, uśmiechać się do ciebie. Bylebyś tylko nie poruszył problemu grzechu. No, możesz bezpiecznie mówić i potępiać tego rodzaju grzechy jak: narkomania, alkoholizm, przekleństwa, aborcja, zabójstwa, kradzieże...

Nie ruszaj tylko „naszych swojskich grzeszków” w rodzaju: wyniosłość, gniew, plotkarstwo, miłość pieniędzy, rozwody (od niedawna też na „zakazanej liście”), kłótnie w małżeństwie (przecież „docieranie się” nie jest grzechem), duchowa letniość, wygląd zewnętrzny („Pan patrzy tylko na serce”) itp.

Wygląda na to, że te „grube” grzechy spowodują, iż nie wejdziemy do Królestwa Niebios, natomiast „małe liski psujące winnicę”, uchodzą przed Bożym wzrokiem bezkarnie. Czyżby nowe wydanie „siedmiu grzechów głównych”?

Dzięki Bogu, że Jego Słowo nie jest „dobrze ułożonym”, poprawnym przemówieniem, wychodzącym naprzeciw oczekiwaniom tych, do których jest posłane. W niczym nie jest podobne do politycznych przemówień, pełnych obłudy, kłamstw i obietnic bez pokrycia. Nie przypomina też wygładzonych, „stosownych”, teologicznie poprawnych i „bezpiecznych” kazań.

O Słowie czytamy, że „ jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” Hebr. 4,12

To właśnie Słowo mówi, że Pan Bóg wychodzi na spotkanie tych, którzy czynią sprawiedliwość. Nie tych, którzy tylko ładnie mówią o sprawiedliwości lub chcieliby czynić sprawiedliwość (lecz marnie to im wychodzi). Zbyt wiele wysiłku wkładamy w to, by usprawiedliwić naszą niewierność i duchową biedę, zamiast jasno, z nadzieją i wiarą mówić o zwycięskim życiu pełnym dobrych uczynków. 

Zbyt często słyszymy o tym, że wszyscy jesteśmy niedoskonali i każdy z nas ma wiele słabości a zdecydowanie za mało dodajemy zachęty mówiąc: „Przekujcie swoje lemiesze na miecze, a swoje sierpy na oszczepy! Kto słaby, niech mówi: Jestem bohaterem!” (Joela 3,15).

Dlatego zamiast bohaterów, którzy skutecznie biorą się za walkę duchową i zwyciężają, mamy coraz więcej ludzi, do których ciągle przylepia się jakiś grzech. Duchowe mleko i dziecięca papka nie doprowadzą do duchowego wzrostu. (Por. Hebr. 5,12-14)

Przywołane na początku Słowo mówi również, że jeśli grzeszymy, to wynikają z tego przynajmniej trzy skutki. I nie ma tu różnicy, czy jest to „gruby” grzech, czy „mały lisek”(PnP 2,15).

Po pierwsze: Bóg się gniewa (w. 5)

Czy Pan Bóg może się gniewać? Oczywiście! Jest tylko jedna przyczyna Bożego gniewu – grzech!  
Grzech jest jedyną przeszkodą między normalną społecznością Boga ze swoim ludem, ale przeszkodą nie do przeskoczenia. Nie można w żaden sposób jej ominąć, nie pójdzie nigdy w zapomnienie. Może być tylko usunięty i zniszczony.

Grzech nie jest na pewno tym, co mówi o nim świat, a nawet wielu tych, którzy mają imię Bożych dzieci.

Grzech jest największą tragedią i największym przekleństwem człowieka a pomimo tego problem grzechu skrzętnie się omija nie tylko na forum świata, w mediach czy różnych teoriach. Coraz rzadziej słychać o nim z kazalnicy; nie mówi się, co jest grzechem, nie potępia się grzechu.

Świeckie „bezstresowe wychowanie” rozciągnęło się na kościół... 

Po drugie: „stajemy się podobni do tego, co nieczyste” (w. 6) 

Prorok mówi: ponieważ grzeszyliśmy, staliśmy się podobni do tego, co nieczyste. „Wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona”. Ostre, ale prawdziwe słowa.

Jeśli trwamy w jakimkolwiek grzechu – to, co było w naszym życiu piękne, co otrzymaliśmy od Chrystusa – zostało skażone. W niczym już nie przypomina niebiańskiego blasku. Jest pozbawione chwały. Jeszcze mogę myśleć o sobie, że nie jest tak źle, że jestem nadal „dobrym chrześcijaninem”.  Ale to już przeszłość... 

