A więc jeszcze raz o krzyżu, bo nie sposób o tym milczeć. Trudno przecenić znaczenie i wyjątkowość krzyża.
Chrystus przez wszystkie dni swojego życia na ziemi składał Bogu miłe ofiary – przez posłuszeństwo, przez pełnienie woli Ojca.
Jednak najcenniejszą ofiarę - z siebie, ze swojego życia – złożył na krzyżu!
Krzyż wprowadza w miejsce największej ofiary! Krzyż to ołtarz, na którym składana jest największa, najcenniejsza ofiara – życie.
Gdy Pan Jezus naucza: „... a nie ma w nienawiści ojca, matki... a nawet życia swego” (Łk 14,26) - mówi o ofierze a nie o uczuciu nienawiści. Nie każe nam nienawidzić matki czy ojca, lecz naucza, że gdy na naszej drodze za Jezusem - jako przeszkoda stanie matka, ojciec, brat, żona – nie zatrzymają nas. Wybierzemy Jezusa, nawet za cenę tego, że nasi najbliżsi staną się naszymi wrogami. Jakże często słowa te wypełniają się, gdy muzułmanin poznaje Pana Jezusa, jako swego Zbawiciela. Najbliżsi stają się wtedy jego śmiertelnymi wrogami.
Gdy podejmujemy krzyż oznacza to, że jesteśmy gotowi złożyć najcenniejszą ofiarę – swoje życie.
Gdy podejmujemy krzyż oznacza to, że jesteśmy gotowi wziąć od Boga lekcję, co znaczy „stracić duszę swoją”. (Łk 9,24).
Krzyż nie mówi o śmierci fizycznej lecz jest związany bezpośrednio z naszą starą naturą, ponieważ wzięcie krzyża poprzedza zaparcie się siebie („Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój ...”. Mt 16,24 ).
Warto powiedzieć trochę więcej o zaparciu się siebie, gdyż jest to temat poruszany niezmiernie rzadko. Odniesienia do zaparcia się siebie brakuje nawet wtedy, gdy słyszymy o niesieniu krzyża. Myślę, że powodem tego jest wszechobecna ewangelia głosząca, że Bóg niczego od nas nie oczekuje, że wszystko, co było do wykonania – wykonał Pan Jezus.
„Nie dokładaj nic do zbawienia!” - oto jedno z haseł ewangelizacji. Do zbawienia – tak, niczego dołożyć nie możemy. Jest darmo, z łaski.
A do życia z Chrystusem, do naśladowania, do chodzenia z Nim?
W tej materii zalega najczęściej błoga cisza...
Co oznacza zaparcie się siebie?
Nic innego, jak to, że powstajesz sam przeciwko sobie. Nie czekasz aż ktoś cię zachęci lub wprost zmusi do wyrzeczenia się swoich pożądliwości. Otrzymujesz poznanie, co jest wolą Bożą w danej chwili i gdy widzisz, że w sercu rodzą się przeciwne pragnienia, mówisz swojej starej naturze, swojemu sercu, swoim pragnieniom – NIE! To bardzo wielka, kosztowna ofiara.
Gdy zapierasz się siebie, bierzesz najlepszą lekcję tego, że nie ma w tobie nic dobrego.
Gdy zapierasz się siebie, przeżywasz w tej chwili zwycięstwo Ducha nad ciałem!
Gdy zapierasz się siebie, przychodzisz do tronu łaski, by wziąć „pomoc w stosownej porze”. (Hbr 4,16).
Zaparcie się siebie jest dokonaniem właściwego wyboru – nie moja wola, lecz Boża.
Zaparcie się siebie to sąd, to wyrok określający co jest złe, a co dobre.
Analizując powyższe stwierdzenia, dostrzegamy niezwykłą cechę krzyża: krzyż sprawia, że wewnątrz nas, w naszym sercu rodzi się bunt przeciwko nieprawości.
Sprzeciw wobec grzechu nie przychodzi z Nieba, z jakichś niezwykłych okoliczności, lecz rodzi się w centrum naszego jestestwa. Nie potrzebujemy grzmotu z Nieba by się powstrzymać od grzechu. Możesz być sam w domu, przed komputerem, sam ze swoimi myślami i w chwili próby usłyszysz delikatny głos Ducha Świętego. To wystarczy, byś odpowiednio zareagował.
Gdy zapierasz się siebie – to ty jesteś tym sędzią, który w końcu wydaje wyrok – na krzyż!
Czy nie pragniesz tego? Zamiast kluczyć, tłumaczyć swoje grzechy, usprawiedliwiać się – wydać wyrok potępienia na swoje własne życie. Dobrowolnie wziąć krzyż...
I definitywnie rozstrzygnąć problem.
Podstawą twojego sędziowskiego wyroku (wydanego wobec siebie) jest Prawo Boże – twój kodeks prawny.
W zrozumieniu tego Prawa, w jego prawidłowej interpretacji, pomaga ci Duch Święty. On też daje ci siłę, by dokończyć dzieła – iść na krzyż.
Większość chrześcijan wie o tym, że w ich sercach jest wiele zła, że ich pożądliwości są przeciwne Bogu. Chcą zmiany, lecz nie wiedzą jak mogłoby to się stać. Proszą Boga, by zmienił tą sytuację, a gdy zmiana nie następuje – są sfrustrowani, zniechęceni a często załamani.
Wielu w takiej sytuacji mówi, że przecież Bóg wie, co ich dręczy, a ponieważ nic nie czyni by to zmienić – widocznie akceptuje taki stan i gdy pojawi się grzech spowodowany pożądliwością – Bóg nas oczyszcza krwią Pana Jezusa, Baranka. Chroń nas Boże przed taką „wiarą”.
Posłużę się pewną historią, którą przeżyłem niedawno.
Przyszedł do mnie pewien młody Brat, by zwierzyć się z tego, co przeżywa. Znałem go jako bogobojnego człowieka, który do wiary, Słowa Bożego i życia z Chrystusem podchodzi bardzo poważnie. To, co usłyszałem, zaskoczyło mnie bardzo. Powiedział, że od pewnego czasu „siedzi w pornografii” i mimo podejmowanych wysiłków nie może z tym skończyć. Do tego doszedł samogwałt (jest on wynikiem oglądania pornografii i prawie zawsze idzie z nią w parze). Był bardzo przygnębiony, płakał i... nie miał nadziei na wyjście z tego więzienia, nie wiedział co ma robić.
Gdyby nie krzyż, gdyby nie moc krzyża – płakałbym razem z nim. Z bezsilności, pozbawiony nadziei, sfrustrowany i nieszczęśliwy.
Lecz krzyż jest mocą Bożą! Chwała Jezusowi!
Powiedziałem mu: „diabeł chce, byś pozostał w przekonaniu, że nic nie można zmienić. Nie poddawaj się! Chrystus przyszedł zniszczyć moc grzechu, On skruszył fundamenty grzechu i rozbił go w proch!
Odtąd żaden grzech nie ma prawa panować w naszym życiu! Jezus przyniósł wolność!
Tak więc powstań do walki. Nie czekaj aż Bóg zrobi to za ciebie. On wskazał, gdzie jest wyjście. Musisz (tak – musisz!) sprzeciwić się grzechowi. Musisz powiedzieć pornografii – NIE! Ona sama nie odejdzie od ciebie. Ani teraz, ani za 20 lat. Musisz się zaprzeć siebie.
Wiem, co teraz myślisz – że nie masz do tego siły...(pokiwał z przekonaniem głową...)
Wiesz skąd Pan Jezus czerpał siłę? Z modlitwy!
Nie chodzi o tą codzienną – poranną i wieczorną – modlitwę. Znajdź komorę, porzuć wszystkie zajęcia i idź wołać do Boga – ze łzami i wielkim wołaniem.
Jak Pan Jezus... (Hbr 5,7)
Jeśli to nie da rezultatu – załóż post. Jest tylko jedno właściwe wyjście – zwycięstwo! A to mamy zagwarantowane w Panu Jezusie Chrystusie!”
Minęły dwa, może trzy miesiące... Gdy się spotkaliśmy, z miłym uśmiechem na ustach, powiedział:
„Od tamtej rozmowy aż dotąd, mogę powiedzieć z radością – mam wolność! Wiem, że jest wolność w Jezusie!
Nie spodziewałem się, że zwycięstwo przyjdzie tak szybko i... tak lekko.
To prawda – podszedłem do tego przykładając całe serce i całe siły. Nigdy dotąd nie pościłem kilka dni. Ale to i tak nic w porównaniu do więzów, które mnie trzymały. Chwała Panu Bogu, że jest tak dobry! Chwała Jezusowi za moc krzyża!”.
Warto, dla lepszego zapamiętania, podkreślić jeszcze raz: nie czekaj aż grzech sam odejdzie, aż Pan Bóg zrobi to za ciebie. Bóg stworzył drogę wyjścia, a do nas należy pójść tą drogą. Pan Jezus skruszył moc wszelkiego grzechu i wskazuje wyjście z niewoli grzechu do wolności. Ta droga wyjścia zaczyna się słowami: „...kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie...” Łk 9,23.
Gdy zapierasz się siebie, przekonujesz się, jak jesteś słaby i bezsilny wobec pokus. Zaczynasz nienawidzić siebie, masz siebie dość! (zob. Rz 7,23-24)
Tak, zaparcie się siebie prowadzi do nienawiści swojego JA. Nie jest to powód do stresu i załamania, lecz do radości, gdyż „mieć w nienawiści swoje życie”, to jeden z warunków uczniostwa. (Łk 14,26).
Jeśli ktoś nie poznał czym jest niesienie krzyża, nie rozumie o czym Jezus mówi w powyższym fragmencie. Co oznacza „mieć w nienawiści swoje życie”?
Tak mamy z tym problem. Miłować siebie, miłować swoje życie, dbać o siebie – o tak, to rozumiem. Ale nienawidzić swego życia?
Gdy wchodzimy w uczniostwo, bez trudu dostrzegamy, że „nasze” życie jest dalekie od Boga a nasza stara natura jest tak zagorzałym przeciwnikiem Boga, że zaciekle walczy przeciw Duchowi Świętemu. (Rz 8, 7 i Gal 5,17).
Zaczynamy rozumieć, gdzie tkwi główna przyczyna naszych upadków i grzechu.
W takim momencie „mowa o krzyżu” staje się dla nas „mocą Bożą”. Krzyż przynosi wyzwolenie!
Nie tylko od starej natury...
Także od świata a dokładnie – od „miłości świata i rzeczy, które są na świecie” 1J 2,15.
Jest to bardzo ważne, gdyż „jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” 1J 2,15.
Nie znienawidzisz świata, jeśli w sercu jest miłość do siebie samego.
Gdy masz problemy z porzuceniem świata, oznacza to, że kochasz jeszcze siebie.
Spotykam wielu chrześcijan, którzy miłują siebie, miłują świat. Nie podjęli krzyża...
Świat żyje w nierozerwalnej symbiozie ze starą naturą. Nie umrze świat, gdy żyje miłość do siebie. Gdy umiera miłość do siebie, umiera miłość do świata. Jedno bez drugiego nie może żyć.
Umierają (albo żyją) oboje.
Krzyż jest wyzwoleniem! Święty Apostoł Paweł pisze o tym z radością: „(przez krzyż) świat jest ukrzyżowany dla mnie a ja dla świata”! Gal 6,14.
Cudowny Boży plan wyzwolenia i wolności! Od ciała i od świata. Krzyż!
Chwała Panu Bogu na wieki!