A A A
Zburzone twierdze tyranów
„Panie! Tyś moim Bogiem! Będę cię wysławiał i wielbił twoje imię, gdyż dokonałeś cudów; twoje odwieczne plany są niezłomną prawdą.
Bo miasto obróciłeś w gruzy, warownię w rumowisko, twierdza zuchwalców nie jest już miastem, nigdy już nie będzie odbudowana.
Dlatego czcić cię będzie lud potężny, miasto okrutnych narodów bać się ciebie będzie.
Gdyż byłeś schronieniem słabemu, schronieniem ubogiemu w jego niedoli, ucieczką przed powodzią, cieniem przed upałem. A wszak poryw gniewu tyranów jest jak ulewa w zimie.
Jak upał na zeschłej ziemi. Wrzawę zuchwalców stłumiłeś jak upał cieniem obłoku, przerwałeś pieśń zwycięstwa tyranów.” Izajasz 25,1-5

Warto przeczytać ten wspaniały fragment i zastanowić się nad nim przez chwilę. Niesie on bowiem niezwykle radosne przesłanie. Jest tu mowa o twierdzach i miastach zuchwalców i tyranów, oraz o tym, że Pan Bóg dokonuje cudu i niszczy te niezdobyte dla człowieka warownie. 

Prorok dziękuje Bogu za wspaniałe i niezwykłe zwycięstwo.

Pomyślmy – z czego cieszył się Izajasz. Czy w naszych, współczesnych czasach, możemy podzielać jego radość i wdzięczność do Boga?

-„Twoje odwieczne plany są niezłomną prawdą”!

Chwała Bogu, że tak możemy zawołać! Bo to On tak powiedział a Jego planów nikt i nic nie zmieni! 

Miasta i twierdze tyranów – to nasza niewola w grzechu. To nasza marna egzystencja bez Boga.

Dla jednego tą twierdzą był alkohol, dla drugiego nieczyste myśli lub rozpustne życie. Ktoś inny był w niewoli narkotyków, pychy lub mamony.

Prawdziwa twierdza, którą na sposób ludzki staraliśmy się rozwiązać lecz zostaliśmy pokonani. Musieliśmy robić to, co niszczyło nasze życie, naszą rodzinę, nasze zdrowie. Na ulicach naszego życia słychać było „pieśń zwycięstwa tyranów”. Zamiast pokoju Bożego i radości, rozbrzmiewał wrzask pijanych żołdaków, którzy święcili swoje triumfy. 

Ale przyszedł dzień, w którym Pan Jezus przybliżył się do naszego serca. To, co się wtedy stało – trudno opisać słowami. Jezus uwolnił nas od naszych brzemion, naszych grzechów. Wyrwał nas z niewoli nałogów i spod mocy szatana! Runęły niezdobyte szatańskie twierdze i „nigdy już nie będą odbudowane”! Alleluja!

„Panie! Tyś moim Bogiem! Będę cię wysławiał i wielbił twoje imię, gdyż dokonałeś cudów”!                                              Skończyły się triumfy zuchwalców. Ucichły od ich wrzawy nasze serca. Możemy żyć w pokoju i radości...

O tych twierdzach możemy powiedzieć, że runęły i nigdy więcej nie powstaną. Alkohol, nikotyna, narkotyki, przekleństwa, cudzołóstwo, bałwochwalstwo. Potężne twierdze, które trzymają w niewoli miliony ludzi, a my mamy już w tym wolność. To jest wielka radość!

Są jednak w życiu ludzi wierzących pojedyncze twierdze, które stoją niewzruszenie do dziś... Staramy się ich nie dostrzegać, za wiele nie myśleć, a co dopiero o nich mówić! Taka ogólna zmowa milczenia. Niby wszystko jest w porządku, chociaż tak naprawdę to każdy wie, jak jest...

W życiu młodych ludzi często rządy sprawuje tyran z twierdzy, która nazywa się pożądliwość ciała, zmysłowość. Tyran ten zwycięża zawsze, kiedy przychodzi pokusa natury seksualnej. Wielu młodych braci upada najczęściej z powodu pożądliwości ciała. Chociaż walczą – bardzo często przegrywają. Młode dziewczyny często nie wstydzą się obnosić zmysłowości – w ubiorze, w zachowaniu i gestach...

O jakimś Bracie w zborze możemy powiedzieć, że sprawia wrażenie bardzo pokornego i cichego. Dopóki ktoś nie nadepnie mu na odcisk. Wtedy nagle okazuje się, że w jego życiu stoi potężna twierdza, która każe mu reagować agresją, gniewem a nawet nienawiścią.

Taką ciemną i wrogą twierdzą w życiu małżeńskim może być brak wzajemnego szacunku, a co za tym idzie – brak prawdziwej miłości. Z byle powodu wybuchają sprzeczki lub poważne kłótnie. Mąż nie szanuje żony, a ta odpłaca mu kłótliwością.

To nie różnica charakteru jest tu przyczyną. To sprawa wrogich twierdz, które jeszcze nie są zburzone.

Głosimy Słowo Boże, mając tę nadzieję, że ono zmienia serce i życie słuchających, burząc to, co należy zburzyć a budując to, czego oczekuje Pan Bóg. Taką mamy nadzieję.

Do czasu, gdy przychodzi jakaś poważna próba czy doświadczenie. I nagle okazuje się, że przez cały czas naszego nauczania, w życiu danej osoby i tak panowała szatańska twierdza, która trzyma w niewoli serce, napełniając je nieprzejednaniem i chęcią odwetu. 

Zawiniłeś przeciwko komuś (a to się może przydarzyć), więc zgodnie ze Słowem Bożym idziesz przeprosić i pojednać się. Podchodzisz, a tu z murów wrogiej twierdzy wypalają wszystkie możliwe działa. Jeśli uszedłeś z życiem, to masz szczęście...

Nie ma mowy o przebaczeniu, zamiast tego są spiżowe kajdany niechęci, złości lub nawet nienawiści.

To właśnie wspomniane szatańskie warownie powodują, że w zborze można znaleźć ludzi, o których Apostoł Paweł pisze, że są „samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani, okrutni, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga” 2Tym 3,2-4.  

Jeśli chodzi o podejście do problemu „warowni zuchwalców” w naszym życiu, to można zauważyć dwie grupy ludzi.

Jedna grupa, to ci, którzy dali się przekonać szatanowi, że tak w życiu już musi być:

„- to oczywiste, że chciałoby się mieć porządek w swoim życiu. Te nie rozwalone twierdze psują moje samopoczucie i mój wizerunek chrześcijanina. Lepiej, żeby nic z nich nie zostało. Ale co mogę zrobić? Podjąłem już kilka poważnych prób by zerwać z ....(zazdrością, gwałtownością, obmową, pożądliwością seksualną, itp.) I nic! Czy jest jakieś wyjście? Tak naprawdę, to każdy ma taką „swoją” twierdzę. Nawet pastor. Tak chyba musi już zostać...”

Druga grupa, to ci, którzy widząc taki stan rzeczy, nie chcą się zgodzić na istnienie tych obcych warowni. Podejmują walkę za walką. Modlą się, poszczą, uczą się życia w czujności i trzeźwości duchowej. Szukają sposobu na to, by rozwalić każdą obcą twierdzę w zasięgu swojego serca:

„- skoro Pan Bóg uwolnił mnie od takich potężnych twierdz, jak nałogi, rozpustne życie, przekleństwa, a nawet od rzeczywistych więzi z demonami, to czy nie ma sposobu na te pozostałe warownie? Dość miałem w starym życiu „wrzawy zuchwalców” i pijackich „pieśni zwycięstwa tyranów”! Chcę żyć w Bożym pokoju! Nie takim, jaki zna świat... W pokoju, który przewyższa ludzki rozum.”

Dla takich Braci i Sióstr wspomniany fragment z Izajasza jest jak balsam na ranę.

Jeśli trwa w Twoim sercu zacięta walka z grzechem, który chce dyktować ci warunki i panować kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota, jeśli może ustajesz w tej walce, bo jest ona zawsze bardzo trudna, to ten fragment powinien cię zachęcić, drogi Bracie i Siostro, i wlać w twoje serce nadzieję.

Przeczytaj co mówi Pan Bóg do ciebie: „wrzawę zuchwalców stłumiłeś jak upał cieniem obłoku”!

„Twierdza zuchwalców nie jest już miastem, nigdy już nie będzie odbudowana”! Co za radość! Alleluja!

„Dosyć już troski i dosyć niewoli!”- śpiewamy w jednej pieśni.

„Będę wielbił twoje imię, gdyż dokonałeś cudów” – jakże często oczekujemy od Boga cudów i narzekamy, że ich brakuje, lub że w ogóle zanikły, a tymczasem nie chcemy dostrzec rzeczywistych cudów, które mogą mieć miejsce w naszym życiu.

Bo to naprawdę cud, kiedy swarliwa żona staje się niewiastą przyobleczoną w klejnot cichego i łagodnego ducha, a despotyczny mąż zaczyna okazywać ....cześć swojej żonie(1P 3,7), którą do tej pory traktował jak zło konieczne.

Bo to cud, jeśli w życiu butnego i nieprzejednanego Brata, zaczyna przejawiać się życie „nacechowane łagodnością i mądrością” Jak. 3,13.  

Cudem jest to, kiedy młody człowiek może wyrwać się ze szponów namiętności i nieczystości, nie czekając, aż minie mu to z wiekiem.

Znaczy to, że mocne warownie, a może nawet wielkie miasta zuchwalców zostały zburzone. Co więcej – „nigdy już nie będą odbudowane”!! Kto w tym świecie ma lepszą nadzieję? Nikt!

Dlatego ten, kto może wyznać: Panie! Tyś moim Bogiem!” - jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Bo w jego życiu będą dokonane wspaniałe dzieła Boże!

Wierz w Boże obietnice i uchwyć się ich. Twoje życie może być również oczyszczone od wszelkiej przemocy zła. Twierdze tyranów mogą być doszczętnie zniszczone!

Tego dzieła obiecał dokonać Bóg i dokonał, bo taki był Jego plan. Amen!

Warto jest przypomnieć sobie, jak to się stało, że warownie i twierdze szatana zostały zburzone i obrócone w rumowisko, i kto tego dokonał.

W Ew. Mateusza 12,29 czytamy: „Albo jak może kto wejść do domu mocarza i jego sprzęty zagrabić, jeśli pierwej nie zwiąże mocarza; wtedy dopiero dom jego ograbi”.

Powyżej pisałem o nadziei płynącej ze Słowa Bożego, dotyczącej naszej wolności od grzechów, które niejednokrotnie stanowią w naszym życiu potężne warownie.

Pan Bóg w Księdze Izajasza daje wspaniałą obietnicę, że wszelkie twierdze nieprzyjacielskie będą doszczętnie zburzone i nigdy już nikt ich nie odbuduje.

Te twierdze, to mocny i niezwyciężony grzech, który mieszka w ciele człowieka. Apostoł Paweł pisze: „A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich”. (Rzym 7,23). „Zakon grzechu, który jest w członkach moich” – to wspomniane twierdze zuchwalców (Iz. 25,2).

Jak to się dzieje, że jakiś wrogi Bogu zakon, zmusza mnie do czynienia tego, co jest niemiłe Bogu?

Można to wyjaśnić prostym przykładem: wiemy, że gniew jest grzechem i raczej nie chcemy wpadać w złość, gdyż to obraża Boga. Ale przychodzi pokusa – np. żona sprzeciwia się moim planom odnośnie spędzenia wolnego czasu. W jednej chwili moje wymarzone plany na piękne popołudnie są zniweczone. To wywołuje natychmiastową reakcję ciała (nie Ducha!) – serce wypełnia się złością, żalem, zaczynają się wymówki i wybucha kłótnia.

Zadziałały prawa panujące w nieprzyjacielskich, szatańskich twierdzach – obraza, szukanie swego, brak pokory. Po czasie wszystkiego żałuję, przepraszam Boga, staram się naprawić zerwane więzi miłości i przyjaźni. A tymczasem, może już w następnym tygodniu, przy podobnym konflikcie interesów – sytuacja się powtarza.

Znowu zakon grzechu, który mieszka we mnie, bierze mnie w niewolę. Znowu zwycięża. I znowu na ulicach naszego serca słychać „wrzawę zuchwalców i pieśni zwycięstwa tyranów”...(Iz. 25,5)

Dlaczego tak się dzieje i dlaczego jesteśmy tacy słabi i bezsilni? Ponieważ w swej historii człowiek pozwolił wkroczyć szatanowi do swojego serca i do swojego życia. A diabeł wszedł tam jako tyran – zniewolił człowieka, skalał jego serce i ciało, i wybudował potężne twierdze grzechu. Postawił w ciele człowieka swój tron i odtąd każdy człowiek jest pod panowaniem szatana, i musi spełniać jego wolę. (Por. Rzym. 6, 16-19).

Taki stan rzeczy trwał od początku Stworzenia aż do czasów, gdy narodził się Pan Jezus. Chociaż wielu próbowało – nikt nie był w stanie zmienić rzeczywistości. Była to ponura niewola i trwała aż do czasu, gdy na arenie świata pojawił się Syn Boży.

Pan Bóg w niezwykły sposób rozprawił się z władzą szatana w ciele człowieka. O tym sposobie mówi Pan Jezus w przytoczonym powyżej wierszu. 

„Jak może kto wejść do domu mocarza?”- narodzenie Pana Jezusa Chrystusa w ciele, to nic innego, jak właśnie wejście do domu mocarza.

Ciało – to dom mocarza, a sam mocarz – to szatan.

W tym kryje się wielka tajemnica tego, że Jezus narodził się w ciele. Jest to bardzo ważne stwierdzenie i pociąga za sobą niezwykłe skutki. Apostoł Jan pisze w swoim liście, że ten, kto nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, ma ducha antychrysta. (1J 4,2-3)

Mówiąc naszym językiem, decyzja Boga, który swemu Synowi „przysposobił ciało” - była bardzo odważna a nawet ryzykowna. Przez fakt narodzenia się w ciele Pan Jezus został wystawiony na śmiertelnie niebezpieczną walkę z tym, który miał władzę nad ludźmi.

Dlatego szatan od razu przypuścił atak. Wszak miał odwieczne prawo do każdego, kto się narodził z ciała. Do tej pory wszyscy, jeden po drugim upadali i stawali się niewolnikami grzechu.

Szatan miał nadzieję, że Syn Boży, który przyszedł w ciele – też zostanie pokonany. Nie oszczędzał Jezusa w niczym. Przypuszczał atak za atakiem. Czytamy w Bożym Słowie, że nasz Pan był kuszony we wszystkim – jak my! (Hebr. 4, 15).

Jakież było zdziwienie szatana, a potem wściekłość, kiedy kolejne jego ataki były rozbijane w puch, a śmiercionośne kopie kruszone jak zapałki. Pan Jezus szedł przez ten świat grzechu i nieprawości jak potężny huragan, niszcząc wszelką nieczystość i grzech! Druzgotał wszelkie zapory grzechu i niszczył najpotężniejsze warownie nieprzyjacielskie. Nastał dzień pomsty i rok Bożego odkupienia! (Iz. 63,4). Alleluja!

Syn Boży, lew z pokolenia Judy, rozrywał wszelkie kajdany grzechu i niósł światu wolność!

Pan Jezus zniszczył moc szatana od wewnątrz. Nie strzelał do niego z zewnątrz. Nie atakował z ukrycia.

Wszedł do jego domu – jako bohater i zwycięzca. Nie zląkł się szatana. Związał go w jego własnej twierdzy. Zagrabił i powyrzucał sprzęty i meble, jakie od wieków szatan poustawiał w ciele człowieka.

Pod koniec swego życia na ziemi mógł powiedzieć: „nadchodzi bowiem władca świata, ale nie ma on nic do mnie” (wg Biblii Gdańskiej: ”ale we mnie nic nie ma”) (J 14,30)  

Wymiótł i oczyścił mieszkanie. Teraz mógł tam zamieszkać Duch Święty. Dlatego odtąd w skalanym ciele człowieka, po oczyszczeniu krwią Baranka, może być wybudowana żywa Świątynia Boża! Alleluja!

Słyszałeś kiedyś o większym zwycięstwie? Czy twoje serce nie skacze z radości, że to twój Zbawiciel i Król dokonał tak wielkich i niezwykłych czynów?

Pan Jezus dokonał tego wielkiego dzieła dla mnie i dla ciebie. Odtąd, jeśli chcesz, możesz być uwolniony od wszelkiego wpływu diabelskiego.

Przez Jezusa Chrystusa możesz być nowym stworzeniem. Twoje serce może być całkowicie czyste i święte. Możesz powyrzucać wszelkie diabelskie sprzęty, jeśli jeszcze tam stoją.

Te sprzęty mają całkiem prozaiczne nazwy: kłótliwość, obraza, gniew, krzyk, obłuda, zazdrość, kłamstwo, itp.

Może należysz do tych, których diabeł oszukał i wmówił im, że nie jest możliwe być „czystym, jak On jest czystym”(1J 3,3).

Może na równi z innymi twierdzisz, że w małżeństwie muszą być (choćby sporadyczne!) kłótnie („jesteśmy przecież tylko ludźmi”), lub że to normalne, kiedy w zborze ma miejsce pycha, układy czy arogancja.

Może rodzice bezradnie rozkładają ręce, widząc bunt i swawolne życie swoich nastoletnich dzieci („wszystkie przechodzą ten trudny okres”), a te z kolei są przekonane, że w wieku 16-20 lat wszystko im wolno. Wolno się buntować, wolno lekceważyć starszych, wolno używać świata. Wydaje się, że takie są niezłomne zasady rządzące naszym światem. 

Ale te „niezłomne” zasady już dawno zostały złamane przez Jezusa Chrystusa, któremu niech będzie chwała na wieki wieków!!

A prawdziwą przyczyną wymienionych wyżej zachowań jest to, że w naszych sercach stoją jeszcze sprzęty dawnego władcy i tyrana. Chociaż wiele jego mebli już usunęliśmy (np. nałogi, przekleństwa, bałwochwalstwo), nadal pozwalamy utrzymywać szatanowi niewielkie przyczółki w naszym ciele.

To nie są zasady, które rządzą wszędzie i wszystkimi! Pan Jezus zadał temu kłam, przychodząc w ciele na nasz świat. On wiódł takie życie, które w każdym czynie i słowie (!) było miłe Bogu. Dokonał tego, będąc w „naszym ciele” i żyjąc na „naszej” ziemi! Dlatego był (i jest) światłością, drogą, prawdą i życiem!

Wszyscy mamy szansę, by spełniła się również nam, Boża obietnica o prawdziwej wolności. Wszyscy mamy prawo (i możliwość!) do szczęśliwego życia w małżeństwie, do wzajemnego szacunku dzieci i rodziców, do miłości i uprzejmości panującej w zborze, do sprawiedliwego i pełnego pokoju życia.

Zaufaj Panu do końca, poddaj się Jemu w wierze, a zaczniesz oglądać potężne Boże dzieła.
Doznasz wspaniałej radości, jaka towarzyszy każdemu, kto może oglądać, jak w jego życiu rozlatują się mocne i dotąd niewzruszone, warownie diabelskie. Potężne dzieło Jezusa Chrystusa objawi się w tobie.

Przyjdź do Jezusa, stań się Jego uczniem, a doświadczysz niezwykłego życia.

Niebiańskiego życia!



Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju