A A A
Cierpienie, którego pragnę

Świat jest pełen cierpienia. Chociaż (świat) dokłada wszelkich starań, by życie uczynić pięknym, lekkim i przyjemnym - paradoksalnie obarcza ludzi coraz większym, powszechnym cierpieniem. Cierpią wszyscy – od bezdomnych i biednych, do żyjących w luksusach i zbytkach. Cierpi żebrak i medialna gwiazda. Cierpi dziecko i starzec.

Nie potrzeba wnikliwych badań i analiz by znaleźć przyczynę coraz powszechniejszego cierpienia. Odpowiedź jest prosta – to grzech powoduje cierpienie. Tak było od zarania dziejów człowieka. Zanim pierwsi ludzie zgrzeszyli, Bóg wyraźnie ostrzegł człowieka, że nieposłuszeństwo sprowadzi na ludzi cierpienie, udrękę i... śmierć.

Nie trzeba być wyjątkowo spostrzegawczym, by zobaczyć, że człowiek w poszukiwaniu szczęścia, chcąc uciec przed cierpieniem, kluczy jak ślepiec. Dla przykładu weźmy pod rozwagę rodzinę. Normalne, zgodne z Bożym zamysłem małżeństwo zastąpiono luźnymi związkami - partnerstwem, konkubinatem a nawet związkami jednopłciowymi. Miało być różowo i szczęśliwie... Wolność, niezależność, realizacja marzeń, zaspokajanie potrzeb - od finansowych do... seksualnych.

Gdy dzisiaj słyszymy o okropnych tragediach typu: przemoc w rodzinie, molestowanie dzieci, znęcanie się nad kobietą, zabijanie lub porzucanie nowo narodzonych dzieci, wiemy prawie na pewno w jakich związkach to się wydarzyło. Właśnie tych, gdzie miało być pięknie i szczęśliwie...

Tak, człowiek w obliczu tych wydarzeń zachowuje się jak ślepiec. Zamiast zwrócić się do Boga, oddala się od Niego coraz bardziej. Myśli, że bez Stwórcy poradzi sobie lepiej. A wpada w coraz głębszą ciemność.

Tak! To spotyka świat – bezbożny, bezmyślny, coraz bardziej zdeformowany i wypaczony.

Jednak – i to szokuje – cierpią również chrześcijanie, którzy uznają Boga, czczą go i starają się być Jemu posłuszni. Dlaczego!?

Napisano o tym wiele, a ponieważ chcę napisać o czymś innym, przypomnę krótko tylko niektóre zasady.

Otóż, cierpienie w życiu chrześcijan ma całkiem inny wymiar niż to, które przechodzi świat. Cierpienie nie przychodzi do nas jak terrorysta – raniąc lub zabijając kogo chce albo kto znajdzie się na jego drodze. Jesteśmy w Bożych rękach i to ma zasadnicze znaczenie.

Nie powinniśmy więc bać się nadchodzącej choroby, smutku czy cierpienia. Bóg będzie z nami i przeprowadzi nas nawet przez najgorsze burze.

Nie obiecał, że ominie nas cierpienie. Więcej, zarówno Apostoł Piotr jak i Jakub piszą, że powinno to być dla nas radością, gdy rozmaite doświadczenia i próby przechodzimy. Nie są po to, by nas dręczyć i przerażać, lecz Bóg wykorzystuje je do wielkiego i niezwykłego celu - by nasza wiara rosła, prowadząc nas do doskonałości, a w dniu przyjścia Jezusa Chrystusa przyniosła nam chwałę, cześć i sławę (zob. Jak. 1,2-4 i 1P 1,6-7).

Gdy czytamy Biblię, dostrzegamy, że są cierpienia, które:

  • są „spadkiem” starego, grzesznego życia (np. zniszczony wskutek nałogów organizm),

  • wynikają z faktu, że żyjemy w upadłym, bezbożnym świecie,

  • wynikają z powodu tego, że nasz „ziemski namiot” rozpada się,

  • są Bożym środkiem dyscyplinującym i wychowującym nas. Trzeba podkreślić: nie są karą, nie są wyrazem tego, że Bóg nas opuścił lub zagniewał się (zob. Prz. S. 3,12: „jak ukochanego syna!”),

  • są lekcją uczącą nas wiary i zaufania Bogu.

Według naszego zrozumienia lepiej, gdyby ich nie było. Życie byłoby lżejsze i radośniejsze. Nie prosimy o te doświadczenia a gdy nadchodzą – staramy się ich uniknąć.

Chciałbym napisać o pewnym niezwykłym wyjątku...

Jest cierpienie, które nigdy nie przyjdzie – chyba, że sam otworzysz mu drzwi. Gdy nie zechcesz – nigdy go nie doświadczysz. Jest udziałem tylko tych, którzy go... pragną!

Co to za cierpienie? Jedyne w swoim rodzaju – cierpienie, które przynosi... krzyż!

Pan Jezus mówi, że każdy kto chce go naśladować, musi zaprzeć się siebie i wziąć swój krzyż (Łk 9,23). Zarówno Jezus jak i ludzie słuchający tych słów rozumieją, że wiąże się to z wejściem w cierpienie. Krzyż nigdy nie był zabawką, nie przynosił rozrywki lecz ogromne cierpienie i... śmierć!

Dlatego Jezus przedstawiając ten warunek naśladowania go, rozpoczyna słowami: „Jeśli kto chce...”. Nie zmusza i nie zniewala nikogo. Więcej: nakłania do wnikliwej analizy swego wyboru przed podjęciem decyzji o naśladowaniu, ilustrując to przykładami o budowniczym zamierzającym budować wieżę i królu, który wyprawia się do walki (zob. Łk 14,27-31). Wie, że za tym idą ogromne koszty. Kończąc podkreśla, że podjęcie (swego) krzyża, czyli uczniostwo, wiąże się z „wyrzeczeniem wszystkiego” (Łk 14,33).

Swoją drogą, wielka szkoda, że tak mało się o tym mówi – o kosztach, o trudnych wyborach, o pozostawieniu wszystkiego, o toczeniu „dobrego boju”. Skutki tego są opłakane. Jakże wielu ludzi uważa się za uczniów Jezusa, nie mając pojęcia o tym, czym jest krzyż. Gdy żądza ciała domaga się swojej pożywki, nie walczą zapierając się siebie, co prowadzi do tego, że folgują grzechowi, folgują swemu JA – egoizmowi, wyniosłości, nieczystości. Zamiast śmierci starej natury, objawia się grzech, zanieczyszczając Bożą świątynię (my nią jesteśmy) i niszcząc wokół Boży pokój i radość. Inny przykład – małżeństwa. Każdy walczy „o swoje” - o swoje racje, o swoją pozycję, o swoje przyjemności, o swoje korzyści – nie rozumiejąc, że uczeń Jezusa wyrzeka się wszystkiego. Traci swoją duszę – dla Jezusa (Łk 9,24). W ten sposób ją... zyskuje! Strata, którą ponosi jest niczym w porównaniu do zysku!

Chwała Bogu! Wielu jest tych, którzy nie boją się wejść w to cierpienie! Cierpienie związane z zaparciem się siebie, z ciężką walką ze sobą, ze... śmiercią starej natury (zob. Gal 5,24). Smak zwycięstwa, które przynosi krzyż, doświadczenie mocy krzyża, radość ze zwycięstwa nad grzechem, wolność od grzechu – o Niebo przewyższają poniesione koszty.

Zamiast śmierci – doświadczasz życia! Alleluja!

Dlatego napisałem w tytule: cierpienie, którego pragnę! Pragnę – jak Święty Paweł – chlubić się mocą krzyża, doznawać wolności od żądz ciała, całym sercem i duszą żyć dla Boga. Mówiąc za Apostołem Pawłem: „z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” Gal 2,20.

Świadom tego, że nie unikniemy cierpienia na tym świecie – życzę ci, drogi czytelniku, by było ich jak najmniej, a jeśli już przychodzą - byś wierzył w Bożą ochronę, byś szybko się uczył i przez to wzrastał w wierze.

Jednak, jeśli chodzi o cierpienie krzyża, zachęcam z całego serca – zapragnij go! Bądź jednym z tych, którzy na Chrystusowe: „kto chce iść za mną...” - odpowie: „Chcę!”.

Bo nie ma innej drogi do zwycięstwa nad żądzami ciała, drogi do prawdziwej wolności.

Tego mocno pragnął Apostoł Paweł, pisząc: „żeby... uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania”! Flp 3,10-1

Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju