Gdy czytam o kościołach głoszących ewangelię sukcesu, myślę sobie: „Gdyby nie to, że jestem już chrześcijaninem, nie chciałbym mieć z chrześcijaństwem nic wspólnego”. Innymi słowy, jeśli tak ma wyglądać przesłanie Jezusa, to mówię „dziękuję, nie skorzystam”.
Wabienie ludzi do Chrystusa obietnicą bogactwa jest zwodnicze i niebezpieczne. To jest zwodnicze, bo gdy Jezus powoływał nas, powiedział: „Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim”. To jest niebezpieczne, gdyż pragnienie bogactwa spycha ludzi w „w zgubę i zatracenie” (1 Tm 6,9). Oto mój apel do zwiastujących ewangelię.
1. Nie twórzcie filozofii służby, która utrudnia ludziom drogę do nieba.
Jezus
powiedział, „Jakże trudno będzie tym, którzy mają bogactwa,
wejść do Królestwa Bożego!”. Jego uczniowie byli zdumieni i
zapewne wielu zwolenników „ewangelii sukcesu” podziela ich
reakcję. Ale Jezus mówił dalej, wzbudzając jeszcze większe
zdumienie: „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho
igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”. Uczniowie
odpowiedzieli z niedowierzaniem: „Któż więc może być
zbawiony?”. A Jezus rzekł: „U ludzi to rzecz niemożliwa, ale
nie u Boga; albowiem u Boga wszystko jest możliwe”. (Mk
10,23-27).
Mam pytanie do tych, którzy głoszą ewangelię
sukcesu: Dlaczego mielibyście budować służbę na tym, co utrudnia
ludziom drogę do nieba?
2.
Nie twórzcie filozofii służby, która wznieca w ludziach
niebezpieczne skłonności.
Apostoł
Paweł napisał: „I rzeczywiście, pobożność jest wielkim
zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym.
Albowiem niczego na świat nie przynieśliśmy, dlatego też niczego
wynieść nie możemy. Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież,
poprzestawajmy na tym”. A potem ostrzegał przed pragnieniem bycia
bogatym, a w konsekwencji także przed kaznodziejami, którzy
wzbudzają w ludziach pragnienie bycia bogatym, zamiast pomagać im
wyzbyć się tego. Ostrzegał: „Ci, którzy chcą być bogaci,
wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe
pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie.
Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy;
niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się
sami w przeróżne cierpienia” (1 Tm 6,6-10).
Mam więc
pytanie do tych, którzy głoszą ewangelię sukcesu: Dlaczego
mielibyście budować służbę, która zachęca ludzi do wikłania
się w przeróżne cierpienia i pogrążania się w zgubę i
zatracenie?
3.
Nie twórzcie filozofii służby, która czyni człowieka bezbronnym
wobec rdzy i moli.
Jezus
ostrzegał przed próbami gromadzenia sobie skarbów na ziemi. Mówił
nam przez to, abyśmy byli tymi, którzy rozdają, a nie gromadzą.
„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza
niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną. Ale gromadźcie
sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie
złodzieje nie podkopują i nie kradną” (Mt 6,19).
To
prawda, wszyscy coś gromadzimy. Lecz biorąc pod uwagę powszechną
skłonność do chciwości, dlaczego mielibyśmy odwracać uwagę od
Jezusa i stawiać wszystko na głowie?
4.
Nie twórzcie filozofii służby, która czyni z ciężkiej pracy
sposób na zdobycie bogactwa.
Apostoł
Paweł napisał, że nie powinniśmy kraść, a raczej ciężko
pracować własnymi rękoma, jednak nie w celu gromadzenia bogactw
czy choćby posiadania majątku. Głównym celem jest „mieć z
czego udzielać”. „Kto kradnie, niech kraść przestanie, a niech
raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra, aby miał z
czego udzielać potrzebującemu” (Ef 4,28). To nie jest
usprawiedliwienie dla bycia bogatym, aby móc dawać więcej. To
wezwanie, aby zarabiać więcej i zatrzymywać mniej dla siebie, aby
móc więcej dawać. Nie ma powodu, aby człowiek, który zarabia 200
tysięcy dolarów rocznie żył inaczej niż ten, który zarabia 80
tysięcy. Niech twój styl życia ogranicza się do tego, co
konieczne; zmniejsz swoje wydatki, a resztę oddaj innym.
Dlaczego
mielibyście zachęcać ludzi, aby myśleli, że powinni posiadać
bogactwa, aby móc hojnie dawać? Dlaczego nie zachęcać ich raczej,
aby żyli w prostocie i byli bardziej szczodrymi dawcami? Czyż w ten
sposób ich hojność nie zyskałaby mocnego świadectwa, że ich
prawdziwym skarbem jest Chrystus, a nie majątek?
5.
Nie twórzcie filozofii służby, która osłabia wiarę w Bożą
obietnice, że On będzie dla nas tym, czym pieniądze nie mogą
być.
Autor
Listu do Hebrajczyków mówi nam, abyśmy poprzestawali na tym, co
posiadamy. Inna postawa może sugerować, że brak nam wiary w
obietnice Boże. Pisze on: „Niech życie wasze będzie wolne od
chciwości; poprzestawajcie na tym, co posiadacie; sam bowiem
powiedział: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. Tak więc z
ufnością możemy mówić: Pan jest pomocnikiem moim, nie będę się
lękał; cóż może mi uczynić człowiek?” (Hbr 13,5-6).
Skoro
Biblia mówi nam, że poprzestawanie na tym, co posiadamy, jest
okazaniem wiary w Bożą obietnicę, że nigdy nas nie opuści,
dlaczego mielibyśmy uczyć ludzi, aby pragnęli bogactwa?
6.
Nie twórzcie filozofii służby, która przyczynia się do martwoty
i braku dojrzałości.
Jezus
ostrzega, że słowo Boże, która ma nam dać życie, może zostać
„przyduszone” bogactwami i pozbawione swojej mocy. Przyrównał
je do ziarna wyrastającego pośród cierni, które duszą w nim
wszelkie życie: „A to, które padło między ciernie, oznacza
tych, którzy usłyszeli, ale idąc drogą wśród trosk, bogactw i
rozkoszy życia, ulegają przyduszeniu i nie dochodzą do
dojrzałości” (Łk 8,14).
Dlaczego mielibyście zachęcać
ludzi do poszukiwania właśnie tych rzeczy, które, jak ostrzegał
Jezus, pozbawiają nas życia?
7.
Nie twórzcie filozofii służby, która pozbawia sól smaku i skrywa
światło pod korcem.
Co
takiego sprawia, że chrześcijanie są solą ziemi i światłością
świata? Nie bogactwo. Pragnienie bogactw i dążenie do bogactwa
wyglądają i smakują tak, jak ten świat. W ten sposób nie można
zaoferować światu nic innego niż to, w co już wierzy.
Wielką
tragedią ewangelii sukcesu jest to, że człowiek nie musi być
duchowo przebudzony, aby ją przyjąć – wystarczy, że będzie
chciwy. Bogacenie się w imię Jezusa nie ma nic wspólnego z solą
ziemi i światłością świata. Świat widzi w tym jedynie odbicie
siebie. I jeśli to działa, chętnie za tym pójdzie.
Kontekst
słów Jezusa pokazuje, czym jest sól i światłość. To radosna
gotowość, aby cierpieć dla Chrystusa. Oto, co powiedział Jezus:
„Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować
was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na
mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w
niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Wy jesteście solą ziemi (…) Wy jesteście światłością świata”
(Mt 5,11-14).
Co sprawi, że świat poczuje (sól) i zobaczy
(światło) w nas Chrystusa? Na pewno nie umiłowanie bogactwa.
Będzie to raczej gotowość i zdolność chrześcijan, aby kochać
innych pośród cierpień, i towarzysząca temu radość, że ich
nagroda jest w niebie, w Jezusie. Z ludzkiego punktu widzenia to jest
niewytłumaczalne. To jest nadnaturalne. A przyciąganie ludzi
obietnicami bogactwa jest tylko naturalne. To nie jest przesłanie
Jezusa. Nie to chciał osiągnąć przez swoją śmierć.
Zaczerpnięto z <razemdlaewangelii.pl<