A A A
Małżeństwo i rozwód – gdzie praktyka mija się z ideałem Prawdy.

2 Tym. 3:1-7 A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy: ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga, którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj. Albowiem z nich wywodzą się ci, którzy wdzierają się do domów i usidlają kobiety opanowane przez różne pożądliwości, które zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą.

2 Tym. 3:12-13 Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą. Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając.

 Duch Święty przez Ap. Pawła zapowiedział, że czasy ostateczne będą charakteryzowały się masowym zwiedzeniem, obłudą i pozorem pobożności – wyznawaniem pewnych prawd, które nie znajdują pokrycia w codziennym życiu, zdominowanym przez grzech.

Współczesne podejście ludzi, mieniących się chrześcijanami, do małżeństwa, rozwodów i zawierania powtórnych związków, dowodzi, że żyjemy w dniach ostatecznych.

Czytając pobieżnie fragmenty na temat rozwodu zawarte w Ewangeliach, można odnieść wrażenie, że stanowią one relacje jednej wypowiedzi Pana Jezusa, choć Ewangeliści użyli nieco odmiennych sformułowań i gdzie indziej rozłożyli akcenty.

Jednak uważna analiza wszystkich ewangelicznych fragmentów wskazuje na fakt, iż Pan Jezus, zajmując radykalnie odmienne od ówczesnych nauczycieli stanowisko, poświęcił czas na jego uzasadnienie, jak też szczegółowo wykazał odpowiedzialność poszczególnych osób zaangażowanych w tę rodzinną tragedię.

Ta właśnie kwestia odpowiedzialności za rozwód i ewentualne kolejne związki, jest odmiennym elementem w relacjach Ewangelistów.

 Uważnie prześledźmy to rozłożenie akcentów:

Łuk. 16:18 Każdy kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży.

Podobnie Mar. 10:11 Ktokolwiek by rozwiódł się z żoną swoją i poślubił inną, popełnia wobec niej cudzołóstwo.

Czy to samo dotyczy żony, która opuszcza męża?

Oczywiście! Mar. 10:12 A jeśliby sama rozwiodła się z mężem swoim i poślubiła innego, dopuszcza się cudzołóstwa.

Czy żona rozwodzi się z mężem, albo czy mąż rozwodzi się z żoną, nie robi różnicy: dopuszczają się cudzołóstwa, jeśli zawrą kolejny związek.

A co z osobą, która jest ofiarą rozwodu? Co z porzuconym mężem, czy z odprawioną żoną? Czy oni mogą wejść w nowy związek małżeński?

Pan Jezus zamyka tę furtkę, obarczając winą za cudzołóstwo nie tylko odprawioną żonę, która zawrze nowy związek, ale także tego, który decyduje się poślubić rozwiedzioną:

Łuk. 16:18 … a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży.

To samo mówi Mateusz w 5:32, jak i w 19:9.

Jeśli kawaler czy panna poślubią osobę rozwiedzioną, to stają się cudzołożnikami, gdyż, w oczach Bożych, ta druga strona jest nadal jednym ciałem z poprzednim małżonkiem – mimo formalnego rozwodu!

Jezus, jak żaden człowiek, widział zło takich sytuacji.

W Mat. 5:31-32 czytamy o kolejnym aspekcie odpowiedzialności męża, który odprawia swą małżonkę.

Pan Jezus naucza: Powiedziano też: Ktokolwiek by opuścił żonę swoją, niech jej da list rozwodowy. A Ja wam powiadam, że każdy, kto opuszcza żonę swoją, wyjąwszy powód wszeteczeństwa, prowadzi ją do cudzołóstwa, a kto by opuszczoną poślubił, cudzołoży.

Zauważmy na co tutaj położony został akcent: każdy, kto opuszcza żonę swoją, … prowadzi ją do cudzołóstwa

Odpowiedzialność za cudzołóstwo odprawionej żony, spada na jej męża, który doprowadził do rozwodu, i w konsekwencji stwarza możliwość połączenia się jej z innym mężczyzną, kiedy nadal w oczach Bożych jest małżonką pierwszego.

Zauważmy, że ona cudzołoży (a więc jest skalana tym grzechem), ale jej mąż, przez rozwód, niejako prowadzi ją do tego cudzołóstwa, przez co staje się współodpowiedzialny za jej grzech!

Jakże to kłóci się z ludzką koncepcją rozwodu! > Ludzie mówią: Nasze małżeństwo jest skończone, nie mamy już ze sobą nic wspólnego, co teraz ze sobą zrobisz to twoja sprawa – mnie to nie dotyczy!

Jezus, ewidentnie, nie zgadza się z takim myśleniem. Wg Jego Prawa, człowiek jest nie tylko odpowiedzialny za swój własny grzech, ale dźwiga brzemię odpowiedzialności za przestępstwa innych, którzy grzeszą w wyniku jego nieprawości.

Ap. Paweł oskarżając Żydów za ich hipokryzję w liście do Rzymian 2:24 obarcza ich winą za to, że w konsekwencji ich obłudy poganie bluźnili imieniu Bożemu.

Podobnie tutaj – wina męża, odprawiającego swą żonę, nie kończy się wraz z rozwodem, ale trwa w wyniku cudzołóstwa, które jest następstwem tego rozwodu.

Jest jednak wyjątek od tej zasady – i tutaj prawdziwie mamy do czynienia z wyjątkiem.

W zeszłym tygodniu omawialiśmy podobny fragment z Mat. 19: 9, gdzie wyjątek okazał się wielkim oszustwem, powstałym na bazie błędu Erazma z Rotterdamu, który dodał tam małe słowo „ei” w swym wydaniu greckiego Nowego Testamentu, dramatycznie zmieniając sens tamtego wiersza.

Tutaj natomiast użyte jest zupełnie inne greckie słowo oznaczające szczególny wyjątek.

To słowo występują tylko w 3 miejscach Nowego Testamentu: tutaj, w Dz.Ap. 26:29 i 2Kor. 11:28

Fragment z Dz. Ap. dobrze ilustruje właściwe znaczenie tego słowa: Ap. Paweł stojąc przed królem Agrypą w Dz.Ap. 26:29 mówi: Dziękowałbym Bogu, gdyby, … wszyscy, którzy mnie dziś słuchają, stali się takimi, jakim ja jestem, pominąwszy te więzy. (Innymi słowy: Chciałbym aby wszyscy tu obecni wierzyli tak jak ja i byli na wąskiej drodze do wieczności, ale nie musieli znosić więzienia – wszystko inne tak, ale nie to)

Użyte tutaj greckie słowo PAREKTOS stosowano w sytuacji gdzie oddzielano jeden z elementów spośród pozostałych.

Jeszcze dwa proste przykłady, kiedy użylibyśmy tego słowa: „zamykamy wszystkie drzwi, z wyjątkiem drzwi od kuchni”, albo „przynieś wszystkie krzesła, pominąwszy to połamane”.

A więc używając tego słowa robimy różnicę między jedną kwestią, a pozostałymi.

Przeczytajmy ponownie Mat. 5:32, pamiętając o znaczeniu użytego tu słowa:

A Ja wam powiadam, że każdy, kto opuszcza żonę swoją, wyjąwszy powód wszeteczeństwa, prowadzi ją do cudzołóstwa...

Czego dotyczy ten wyjątek?

Sytuacji w której żona już dopuściła się wszeteczeństwa, czyli jakiejś nieprawości seksualnej, co w związku małżeńskim oznacza cudzołóstwo – wtedy mąż nie prowadzi jej do cudzołóstwa, bo ona już sama skalała się cudzołóstwem.

A więc mąż nie jest odpowiedzialny za ten konkretny grzech wszeteczeństwa, którym ona sama się skalała, w wyniku którego on postanawia się z nią rozwieść.

Jednak jak widzieliśmy w naszych poprzednich rozważaniach pozostałych fragmentów Nowego Testamentu odnoszących się do takich sytuacji, zawarcie kolejnego związku przez jedną z rozwiedzionych stron oznacza wejście w cudzołożny związek, kalający zarówno rozwodnika, jak i osobę zawierającą małżeństwo z rozwodnikiem.

Każda ze stron biorąca udział w ponownych koligacjach dopuszcza się cudzołóstwa.

 Podsumowując całość nauki Pana Jezusa na temat małżeństwa – widzimy jego nierozerwalność aż do śmierci jednego z małżonków i zupełny zakaz rozwodów umożliwiających zawarcie kolejnego związku, za życia pierwszego małżonka.

 Jak więc mamy podchodzić do tego problemu w Kościele?

Obecnie w zborach ewangelicznych są przynajmniej 3 podstawowe stanowiska wobec rozwodu i powtórnego małżeństwa:

1. Ci, którzy akceptują rozwód i powtórne małżeństwo z różnych przyczyn – opuszczenie, fizyczne bądź psychiczne znęcanie się, niszczący nałóg (alkoholizm, narkomania, pornografia), niewierność małżeńska i inne tragiczne sytuacje, gdzie uznaje się konieczność rozwiązania małżeństwa i przyzwala się na zawarcie nowego związku.

2. Ci, którzy akceptują rozwód i powtórne małżeństwo, wyłącznie gdy jedna ze stron dopuszcza się niewierności małżeńskiej.

3. Ci, którzy nie widzą żadnych biblijnych podstaw do udzielenia rozwodu i w konsekwencji zawarcia kolejnego związku.

Mam nadzieję, że nasze ostatnie rozważania przekonały nas o słuszności tej trzeciej pozycji i dowiodły błędów zajmowania pozostałych dwóch stanowisk.

 To, co jednak mnie najbardziej zdumiewa, to praktyczne podejście do problemu wielu z tych, którzy twierdzą iż uznają słuszność tej trzeciej, najbardziej radykalnej, pozycji.

Z jednej strony zgadzają się z biblijną niepodważalną prawdą, a z drugiej wskazują na „życiową konieczność” zmuszającą do dopasowania Bożych ideałów do realiów niedoskonałego świata.

Twierdzą, że rozwód jest niebiblijny i zawarcie kolejnego związku jest cudzołóstwem, a jednak swymi decyzjami przeczą swym przekonaniom i wykonują pozbawiony logiki manewr usprawiedliwienia czy odpuszczenia grzechu, który nadal ma miejsce!

Sam niegdyś byłem gotów tak postępować, więc dobrze wiem o czym mówię.

 Jeśli do zboru trafia osoba będąca w cudzołożnym związku, to uznaje się, iż nawrócenie niweluje to cudzołóstwo, tak jak i wszystkie inne stare błędy, minione grzechy i życiowe pomyłki.

Aby to uzasadnić, cytujemy 2 Kor. 5:17 Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.

Ponadto, Ap. Paweł w 1 Kor. 7:20 napisał: Niech każdy pozostanie w tym stanie, w jakim został powołany.

Zadajmy sobie kilka logicznych pytań:

1. Jeśli w nowym stworzeniu wszystko stało się nowe, to czy oznacza to kontynuację starego postępowania, czy jego zmianę? Czy nowe stworzenie to tylko nasza duchowa pozycja w Chrystusie, czy także nowe doczesne życie?

2. Jeśli nawraca się złodziej będący w złodziejskiej mafii, to czy ma pozostać w tym stanie, w jakim został powołany, czy raczej ma przestać kraść i uczciwą pracą zarabiać na życie?

Ap. Paweł nie mówił o pozostawaniu w grzechu, w jakim tkwiliśmy w momencie naszego zbawienia i powołania, ale o akceptacji swego naturalnego położenia. Wyjaśnia to w sąsiadujących wierszach:

Zostałeś powołany, będąc niewolnikiem? Nie trap się tym; Był ktoś w chwili powołania obrzezany? Niech nie ukrywa obrzezania. Był ktoś w chwili powołania nieobrzezany? Niech się nie obrzezuje.

Nie ma tu mowy o kontynuacji w jakiejkolwiek nieprawości!

- No, ale przecież niewierzący się rozwodzą i zawierają kolejne związki w nieświadomości Prawdy, wg stylu życia tego świata, gdzie nie liczą się kwestie moralne ani tym bardziej Boże przykazania!

Właśnie tak! I jeśli prawdziwie przeszli z królestwa ciemności pod panowanie Władcy Światłości, to ich całe życie musi ulec zmianie, która jest możliwa tylko poprzez zerwanie z dotychczasowym grzesznym postępowaniem!

Jeśli przed nawróceniem handlowałem pornografią i to było grzechem, to czy gdy się nawróciłem przestało to być grzechem i mogłem to teraz dalej czynić bez poczucia winy? Co za bezsens?

Nie! Gdy się nawróciłem to spaliłem te wszystkie plugawe zdjęcia i skończyłem z ich handlem – nie mogłem dalej tego kontynuować!

Dlaczego więc przyzwalamy, aby nawracający się cudzołożnicy trwali w cudzołóstwie?

Pan Jezus powiedział w Ew. Marka 10:11 Ktokolwiek by rozwiódł się z żoną swoją i poślubił inną, popełnia wobec niej cudzołóstwo. A jeśliby sama rozwiodła się z mężem swoim i poślubiła innego, dopuszcza się cudzołóstwa.

Czy Pan Jezus mówi tu tylko o wierzących czy także o niewierzących?

Mówi: Ktokolwiek… , a w ewangelii Łukasza mówi „Każdy”

Czy jeśli niewierzący rozwodzi się z żoną i poślubia inną, to popełnia wobec niej cudzołóstwo, czy nie?

Czy fakt dopuszczania się cudzołóstwa w niewierze, w moralnej nieświadomości, „na haju”, czy w rozpaczy, może anulować grzeszność tego czynu?

„Ktokolwiek” zawiera wszystkich bez wyjątku, którzy tak czynią!

- Ale przecież oni się pobrali już tyle lat temu! Z pierwszą żoną był tylko rok czy dwa, a z drugą żyje już od 20-u lat! Czy chcesz powiedzieć, że cały ten czas cudzołożą?!

Pozwólcie że odpowiem pytaniem: Ile razy trzeba dopuścić się cudzołóstwa, aby przestało być cudzołóstwem?

Wg Pana Jezusa, jeśli ktoś rozwiódłby się z żoną swoją i poślubił inną, to popełnia wobec niej cudzołóstwo.

Jak długo? Tylko ten pierwszy raz? A drugi już nie? W czym ten drugi raz jest lepszy od pierwszego? A trzeci raz? A dziesiąty? A setny?

Jak długo trzeba cudzołożyć aby przestało to być cudzołóstwem?

Jak widzieliśmy wcześniej, dopóki żyje pierwsza żona czy mąż, nie można z czystym sercem stać się jednym ciałem z kimkolwiek innym, gdyż pierwsza więź nadal istnieje – Bóg ich złączył, a człowiek nie ma mocy tego rozłączyć – żadnym rozwodem, żadnym kolejnym związkiem.

- Ale przecież gdy taki cudzołożnik się nawraca i pokutuje ze swojego grzechu rozwodu i cudzołóstwa, to czy Bóg mu nie przebacza, nie obmywa go i nie uświęca?

Ponownie odpowiem pytaniem: Czy gdy złodziej się nawraca i pokutuje ze swojego grzechu złodziejstwa, to czy Bóg mu nie przebacza, nie obmywa go i nie uświęca?

Tak - przebacza, obmywa go i uświęca – jeśli szczerze, prawdziwie pokutuje – a to oznacza zerwanie ze złodziejstwem, zaprzestanie tego co miało miejsce do tej pory!

Dlaczego jednak sądzimy, że cudzołożnik może otrzymać przebaczenie i uświęcenie, kiedy nadal kontynuuje swój stary grzech? Czy to jest w ogóle pokuta? Czy to jest nawrócenie?

Dlaczego nakazujemy zerwanie z każdym innym grzechem, z wyjątkiem tego, tak okropnego i niegodziwego przestępstwa?

Jak wielu przywódców kościelnych, kierując się współczuciem, opacznie pojętym miłosierdziem, w tzw. „dobrej wierze” i duchowej ślepocie, dopuszcza się świętokradztwa i współuczestnictwa w grzechu swych pseudo-nawróconych zborowników-cudzołożników?

- Ale bracie, oni mają trójkę dzieci w tym drugim małżeństwie? Chyba nie chcesz rozbić im domu, odebrać rodziców, zniszczyć rodziny?

Moje kolejne pytanie brzmi następująco: Jeśli nawraca się homoseksualista, będący w zalegalizowanym przez państwo, a nawet metodystyczny kościół, związku małżeńskim, i posiada trójkę adoptowanych dzieci – to czy zalecimy mu pozostanie w tym stanie, w jakim został powołany, czy uznamy, że prawdziwe nawrócenie i pokuta wymaga zmiany w takiej rodzinie?

 

Możemy szukać różnych usprawiedliwień i tłumaczeń nienaruszalności cudzołożnych związków, ale jeśli rozważymy analogiczne sytuacje biorąc pod uwagę inne grzechy, to przekonamy się o braku konsekwencji i nielogiczności takiego postępowania.

Jedynym biblijnym sposobem przebaczenia grzechu i uwolnienia z pod jego mocy jest szczera wiara w moc ofiary Pana Jezusa Chrystusa, zaparcie się samego siebie, wyznanie grzechu i porzucenie go (znienawidzenie go i zaprzestanie popełniania tego grzechu).

Wszelkie próby tłumaczenia się i usprawiedliwiania grzechu prowadzą do trwania w nim i zniewolenia.

 A jak wygląda kwestia rozwiedzionych wierzących, którzy decydują się na powtórne małżeństwo za życia ich pierwszego współmałżonka?

O ileż większa jest ich odpowiedzialność? Jak wielką szkodę wyrządzają sobie samym, swym dzieciom, braciom i siostrom ze zboru, ludziom ze świata, którzy nie widzą różnicy miedzy ich życiem a własnym?

Mat. 18:7 Biada światu z powodu zgorszeń! Wprawdzie zgorszenia muszą przyjść, lecz biada człowiekowi, przez którego zgorszenie przychodzi.

Ile kłótni, ile rozłamów, ile tragedii w zborach przyniosły takie przypadki?

Jednak ponownie zdumiewa procedura postępowania przywódców wielu zborów, którzy nazywają cudzołóstwem zawarcie ponownego związku za życia pierwszego małżonka.

Najpierw wykluczają takie osoby ze zboru, a następnie (najczęściej po roku) ponownie przyjmują, uznając, że zastosowano odpowiednią dyscyplinę zborową, oni pokutowali, Bóg przebaczył im grzech cudzołóstwa i nadszedł czas abyśmy także im przebaczyli i ponownie przyjęli (tak to najczęściej przebiega w wielkim uproszczeniu – pomijając towarzyszące emocje, łzy, rozmowy duszpasterskie, tłumaczenia i perswazje).

Podejmuje się starania, aby temu zapobiec, a jeśli to się stanie, to z bólem podejmuje się dyscyplinarne kroki.

Jednak w końcowym rozrachunku godzimy się na akceptację powtórnego małżeństwa, które nie wiadomo kiedy przestało być cudzołóstwem.

Jaki jest tego rezultat?

Teoretycznie są trzy stanowiska, a praktycznie w końcowym rozrachunku efekt jest ten sam – uznaje się cudzołożny związek za małżeństwo.

Jaka będzie nasza postawa?

W Ew. Łukasza w 18 rozdziale Ap. Piotr mówi o wielkiej cenie uczniostwa: wiersze 28-30 A rzekł: Oto my opuściliśmy, co było nasze, a poszliśmy za tobą. On zaś [Jezus] rzekł do nich: Zaprawdę powiadam wam, że nie ma takiego, który by opuścił dom czy żonę, czy braci, czy rodziców, czy dzieci dla Królestwa Bożego, a nie otrzymał w zamian daleko więcej w czasie obecnym, a w świecie przyszłym żywota wiecznego.

Jeśli pójście za Jezusem, wiąże się czasem z tak ogromnym wyrzeczeniem i poświęceniem, rezygnacją z dobrych rzeczy, utratą czy zerwaniem prawych rodzinnych relacji – to czy wymóg rozwiązania cudzołożnego związku, jest nie do przyjęcia?

Czy jest to zbyt wysoka cena, aby dostać się do Królestwa Bożego i uniknąć wiecznej śmierci w jeziorze ognistym wraz ze wszystkimi cudzołożnikami?

Czy nie warto szczerze pokutować, zerwać z grzechem, stać się trzebieńcem dla Królestwa Bożego i cierpieć, aby uratować swą własną duszę i innych?

Czy też wolimy złagodzić ludzki ból nieposłuszeństwem, zachować nasze życie na tym świecie i w konsekwencji stracić je na wieczność?

Czy nasza pobożność to tylko pozór, czy moc Boża, przezwyciężająca nasze słabości i niemoce, uzdalniająca nas do prowadzenia innego, oddzielonego, świętego życia pośród tego cudzołożnego rodu?

Paweł JurkowskiKościół Chrystusowy w Połczynie Zdroju