Grzesznikom głosimy, że moc krzyża Chrystusowego gładzi ich grzechy i anuluje list dłużny, który zwracał się przeciwko nim, domagając się wiecznego potępienia za popełnione grzechy.
Zbawionym głosimy, że przez krzyż umieramy dla świata, a świat umiera dla nas. Ga 6,14
I wśród pierwszych i wśród drugich są tacy, dla których mowa o krzyżu jest mocą. Grzesznicy pokutują pod krzyżem i otrzymują przebaczenie oraz nowe życie.
I wśród pierwszych i wśród drugich są również tacy, dla których mowa o krzyżu jest głupstwem.
Grzesznicy śmieją się i drwią z naszej nadziei pokładanej w ofierze Jezusa Chrystusa. Odrzucają pogardliwie ofertę łaski i żyją w bagnie grzechu.
A czy jest możliwe, by wśród ludzi zbawionych znalazł się ktoś, dla kogo mowa o krzyżu jest głupstwem?
Kto jest wrogiem krzyża Chrystusowego? Według powyższego wersetu ten, dla którego bogiem jest jego brzuch, kto uważa za chwałę to, co jest hańbą, kto myśli o rzeczach ziemskich. Kto miłuje i pragnie wszystkiego co jest „ze świata”: pieniędzy, pięknego domu, samochodu, kariery, a także: czci, przyjemności, rozrywki, pychy życia, pożądliwości ciała i pożądliwości oczu.
Z natury miłujemy to i tego pożądamy. Takie mamy usposobienie. Krzyż uśmierca to usposobienie, kładzie kres pożądliwościom. Dlatego mowa o krzyżu jest mocą Bożą!
Zanika dlatego, ponieważ wielu nie chce słyszeć o tym, by na dobre porzucić świat. Nie chcą być ukrzyżowani razem z Chrystusem. Wolą by On był ukrzyżowany za nas. Tacy ludzie wolą raczej grzeszyć niż cierpieć z Chrystusem. Dlatego też nigdy nie zakończą definitywnie z grzechem, ciągle będą się w nim plątać.
Krzyż bez wątpienia przynosi cierpienie. Ale krzyż Chrystusowy przynosi również wolność! I dla tej wolności warto przechodzić cierpienie.
Np.: Pomyśl, ile musi kosztować młodą dziewczynę (mającą tzw. osobisty wdzięk) to, że zamiast szermować tym wdziękiem na lewo i prawo, podkreślając go jeszcze przez środki będące w powszechnym użyciu wśród świata, przyobleka się w skromność wewnętrzną i zewnętrzną?
Albo kto wie, ile kosztuje kogoś, kto ma wszelkie predyspozycje, by być wielkim, wyrzeczenie się splendoru i chwały a przyobleczenie się w pokorę i cichość Chrystusową?
Wtedy staniemy się podobni do obrazu Chrystusa. Staniemy się ludem Bożym, niepodobnym do nikogo, prócz Chrystusa! W przeciwnym razie pozostaniemy takimi jak inni. Może będziemy się różnić tym, że inaczej spędzamy niedzielę, nie chodzimy do kin i teatrów, nie upijamy się, nie przeklinamy i nie robimy innych jawnych grzechów. Ale jeśli chodzi o gniew, zazdrość, samolubstwo, wygodnictwo, chciwość, szukanie czci, zapalczywość – nie różnimy się niczym.
Bo tylko krzyż przenika do głębi naszej duszy i niszczy starą grzeszną naturę, niszczy miłość do świata. Dla tego, kto pragnie nadal żyć trochę dla Boga a trochę dla samego siebie – krzyż jest czymś okropnym. Jest prawdziwie ich wrogiem bo przychodzi, by rozprawić się z wewnętrzną słabością i nieczystością. Uciekają przed nim jak mogą najdalej. Dlatego tam, gdzie pozwala się żyć według woli ciała - musiała zniknąć mowa o krzyżu. Zbyt uwierała, zbyt ograniczała. Musiała ustąpić nowym „objawieniom”, tzw. „wolności ducha”, co w praktyce oznacza, że wszystko wolno, bo Bóg „patrzy tylko na serce”. Nie zauważają już tego, że w takim sercu mieszka nadal pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia.
Dla jednych głupstwem, dla innych mocą. Dla jednych zgorszeniem, dla drugich wybawieniem!
Każdy z nas ma dwie możliwości i wybiera tylko jedną:
- albo nienawidzę mowy o krzyżu i miłuję wszystko, co jest na świecie.
„Wielu bowiem... postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego”. Wielu! Nie są wrogami „odpuszczenia grzechów”, ani też „darów łaski”. Nie są wrogami tego, że „Chrystus dźwigał swój krzyż”, lecz wrogami tego, by „samemu dźwigać krzyż i naśladować Jezusa”.
Jak inaczej można wytłumaczyć żenujące wprost rzeczy, które mają miejsce w życiu wielu „chrześcijan”?
Pomieszanie świętości i grzechu, sprawiedliwości i nieprawości, Ducha i ciała. Przerażająca asymilacja Ducha i ciała. Dzieje się to tam, gdzie nie ma mowy o krzyżu i gdzie nie działa krzyż.
Krzyż jest strażnikiem Bożego porządku. Skutecznie rozprawia się z grzechem i naszą miłością do świata. Paweł doświadczył tego, że przez krzyż on mógł umrzeć dla świata ale również świat umarł dla niego! Co za moc, co za skuteczność! Krzyż działa w dwie strony. Postaw krzyż między sobą a światem a na pewno umrzesz dla świata, co więcej – świat stanie się dla ciebie obojętny, przestanie cię pociągać. Dotychczasowe jego klejnoty staną się plewami, a skarby – śmieciami! Obejdziesz się bez jego splendoru, wzgardzisz jego ideałami i idolami, odrzucisz najbardziej pociągające oferty, bo rozpoznasz w nich tylko blichtr. Czyż mowa o krzyżu nie jest mocą Bożą? Alleluja!
Nie głosili żadnej sensacyjnej wieści, żadnego „nowego objawienia”, czy „strategicznej wizji”.
Nie mówili nic nowego, czego sami nie usłyszeli...
„Kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie” Łuk. 9,23
Tylko te trzy rzeczy: zaparcie samego siebie, umieranie dla swego JA, dla swojej woli i naśladowanie Jezusa... Ot, i cały sekret!
Mowa o krzyżu jest dla jednych mocą Bożą - i to rozumiem. Dla innych głupstwem – i tego nie rozumiem.
Bo tak naprawdę – głupcem jest ten kto odrzuca krzyż.