A A A
Słabość - podstępny skutek grzechu.

Grzech jest coraz większy – zgodnie ze słowami Pana Jezusa: „a w ostateczne dni nieprawość się rozmnoży”. Grzech zatacza coraz większe kręgi – dawno wyszedł poza swoje granice (świat). Oglądamy zatrważającą ekspansję grzechu w kościele - życie w gniewie i nienawiści, powodujące kłótnie w rodzinach a potem rozwody, kłótnie w zborach i podziały, poza tym materializm, pycha, bezbożność, umiłowanie rozkoszy (zob. 2Tm 3,2-5), kończąc na tak ohydnych grzechach jak wszeteczeństwo, cudzołóstwo, bałwochwalstwo czy pornografia.

Jeśli się uważniej przypatrzymy, to zobaczymy, że do grzechu podchodzi się coraz bardziej lekkomyślnie, nonszalancko, traktując go wprost marginalnie. Zgrzeszyć – ot, wielkie co! Nie ma co rozdzierać szat, wszak problem „załatwił” Jezus Chrystus – zniszczył moc grzechu. Wystarczy wyznać i... po sprawie. W tym „wyznaniu” nie ma już elementu pokuty. Bo po co płakać, po co kajać się „w prochu i w popiele”, jak Niniwa. Mamy przecież nowe formy – szybkie i łatwe („przyjdź i wyznaj”)! Szkoda tylko, że nieskuteczne...

Wielu pozostaje tylko przy „wyznaniu” i to w ostatniej chwili – gdy przychodzą na nabożeństwo i chcą „czystym sercem” uwielbiać Boga. To, że żyli z grzechem na swoim sumieniu parę dni, że nie pojednali się natychmiast ze swoim bliźnim – nie przeszkadzało.

W związku z tym należy przypomnieć dwie ważne rzeczy związane z grzechem i pokutą.

Po pierwsze – mówiąc, że Jezus zniszczył moc grzechu, nie mamy na myśli tego, że grzech utracił swój jad, że przestał być trucizną. Tak jak przed ofiarą Chrystusa, tak i po ofierze – przynosi śmierć! Jest tak samo „czarny” jak był. Równie skutecznie kąsa i zabija! W taką samą głębię ciemności wtrąca jak dawniej.

Mówiąc o pokonaniu mocy grzechu rozumiemy, że Pan Jezus oczyścił nas z popełnionych grzechów oraz wyzwolił nas z mocy grzechu, spod panowania grzechu. Nie uczynił go mniej szkodliwym lecz wyzwolił nas z jego niewoli. Odtąd nie musimy już popełniać grzechu (dawniej, niestety, byliśmy jego niewolnikami) gdyż nie panuje nad nami! (Rzym 6,14). Apostoł Jan obwieszcza to triumfalnie: „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia” (1J 3,9). Chwała Bogu!

Stąd – gdy w okresie łaski popełniamy grzech – jest to tak samo straszne, jak w okresie przed łaską.

Brak bojaźni Bożej, powodujący lekkie traktowanie grzechu, wynika chyba z błędnego myślenia, iż przebaczyć nam nasze grzechy – to dla Jezusa żaden problem. Wszak poniósł tylko jedną ofiarę za nasze grzechy, raz cierpiał, raz znosił hańbę i udrękę. Teraz „tylko” odpuszcza, kiwając łagodnie głową... Jakże chybione, straszne rozumowanie!

Jeśli myślisz w ten sposób i lekkomyślnie popełniasz grzech, musisz przeczytać, co Słowo Boże mówi na ten temat. W Liście do Rzymian (6,1-2) Apostoł Paweł najpierw zadaje pytanie i natychmiast odpowiada: „czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy!” Tak – przenigdy!

W Liście do Hebrajczyków (10,26) mamy bardzo poważne ostrzeżenie: „Bo jeśli... rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy”! Pamiętaj o tym gdy przyjdzie pokusa, i raczej zaprzyj się samego siebie, walcząc przeciwko grzechowi aż do krwi, niż miałbyś sobie pofolgować.

Po drugie - samo „wyznanie” nie jest równoznaczne z pokutą, a co za tym idzie – z odpuszczeniem grzechu! Wyznanie to tylko część pełnej pokuty. Za nim musi iść decyzja o odwróceniu się od grzechu (porzucenie grzechu). Jeśli więc „wyznajesz”, że dopuściłeś się grzechu, bo oglądałeś pornografię, a wiesz, że już za parę dni powtórzysz swój „upadek”, to twojej pokucie brak porzucenia grzechu. Tak więc samo „wyznanie” nie jest pokutą i nie powoduje oczyszczenia.

Szkoda, że głęboki, prawdziwy (bo biblijny) obraz pokuty, jaki widzimy w przypadku Niniwy czy króla Dawida (grzech z Batszebą), dawno został wrzucony do archiwum.

Jeśli więc masz powtarzające się problemy ze swoimi grzechami – koniecznie sięgnij do „archiwum”!

Spośród wielu, chciałbym wskazać na jeden skutek grzechu, który jest bardzo niebezpieczny i podstępny. Wiemy, że grzech oddziela nas od Boga, stawia pod Boży sąd, niszczy społeczność, zabiera pokój i radość. Grzech ma również taką straszną cechę, że czyni nas słabymi. Słabymi duchowo.

Słabość, to okropny stan. Gdy ktoś przeżywał fizyczną, nienormalną słabość, wie, o czym mówię. To nie jest zmęczenie, znużenie czy chwilowa zadyszka. Te szybko mijają, słabość trwa długo. Poznałem słabość, gdy w wyniku wewnętrznego krwotoku straciłem trochę krwi. Nigdy w życiu nie przeżywałem podobnego stanu: wystarczyło tylko podnieść się z łóżka a już pojawiał się szum w uszach, szybki puls i zawroty głowy. Gdy po paru tygodniach (!), na spacerze w lesie schyliłem się po grzybka, słabość dopadła mnie zdradziecko i myślałem, że nie dam rady wyprostować kolan. Tak słabość ciała, to okropny stan. 

Tak samo w naszym duchowym życiu działa słabość spowodowana grzechem. 

W 7 rozdziale Księgi Jozuego opisana jest porażka Izraela pod Aj. Wcześniej, w Jerycho, Achan dopuścił się grzechu, biorąc z pola bitwy rzeczy obłożone klątwą. W bitwie pod Aj, pomimo wielkiej przewagi, Izrael poniósł haniebną klęskę. Interesujące jest to, jak Pan Bóg interpretuje tą klęskę: „Izrael zgrzeszył.... dlatego nie mogą synowie izraelscy ostać się wobec swoich nieprzyjaciół...” (w. 11-12). Nie mogą, nie mają siły!

Cóż z tego, że byli uzbrojeni, liczniejsi i mieli lepsze morale po niezwykłym zwycięstwie w Jerycho? Dopadła ich słabość tak wielka, że nie mogli ostać się i uciekali w panice. Często porażka pod Aj jest tłumaczona tym, że Pan Bóg ich opuścił. Nie! Powodem była słabość spowodowana grzechem. Dopiero po wyżej cytowanych słowach, Pan Bóg oznajmia, że jeśli nie usuną grzechu spośród zgromadzenia – opuści ich (w.12).

Przyczyną klęski pod Aj nie było to, że Pan Bóg opuścił ich przed walką, lecz to, że stali się słabymi. Słabość spowodowała, że nie byli zdolni do walki: zamiast odwagi przyszedł strach, zabrakło woli walki, straciła się gdzieś nabyta wcześniej umiejętność i wojenny hart.

Słabość – podstępny, jadowity skutek grzechu. W momencie, gdy popełniasz grzech – nic się nie dzieje (tak się przynajmniej wydaje). Nikt tego nie widzi, sąd Boży jeszcze nie nadchodzi, ziemia się nie rozstępuje, w zborze ściskają ci serdecznie rękę i z uśmiechem witają... O! Udało się!

Jeszcze nie wiesz, że już przyszła słabość...

Już nie masz siły tej co wczoraj, już straciłeś wolę walki – następny grzech zwycięży cię łatwiej. Gdy przyjdzie pokusa, zamiast dać jej odpór, haniebnie polegniesz z wielkim, pełnym rozpaczy okrzykiem – dlaczego jestem taki słaby!?

Tak, jak Izraelitom na nic przydało się to, że wyszli w pełnej zbroi, przekonani o zwycięstwie, tak tobie na nic to, że znasz Biblię, Pana Boga, że jesteś chrześcijaninem, że mówisz o wierze i zwycięstwie. Przyjdzie gorzka przegrana.

Lekkomyślne popełnianie grzechu powoduje słabość – nieuniknioną i straszną w skutkach.

Z tych rozważań wynikają proste wnioski:

- nigdy nie lekceważ grzechu!

- nie ukrywaj grzechu, lecz niezwłocznie pozbądź się go – oczyść swoje serce.

- nie wychodź do walki, gdy jakikolwiek grzech plami twoje serce.

A ponieważ to nie my ustalamy „terminy” duchowych walk (szatan i świat atakuje nas bez „wypowiadania wojny”) - bądźmy zawsze czyści.

Niech głośne Pawłowe „przenigdy!” zawsze brzmi w naszym sercu.

Waldemar ŚwiątkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju