
W pewnym momencie swojej służby Pan Jezus mówi: „jeśli kto chce mi służyć...”.
Myślę, że wtedy wielu słuchających go ludzi wyostrzyło słuch. Chcieli usłyszeć na czym polega tajemnica służenia Jezusowi. Wielu z nas, gdyby było w tamtej chwili przy Jezusie, zrobiłoby to samo. Chcemy przecież służyć Jezusowi, prawda? I chcemy, by nasza służba była przyjęta, by była Bogu miła. Z napięciem czekalibyśmy na to, co powie. Niech On wskaże cel, drogę, gdyż wie najlepiej.
Są tak zaabsorbowani nasłuchiwaniem Bożej odpowiedzi, że... przestali iść za Jezusem! Stanęli w miejscu! Tak! Są ludzie, którzy marnują swoje życie w oczekiwaniu na „objawienie”. Myślą, że Bóg zechce postawić ich w zborze jako pastorów lub liderów, a może wysłać do Afryki, Chin...
A Pan Jezus mówi bardzo prosto: „jeśli kto chce mi służyć – niech idzie za mną”! J 12,26 Mamy iść za Jezusem! To NAJWIĘKSZE powołanie i NAJWYŻSZA służba!
Takie było powołanie „objawione” Apostołom. Pan Jezus wzywał ich mówiąc: „pójdź za mną”. To było głównym celem. I oni poszli za Jezusem, nie pytając: „dokąd mnie poślesz?” Jezus, zanim wskaże nam jakąś szczególną służbę czy zadanie, mówi: „pójdź za mną”. Gdy przyszedł czas – wysłał ich na wyjątkową służbę – do miast i wiosek, by głosili nastanie Królestwa Bożego. Ale ich codzienność – to naśladowanie Jezusa!
Jeśli tak, to posłuchaj, co Jezus mówi dalej. Bo On wskazuje jasny cel, wyraźnie określa kolejne etapy drogi.
„A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę”. J 12,32
Pan Jezus wzywa na krzyż tych, którzy już wcześniej zostali powołani i zbawieni. Mówi to do swoich uczniów.
Tak, drodzy Bracia i Siostry! To jest wezwanie skierowane do nas, nie do świata! „Kto chce mi służyć, niech idzie za mną”. I niestety, mało jest tych, co chcą iść...
O! Jakże wielu zatrzymało się przed krzyżem! Szli za Jezusem chętnie, gdy wyplątywał ich z cierni, gdy opatrzał rany, gdy koił ból. W euforii szli za Nim, gdy czynił cuda, wyganiał demony, uzdrawiał ślepych, wskrzeszał z martwych...
Jednak na wezwanie z krzyża - „pójdź za mną” - odpowiada niewielu. Większość odwraca się i rozgoryczona odchodzi.
„Twarda to mowa...” - mówią.
Bo pójść za Jezusem na krzyż – to umrzeć! To „stracić swoje życie”. To przestać żyć dla siebie.
Być na krzyżu – to ZAWSZE mówić swojej woli NIE! A to jest ciężkie...
Ileż to razy tak mocno chcemy, by było „po mojemu”, że nie możemy się pohamować? Na przykład, kiedy dochodzi do kłótni w małżeństwie: żadna ze stron nie chce „odpuścić swojego”. „Moja racja” jest tak ważna, że nie możemy powstrzymać się od wyrzucania słów niesprawiedliwych, ostrych, raniących. Słów, które wzniecają niekontrolowany pożar, niszcząc jak potężny żywioł zgodę, pokój, szczęście... Kłótnia wybucha dlatego, ponieważ nie poszliśmy za Jezusem na krzyż! Gdybyśmy byli posłuszni wezwaniu Jezusa i poszli za Nim na krzyż – nie byłoby kłótni. Bo w krzyżu Chrystusowym jest przeogromna moc! Na nim umiera stara natura, umiera obraza, gniew, złość, egoizm. Na krzyżu milknie krzyk i gaśnie chęć odwetu...
Dla tych, którzy chcą pozostawić sobie jakąś nieczystość lub „mały” grzech, z którym wygodniej żyć (np. małe kłamstwa) – krzyż jest odstraszający, jest groźny. Odstrasza, ponieważ jeśli się zdecyduję pójść na krzyż – zabierze wszystko! Nic nie zostanie dla mnie!
Jednak nie uciekaj. Czyż nie o to chodzi, by być zupełnie oczyszczonym?
Obyś raczej zawołał - alleluja! Chwała Jezusowi za moc krzyża! Chwała Jemu, że pokazał wyjście z grzechu! Wyjście ze świata! Na wezwanie: „pójdź za mną” - pójdę! Nieważne, że z tym jest związane cierpienie – to przecież „cierpienie Chrystusowe”, którego mam być uczestnikiem! (2Kor 1,5) Nieważne, że boli, że często towarzyszą temu drwiny innych i hańba. Nieważne, że kosztuje wiele modlitwy i postu, wołania o ratunek w środku nocy.
Ważne, że krzyż przynosi WOLNOŚĆ!! I jest mocą Bożą tym, którzy dostępują zbawienia! 1Kor 1,18
Z wywyższeniem Pana Jezusa na krzyżu wiążą się słowa poprzedniego wiersza: „Teraz odbywa się sąd...” w. 31
Szatan myślał, że zwycięży krzyżując Jezusa, ale to właśnie na krzyżu Jezus ostatecznie pokonał szatana!
Na krzyżu ja umieram dla świata i świat umiera dla mnie! (Gal 6,14) Co za wspaniała „dwustronna” wolność! Ja przestaję żyć dla świata ale również świat przestaje pociągać mnie. Jego blichtr gaśnie jak dopalony knot. Alleluja!
Bez krzyża świat zawsze ma wpływ na człowieka. Nadal jest atrakcyjny, piękny i kuszący. To szatan tak zabarwia świat, by był atrakcyjny dla oczu i dla zmysłów. Jeśli nie żyję w mocy krzyża, pokusy mają nieodpartą moc. Przenikają do serca i ... zwyciężają. Tym można wytłumaczyć smutne i tragiczne upadki ludzi, którzy po wielu latach chodzenia za Panem, upadają w tak straszne grzechy jak cudzołóstwo, pornografia, rozwód. W ich życiu krzyż stracił swoją moc, przestali go nieść. A Ewangelia bez krzyża – to fikcja! To oszukiwanie samego siebie.
Jak można doświadczyć mocy krzyża? Oglądając go, nosząc jako wisiorek, czytając o nim?
Pójdziesz umrzeć jedynie ... dla grzechu! Tak naprawdę, to dopiero wtedy zaczniesz żyć! W pokoju i szczęściu. W radości i sprawiedliwości! Twoje serce zazna niebiańskiego szczęścia a twój dom pokoju.
Czy doświadczyłeś już mocy krzyża? Czy ciągle jej doświadczasz? Bo to nie jest sporadyczne przeżycie. To dzieje się codziennie! Gdy przychodzą pokusy z ciała, gdy świat cię kusi – wyjdź im na przeciw w mocy krzyża! Zwyciężysz!! Chwała Jezusowi, bo On pierwszy zwyciężył i teraz udziela nam z siebie.
Umiłowani Bracia i Siostry! Nasze powołanie nie kończy się na krzyżu! Nie krzyż jest końcem naszej drogi. Nie hańba krzyża wieńczy nasze życie z Chrystusem, lecz wieczna chwała! Alleluja!
Oto najkrótsza historia tej pielgrzymki: „Podążają oni za Barankiem, dokądkolwiek idzie..” Obj. 14,4-5
Gdzie szedł Baranek – szli oni. Poszli na krzyż, bo tak szedł ich Pan, ale tam się nie skończyło. Ilekroć umierali na krzyżu dla swego JA lub dla świata – doświadczali mocy zmartwychwstałego, zwycięskiego życia!
Szli w mocy Ducha Świętego dalej, oczyszczając się z wszelkiej skazy ciała i ducha, uświęcając się, aż ... doszli tam, gdzie jest tron Baranka! Alleluja! Amen!