Oto, jakie spustoszenie czyni grzech! Nie nazywajmy więc go tak, jak chce nazywać szatan. Bezprawia nie nazywajmy wolnością, wyuzdania i ohydy nie nazywajmy seksem, nieczystości i zmysłowości – aktualną modą. Dyskotekę nie nazywajmy rozrywką lub relaksem lecz apogeum namiętności i zmysłów. Zamiast „skandalizujący film” – powiedzmy raczej – „objazdowy hit szatana”. 

O wiele łatwiej będzie omijać to co złe, a wybierać dobre...

Po trzecie: „wszystko, co było naszą rozkoszą, leży w gruzach” (w.11)

W końcu grzech prowadzi do tego, że to, co było dla nas kiedyś rozkoszą, czym się chlubiliśmy, co ceniliśmy – leży w gruzach. 

„Święty, wspaniały nasz przybytek, w którym chwalili cię nasi ojcowie, stał się pastwą ognia..” 

Nie pomogło to, że Świątynia była imponująca, piękna i majestatyczna. Teraz stoją nad jej gruzami i w tym momencie nie ma już w niej nic pięknego. Przeciwnie, wszędzie panuje okropna woń spalenizny. To wielka tragedia! Prorok przyznaje, że winna jest temu ich własna głupota. Tak zlekceważyć ostrzeżenia Boże może tylko głupiec. Stojąc nad ruinami Świątyni i całego miasta Jeruzalem, płaczą i wołają o Boże zmiłowanie.

Przenieśmy się teraz na nasz grunt. Ile razy staliśmy nad gruzami tego, co było naszym skarbem, naszą radością? Nad gruzami naszej wiary, radości lub naszych obietnic, składanych Bogu. Nad gruzami pokoju z Bogiem. Nad gruzami naszej wierności...

 Może porównując naszą dzisiejszą gorliwość z tą, która była na początku naszego życia w Bogu, stwierdzamy z przerażeniem, że to są już ruiny. Wtedy rzucaliśmy wszystko i biegliśmy na każde nabożeństwo. Dzisiaj – wystarcza nam w zupełności niedzielne. Często i tak za długie...

Może nasza pierwsza miłość jest już tylko wielkim pogorzeliskiem? Przedtem bez wahania rzucaliśmy wszystko co Pan kazał, nie patrząc na to, czy jest to cenne, czy nie. Dzisiaj dyskutujemy z Bogiem i bronimy każdego drobiazgu...

Kto ponosi za to winę? Czy nie jest to aby naturalne obumieranie spowodowane czasem? A może winny jest otaczający nas, coraz bardziej zepsuty świat? Może to sprawka szatana?

Nie! Wina leży wyłącznie po naszej stronie. Do ruin doprowadzaliśmy Boże dzieło w nas wtedy, gdy folgowaliśmy grzechowi. Nasze zaniedbanie, nasza gnuśność, lekceważenie Bożych przykazań, nasz grzech, spowodował taki straszny skutek.

A z grzechem igrać nie wolno! Bóg w końcu „oddał nas w moc naszych grzechów”. Nie było by tak, gdybyśmy „czynili sprawiedliwość i pamiętali o Jego drogach”. Takim Bóg wychodzi na spotkanie! Takim daje moc do czystego życia. Takich broni i strzeże. Nie pozwala, by to co jest piękne i cenne legło w gruzach.

Odwrotnie! Jest coraz piękniejsze i jeszcze bardziej drogie niż na początku! Życie w Bożej chwale!

 Trzeba jeszcze ku przestrodze dodać, że ten, kto doprowadza do ruiny swoje duchowe życie, nie zawsze reaguje płaczem i pokutą. Bywa tak, że to, co było dla niego dotąd cenne – teraz traktuje jak kupę gruzu! Bez skrupułów porzuca rodzinę, zbór, Boga i idzie do krainy cienia i mroku, by oddać się wszelkiej nieczystości. 

 Jeśli więc w Twoim duchowym życiu coś zamieniło się już w ruiny, zacznij wołać do Boga o łaskę i pomoc. Odrzuć grzech, w którym trwałeś i oczyść swoje serce, bo jest to warunek, by znaleźć łaskę u Boga.

Nie stój dłużej nad ruinami! Wołaj do Boga – żarliwie, z tęsknotą za tym, co przeminęło. Bóg przez swoją łaskę i miłosierdzie może odbudować to , co zostało zniszczone.

I odtąd nigdy już nie bądź lekkomyślny!!  „Mieszkaj w kraju i dbaj o wierność”. Ps.37,3


Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju